Kim są oligarchowie? Z definicją tego pojęcia niejeden Łotysz miałby kłopot. Pochodzące z greki słowo "ὀλιγαρχία" ("panowanie nielicznych"; od ὀλίγος „oligoz” - "nieliczny" + ἀρχή "arche" - "władza") weszło jednak na trwałe do lokalnego dyskursu politycznego. Jak piszą eksperci OSW Joanna Hyndle i Paweł Siarkiewicz w opracowaniu "Wybory prezydenckie na Łotwie w cieniu intryg politycznych" (8 czerwca 2011) "ścisłe powiązanie biznesu z polityką stanowi cechę charakterystyczną dla łotewskiej sceny politycznej od momentu przywrócenia przez ten kraj niepodległości. We wszystkich kadencjach parlamentu nieprzerwanie działają siły polityczne finansowane lub bezpośrednio kierowane przez tzw. oligarchów – najbogatszych biznesmenów, którzy zbudowali majątki dzięki kontrolowaniu procesów prywatyzacyjnych na początku lat 90., korumpowaniu urzędników państwowych i parlamentarzystów, udziałom w mediach oraz pozyskiwaniu coraz większego wpływu na kolejne rządy, aż do bezpośredniego włączania się do polityki i obejmowania eksponowanych stanowisk państwowych". I dalej: "międzynarodowe instytucje działające przeciwko korupcji zarzucają od lat Łotwie brak skutecznych działań na rzecz przejrzystości biznesu, jak i polityki". Za głównych wyrazicieli politycznych interesów oligarchów uznaje się na Łotwie trzech polityków: Aivarsa Lembergsa (57 l.), od 1988 r. nieprzerwanie sprawującego stanowisko burmistrza nadbałtyckiej Windawy, Ainārsa Šlesersa (41 l.), byłego ministra komunikacji i wiceburmistrza Rygi oraz założyciela Pierwszej Partii Łotwy, a także Andrisa Šķēle (53 l.), trzykrotnego premiera i lidera Partii Ludowej. Obecnie ugrupowania oligarchiczne reprezentuje w Sejmie 30 posłów (dla porównania: jeszcze w 2006 r. liczba ta wynosiła 51 – spadła po ostatnich wyborach i spektakularnej klęsce bloku "O lepszą Łotwę"). To dzięki im, chytrze wspartym przez przedstawicieli mniejszości rosyjskojęzycznej, został w ubiegłym tygodniu wybrany na prezydenta przedsiębiorca, najbogatszy emeryt na Łotwie, sygnatariusz Aktu Niepodległości z 1990 r., Andris Bērziņš. Przeciwko oligarchom zgromadzili się w ubiegły czwartek demonstranci pod Sejmem, którzy wygwizdali prezydenta – elekta, uznanego za eksponenta ich interesów. Również w imię walki z oligarchią prezydent Zatlers rozwiązał pod koniec maja Sejm, co pozbawiło go szans na reelekcję. To wreszcie oligarchom skrzyknięci przez Internet młodzi ludzie urządzili dwa dni temu uroczysty pogrzeb.
Oblicza się, że w środę wieczorem w centrum Rygi, w naddźwińskim parku AB Dambis, zgromadziło się 8-9 tysięcy osób protestujących przeciwko wpływowi skorumpowanych przedsiębiorców na życie polityczne Łotwy. Skrzykiwali się przez Internet, "wieść gminną", zachęcani również przez organizacje społeczne i polityczne, a także niektóre tradycyjne media. Z dobrymi humorami i śpiewem na ustach, część z nich przystrojona w narodowe barwy. Dużo ludzi młodych, w średnim wieku, wesołych. Zupełnie nie jak na pogrzebie. W ruch poszły kukły trzech polityków, transparenty, gwizdki. Organizator akcji "pogrzeb oligarchów" Viesturs Dūle – na co dzień prezes zarządu Łotewskiego Funduszu Rozwoju Intelektualnego – szyderczo podziękował wymienionym z nazwiska politykom za "nauczkę, którą nam dali". Wezwał również, by rozpocząć w Internecie zbiórkę pod petycją o ujawnienie właścicieli "off-shorów", a także – to apel do wnuków – by opowiedzieli swym dziadkom, jak destrukcyjny wpływ na sytuację kraju mają oligarchowie. Spalony został skonstruowany przez studentów Akademii Sztuk Pięknych "kloc korupcji" ("Korupcijas klucis") symbolizujący wszystko to, co najgorsze w łotewskiej polityce – w tym postawę apatycznego społeczeństwa, by "nie słyszeć, nie mówić i nie widzieć" o niegodziwościach, które mają miejsce w życiu publicznym. Oligarchom odegrano marsz żałobny.
Akcja miała również miejsce w innych miejscowościach, m.in. w Jełgawie, Aizpute, Daugavpils, a także w... Wiedniu.
Oligarchowie na swój "pogrzeb" zareagowali ciężkim dowcipem: w stylu oskarżeń rzuconych kilka dni temu przez Aivarsa Lembergsa pod adresem odchodzącego prezydenta, który miał przyjąć od Sorosa walizkę dolarów za rozwiązanie Sejmu. Hasło "Soros" jest bowiem tradycyjną już odpowiedzią na wszelką krytykę korupcji na Łotwie. Rodzimych, patriotycznych i przyczyniających się do wzrostu PKB oligarchów mogą wszak zwalczać jedynie nasłani przez zachodni kapitał "sorosiści". "Sorosistką" została już m.in. była redaktor naczelna pisma "Diena" Sarmite Elerte, działaczka "rewolucji parasolkowej" (również przeciwko oligarchom) z 2007 r., która niedawno trafiła do polityki jako posłanka "Jedności" i minister kultury w rządzie Dombrovskisa. Lider LPP/LC Ainārs Šlesers zapytał "żartobliwie", czy środowa impreza "nie była czasem finansowana ze środków Sorosa". Wg posła młodzież powinna raczej koncentrować się wokół celów pozytywnych, a nie negatywnych. "Należy być
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz