środa, 28 grudnia 2011
Na koniec roku
Dla niejednego decyzja sądu w sprawie ulicy Juliana Tuwima była miłą niespodzianką. Z tej okazji przypomnijmy zapomniany już i niewznawiany w powojennych antologiach wiersz (po raz pierwszy opublikowano go w "Kurierze Wileńskim" 17.V.1930 r.)...
Druskienickie Drzewa
Ballada
Od Litwy szumny wiatr zawiewa
Jesienną pieśń zawodzi las
I stare Druskienickie drzewa
Tak sobie gawędziły raz:
Gdzie Rotniczanka wody niesie
I w Niemen wpada wełną pian,
Przyjeżdża tam co rok pod jesień
Ten zadumany, starszy pan.
Ma siwą kurtkę, siwe oczy
Sumiasty wąs, krzaczaste brwi
Nad brzegiem rzeki często kroczy
I patrzy w dal i jakby śni.
To wśród tutejszych kuracjuszy
Jest ponoć jakiś ważny gość
Bo lud uchyla kapeluszy
I dobrotliwie szepce coś.
On widać w życiu wiele przeżył,
Przebolał sercem każdą myśl
I dużo walczył, dużo wierzył,
A może walczy jeszcze dziś.
Chociaż pękało serce nieraz,
A gwałtem trzeba było żyć,
Więc zamyślony chodzi teraz
I ot, co czuje, musi kryć.
Od wrogów, może od przyjaciół
Samotnie szedł do czterech ścian
I tam mu upór usta zaciął
I przeto milczy starszy pan.
Z zresztą cóż my wiemy, drzewa:
Zaścianek tutaj, głucha wieś,
Od Litwy szumny wiatr zawiewa
I śpiewa, śpiewa wieczną pieśń.
Może w stolicy ludzie wiedzą
Więcej niż bór i wiatr i łan,
Może nam ludzie opowiedzą
Kto jest ten siwy, starszy pan?
I o czym duma, gdy tak kroczy
Wśród drzew zdziwionych wiecznie sam
I dokąd patrzą siwe oczy,
Może powiedzą ludzie nam?
Lecz widać, musi w kurtce szarej
Samotnie drogą swoją iść,
Jeśli mu baublis – dąb prastary
Co dzień pod stopy rzuca kiść.
(1930)
sobota, 24 grudnia 2011
Wesołych Świąt!
Minął już ponad rok od pisania blogu, w środę udało się opublikować setny post, a już zbliżają się kolejne Święta. Jako że dziś Wigilia, chciałem przekazać wszystkim czytelnikom portalu "Wilno-Ryga-Tallin-Helsinki" życzenia zdrowych, pogodnych i radośnie spędzonych Świąt Bożego Narodzenia, w dobrym towarzystwie przy stole oraz mnóstwa prezentów od Św. Mikołaja.
Święta mają dziś wymiar komercyjny, dlatego życzę odpoczynku od zakupów, reklam i warczącego 24 godziny na dobę telewizora. W zamian za to warto sięgnąć po lekturę, np. o krajach bałtyckich (w 2011 r. ukazało się sporo publikacji poświęconych Litwie i Łotwie). Dla tych, dla których aspekt religijny Świąt wciąż pozostaje ważny, polecam przesłanie świąteczne ks. Rimasa Mikalauskasa, którym podzielił się ze słuchaczami Radia Wnet w ubiegły czwartek.
I jeszcze raz: zdrowych, pogodnych świąt!
Linksmų Šv. Kalėdų! Priecīgus Ziemassvētkus! Prīceigus Zīmyssvātkus! Rõõmsaid jõulupühi! Frohe Weihnachten! C праздником Рождества Христова! אַ פֿרײליכע ניטל
Święta w Estonii
Media w Estonii doniosły w jaki sposób wysocy urzędnicy w państwie spędzać będą Wigilię. Prezydent Toomas Hendrik Ilves o godz. 17 weźmie udział w nabożeństwie w kościele Püha Vaimu na tallińskiej starówce. Jego przemówienie wraz z nabożeństwem celebrowanym przez arcybiskupa Estońskiego Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego (Eesti Evangeelne Luterlik Kirik, EELK) Andresa Põdera będzie jak co roku transmitowane przez telewizję ETV. Jak wiadomo, tradycja uczestnictwa w wigilijnych nabożeństwach datuje się od 1996 r. – zapoczątkował ją ówczesny prezydent Lennart Meri, a kontynuowali Arnold Rüütel i Toomas Hendrik Ilves. Obecnie urzędujący prezydent tradycyjnie odwiedzał kościół w Halliste.
Jak estońscy politycy obchodzą święta? Podobnie jak większość ich europejskich kolegów w gronie rodziny, niekiedy udają się na nabożeństwo do cerkwi albo na cmentarz (to ostatnie akurat jest nietypowe dla innych krajów kontynentu). Popularne są wizyty u znajomych, a także rozrywki sportowe: jazda na nartach i łyżwach.
Jak w 2007 r. informował portal delfi.ee, posiłkując się sondażem przeprowadzonym na zlecenie pisma "Eesti Päevaleht", w Święta Bożego Narodzenia świątynie odwiedza około połowy mieszkańców Estonii. Na pójście do kościoła decydowali się częściej osoby starsze, kobiety, lepiej wykształceni i mieszkańcy Tallina. Wg danych Eurobarometru Estonia jest najmniej religijnym krajem UE – jedynie 16% mieszkańców wierzy w Boga...
Haid joule!*
Na zdjęciu: kościół luterański Püha Vaimu, gdzie na nabożeństwo uda się Toomas Hendrik Ilves (autor: Horvat, Wikimedia Commons).
* Wesołych Świąt! (est.)
środa, 21 grudnia 2011
Czy w Rydze będzie ulica Havla?
W kilkanaście godzin po śmierci Václava Havla burmistrz Rygi Nił Uszakow zaproponował, by imieniem dramaturga, opozycjonisty i pierwszego prezydenta wolnego kraju nazwać jedną z ryskich ulic.
W związku z pomysłem lidera Centrum Zgody na Łotwie rozgorzała dyskusja. Wielu mieszkańców ulicznej sondy propozycję poparło, ale niektórzy dziennikarze, np. Atis Rozentāls, studzą rozpalone głowy. Niektórzy forumowicze pytają, czy "russkij gradonaczalnik" ma prawo do takiej inicjatywy, inni wprost mówią, że z pomysłem powinna wystąpić raczej opozycyjna (i antykomunistyczna) "Vienotība". W tle pojawia się strach, czy nie chodzi czasem o przemianowanie kontrowersyjnej ulicy Dudajewa. Tak oto pamięć po Havlu pada ofiarą wewnątrzłotewskiego (i międzyetnicznego) konfliktu politycznego, zupełnie tj. w Polsce, gdzie każdy próbuje wpisać go do swojej narracji, choć po śmierci wybitnego pisarza i opozycjonisty oszczędzono nam najgorszego.
Tymczasem prezydent Andris Bērziņš ogłosił, że w piątek będzie reprezentować Łotwę na pogrzebie Havla, nie wiadomo, jak zachowają się dwaj pozostali prezydenci krajów bałtyckich.
Wracając do sprawy ulicy: wg łotewskich przepisów trzeba odczekać pięć lat od śmierci człowieka, którego imieniem chce się nazwać ulicę czy plac miejski. Od tej zasady w wyjątkowych przypadkach można odstąpić. W mijającym właśnie roku Ryga wzbogaciła się o m.in. o Skwer Islandzki (upamiętnia wsparcie dla idei niepodległości Bałtów przez Islandię), a także ulice Sumnera Wellesa (w 1940 r. był autorem deklaracji rządu amerykańskiego nieuznającej aneksji Łotwy przez Sowiety), czy architekta Teodorsa Hermanovskisa. Nie wiadomo, czy ostatecznie rada miejska Rygi zdecyduje się na nazwanie imieniem Havla ulicy już teraz. W końcu tyle bitew do stoczenia...
Na zdjęciu: ambasada czeska w Warszawie; flaga narodowa przyozdobiona w kir. Jeszcze do czwartku możnawpisać się do żałobnej księgi....
sobota, 17 grudnia 2011
Czy koniec marszów SS?
Europarlamentarzysta i były współprzewodniczący Sojuszu Narodowego "Wszystko dla Łotwy!" – TB/LNNK Roberts Zīle stwierdził w wywiadzie dla agencji BNS, że ministrowie – narodowcy nie powinni brać 16 marca 2012 r. udziału w marszu legionistów SS, a odpowiednim miejscem dla wspominania wydarzeń II wojny jest raczej cmentarz – pomnik w Lestene. Jak zauważył Zīle dotychczas było tak, że "wszechłotysze tego dnia przy Pomniku Wolności tworzyli las sztandarów. Moim zdaniem ministrowie reprezentowani w rządzie w żadnym wypadku nie powinni brać udziału w marszu pod Pomnik Wolności. Mężowie stanu muszą być jednak mężami stanu". Na przyszłorocznej demonstracji w centrum miasta europoseł nie widzi również legionistów – dla nich właśnie cmentarz bracki w Lestene jest odpowiedniejszym miejscem wspominania poległych towarzyszy (swoją drogą: w uroczystościach w Lestene ma w przyszłym roku wziąć udział minister sprawiedliwości narodowiec Gaidis Bērziņš). Komentując oddźwięk międzynarodowy marszu, zwłaszcza reakcje rosyjskie, Zīle twierdzi: "czy nam się podoba czy nie, polityka jest sztuką zachowania balansu (...) nie należy walić głową w ścianę i dać się prowokować do rzeczy, które potem przyniosą Łotwie problemy analogiczne do tych, które były w 1998 r.".
W 1998 r. Sejm Łotwy uchwalił 16 Marca dniem pamięci narodowej, co spotkało się z ostrą reakcją Federacji Rosyjskiej. Po kilkunastu miesiącach parlament zniósł święto, niemniej co roku w dniu 16 marca mieszkańcy Rygi (zwłaszcza środowiska związane z TB/LNNK oraz "Visu Latvijai!") gromadzą się w centrum miasta, by upamiętnić Legion. Dochodzi także do kontrmanifestacji "antyfaszystów", a Rosja co roku wydaje pomruki, że na Łotwie "odradza się faszyzm". Nie tylko zresztą Rosja, bo swego czasu rzeczony Zīle dostał po głowie od samego Efraima Zuroffa nie tyle już nawet za wsparcie przez TB/LNNK marszu, co za zrównywanie ze sobą zbrodni nazizmu i komunizmu. Marsz Legionu SS jako temat polityczny pojawił się również tegorocznej jesieni – wielu polityków "Jedności" i Partii Reform obawiało się, że udział ministrów i działaczy koalicyjnego Sojuszu Narodowego w demonstracji może wpłynąć na międzynarodową reputację Łotwy i rządu Dombrovskisa (przez rok narodowcy byli poza rządem). Kilka tygodni temu "Frankfurter Rundschau" pisał o "neonazistach w rządzie Łotwy".
Sobotnie słowa Zīlego są głosem w wewnętrznej debacie na temat sensu marcowych demonstracji, od lat nawołuje się bowiem, by imprezę 16 marca przenieść na bardziej odpowiedni do niej cmentarz w Lestene, gdzie pochowani są legioniści. Jest to propozycja ze wszech miar słuszna i sensowna. Taki pomysł zgłaszał choćby Valdis Dombrovskis i inni liderzy umiarkowanej prawicy.
Czy 16 marca 2012 r. przebiegnie zatem bez zadym? Trudno powiedzieć, bo marcowe "pikiety" potrzebne są i narodowo-radykalnej scenie na Łotwie, rozkręcającej do granic możliwości nastroje antyrosyjskie i antykomunistyczne, jak i rodzimym oraz importowanych z FR "antyfaszystom", którzy "faszystów" widzą zawsze i wszędzie. Społeczna ocena okresu II wojny światowej to zresztą na Łotwie ciężki kawałek chleba. Ale trzeba próbować.
Na zdjęciu: utworzony w 1998 r. cmentarz bracki w Lestene w Kurlandii ("Lestenes Brāļu kapi"), gdzie pochowano tysiąc, a na specjalnych tablicach wyryto nazwiska 11 tys. poległych legionistów. Autor fotografii: Apogs88 (Wikimedia Commons).
wtorek, 13 grudnia 2011
Prasa doniosła...
"Rzeczpospolita" spoglądająca (jak wszystkie media w Polsce) jedynie od czasu do czasu w stronę krajów nadbałtyckich opublikowała dziś trzy artykuły poświęcone wydarzeniom u północno-wschodnich sąsiadów. W wywiadzie z Piotrem Kościńskim doc. Andrzej Pukszto z Uniwersytetu Witolda Wielkiego (VDU) mówi o pogorszeniu się polsko-litewskich stosunków dyplomatycznych. Wywiad pod wiele mówiącym tytułem "Nuklearne oziębienie na linii Warszawa – Wilno" dotyka m.in. sprawy wycofania się Polskiej Grupy Energetycznej z projektu budowy elektrowni w Wisagini (decyzję tę ekspremier Gediminas Kirkilas, który wciąż jeszcze może sobie pozwolić na mówienie bardziej wprost niż działacze TS-LKD, nazwał "polityczną"). Andrzej Pukszto surowo ocenia efekty polityki zagranicznej konserwatywno-liberalnej koalicji: "nowy rząd mówił o resecie polityki zagranicznej. Miały być lepsze stosunki z Rosją – to się nie udało, rozmowy z rządem Łukaszenki – bez efektu. Trudno powiedzieć, co teraz będzie. Mogę jedynie pochwalić litewskich dyplomatów za aktywne działanie na kierunku skandynawskim".
W tym samym numerze "Rzepa" dotyka także afery "Swedbanku" na Łotwie ("Łotysze boją się o swoje oszczędności"). Jak wiadomo, z niedzieli na poniedziałek doszło w łotewskich miastach do szturmu na automaty, a w konsekwencji utraty kilkudziesięciu milionów dolarów przez "Swedbank". T. Serwetnyk pisze o kulisach wydarzeń i porusza wątek polityczny: "podejrzenia padły na rosyjską młodzieżówkę "Jedna Łotwa". W zeszłym roku w grudniu jej liderzy apelowali do Łotyszów, by wzięli udział w akcji Bankrut-2010 przeciwko "swawoli bankierów, którzy doprowadzili Łotwę do kryzysu". Aktywiści Jednej Łotwy wyczyścili wtedy z gotówki bankomaty Swedbanku i innych instytucji. – Tym razem to nie my. Ludzie sami podjęli taką decyzję. A może to amerykańskie służby specjalne? – pytał dziennikarzy przywódca organizacji Eduard Swatkow". Edward Swatkow to postać znana użytkownikom polskiego Internetu z wywiadu jaki przeprowadził z nim publicysta portalu Geopolityka.org Mateusz Piskorski (polemikę z wywiadem można było przeczytać na portalu politykawschodnia.pl). Wg Serwetnyk: "niektórzy twierdzą, że do upadku Krajbanki doprowadziła polityka. Mówią o związkach Antonowa z merem Rygi Nilem Uszakowem z rosyjskiego Centrum Zgody". Znany łotewski politolog Ivars Ījabs odpowiada jednak Tatianie Serwetnyk: "Moim zdaniem wnioski te są wątpliwe”. Według niego w przypadku Swedbanku chodzi o zwykłą panikę, którą pogłębia jeszcze słabość instytucji, takich jak Komisja Nadzoru Finansowego".
Ten sam numer "Rzeczpospolitej" przynosi informacje na temat działalności Aleksandra Mirskiego (jednego z dziewięciu łotewskich europosłów; jak pisze Aleksander Radczenko ostatnio wraz z Waldemarem Tomaszewskim głosował przeciwko uchyleniu immunitetu Wiktorowi Uspaskichowi). W artykule "Zagadkowy "przyjaciel Ukrainy" Piotr Kościński i Tatiana Serwetnyk kreślą portret Mirskiego: "to tajemnicza postać (...) urodzony w Wilnie, obecnie mieszkający w Rydze, reprezentuje ugrupowanie mniejszości rosyjskiej Centrum Zgody. Jego działania są kłopotliwe, zwłaszcza dla polskich eurodeputowanych pracujących na rzecz Ukrainy. – Zakładając w europarlamencie grupę Przyjaciele Ukrainy odciąga uwagę eurodeputowanych od oficjalnego komitetu współpracy Parlament Europejski – Ukraina". I dalej: "O Mirskim łotewscy dziennikarze śledczy pisali "poseł-dłużnik" i "poseł-gracz". Znany jest z tego, że po wyjściu z łotewskiego Sejmu kierował się do salonu gier Melnais kaķis (...). Socjolog z Uniwersytetu Łotewskiego prof. Aigar Freimanis pytany, jak Mirski jest oceniany na Łotwie, odpowiada: – Jest politykiem lokalnym, niezauważalnym. Zasłynął w prasie głównie ze skandali obyczajowych. Trudno znaleźć osobę, która potrafiłaby określić, jakie on ma poglądy, co zamierza. To, że został eurodeputowanym, wywołało kontrowersje w samym Centrum Zgody. Nikt też nie wie, czym konkretnie zajmuje się w Parlamencie Europejskim".
Więcej informacji na portalu rp.pl.
W tym samym numerze "Rzepa" dotyka także afery "Swedbanku" na Łotwie ("Łotysze boją się o swoje oszczędności"). Jak wiadomo, z niedzieli na poniedziałek doszło w łotewskich miastach do szturmu na automaty, a w konsekwencji utraty kilkudziesięciu milionów dolarów przez "Swedbank". T. Serwetnyk pisze o kulisach wydarzeń i porusza wątek polityczny: "podejrzenia padły na rosyjską młodzieżówkę "Jedna Łotwa". W zeszłym roku w grudniu jej liderzy apelowali do Łotyszów, by wzięli udział w akcji Bankrut-2010 przeciwko "swawoli bankierów, którzy doprowadzili Łotwę do kryzysu". Aktywiści Jednej Łotwy wyczyścili wtedy z gotówki bankomaty Swedbanku i innych instytucji. – Tym razem to nie my. Ludzie sami podjęli taką decyzję. A może to amerykańskie służby specjalne? – pytał dziennikarzy przywódca organizacji Eduard Swatkow". Edward Swatkow to postać znana użytkownikom polskiego Internetu z wywiadu jaki przeprowadził z nim publicysta portalu Geopolityka.org Mateusz Piskorski (polemikę z wywiadem można było przeczytać na portalu politykawschodnia.pl). Wg Serwetnyk: "niektórzy twierdzą, że do upadku Krajbanki doprowadziła polityka. Mówią o związkach Antonowa z merem Rygi Nilem Uszakowem z rosyjskiego Centrum Zgody". Znany łotewski politolog Ivars Ījabs odpowiada jednak Tatianie Serwetnyk: "Moim zdaniem wnioski te są wątpliwe”. Według niego w przypadku Swedbanku chodzi o zwykłą panikę, którą pogłębia jeszcze słabość instytucji, takich jak Komisja Nadzoru Finansowego".
Ten sam numer "Rzeczpospolitej" przynosi informacje na temat działalności Aleksandra Mirskiego (jednego z dziewięciu łotewskich europosłów; jak pisze Aleksander Radczenko ostatnio wraz z Waldemarem Tomaszewskim głosował przeciwko uchyleniu immunitetu Wiktorowi Uspaskichowi). W artykule "Zagadkowy "przyjaciel Ukrainy" Piotr Kościński i Tatiana Serwetnyk kreślą portret Mirskiego: "to tajemnicza postać (...) urodzony w Wilnie, obecnie mieszkający w Rydze, reprezentuje ugrupowanie mniejszości rosyjskiej Centrum Zgody. Jego działania są kłopotliwe, zwłaszcza dla polskich eurodeputowanych pracujących na rzecz Ukrainy. – Zakładając w europarlamencie grupę Przyjaciele Ukrainy odciąga uwagę eurodeputowanych od oficjalnego komitetu współpracy Parlament Europejski – Ukraina". I dalej: "O Mirskim łotewscy dziennikarze śledczy pisali "poseł-dłużnik" i "poseł-gracz". Znany jest z tego, że po wyjściu z łotewskiego Sejmu kierował się do salonu gier Melnais kaķis (...). Socjolog z Uniwersytetu Łotewskiego prof. Aigar Freimanis pytany, jak Mirski jest oceniany na Łotwie, odpowiada: – Jest politykiem lokalnym, niezauważalnym. Zasłynął w prasie głównie ze skandali obyczajowych. Trudno znaleźć osobę, która potrafiłaby określić, jakie on ma poglądy, co zamierza. To, że został eurodeputowanym, wywołało kontrowersje w samym Centrum Zgody. Nikt też nie wie, czym konkretnie zajmuje się w Parlamencie Europejskim".
Więcej informacji na portalu rp.pl.
niedziela, 11 grudnia 2011
Mały naród i wielka polityka...
Liwowie to temat rzadko goszczący w polskich mediach. Wyjątek stanowią periodyki poświęconego regionowi Morza Bałtyckiego (tj. choćby "Świat Inflant") czy portale takie jak "Panorama Kultur". W polskich publikacjach książkowych temat odżył dzięki niestrudzonemu Tadeuszowi Zubińskiemu. Chyba nikt w Polsce nie zauważył jednak wyboru liwskiego posła do Sejmu we wrześniu tego roku...
środa, 7 grudnia 2011
Żydowska wystawa w Centrum Litewskim
6 grudnia o godz. 18:00 w Centrum Litewskim przy Ambasadzie Litwy w Warszawie odbył się wernisaż wystawy "Twarze Żydów Europy Wschodniej i ich świat". Jest to zbiór litografii wykonanych w czasie i bezpośrednio po I wojnie światowej przez Hermanna Strucka (1876-1944) na terenach b. Wielkiego Księstwa Litewskiego i Inflant. Urodzony w stolicy Prus Struck był tzw. Westjude ("Żydem Zachodnim"), studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Berlinie. Choć był Żydem zasymilowanym (a dodajmy, że Westjuden często gardzili swoimi wschodnimi braćmi – Ostjuden, jako ciemną, kurczowo trzymającą się tradycji masą) zaznał dyskryminacji: w 1899 r. zakazano mu wykładania w Akademii. Od tego czasu swoje prace podpisywał hebrajskim imieniem Chaim Aaron ben David, zaangażował się także w ruch syjonistyczny. W czasie I wojny światowej – mimo przykrości doznanych od wilhelmińskich Niemiec – zgłosił się na ochotnika do armii cesarskiej (za męstwo, jak wielu Żydów, dostał Krzyż Żelazny). W 1917 r. został referentem ds. żydowskich przy Oberkommando Ost – zarządzie frontu wschodniego idącego wówczas w poprzek terenów Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Właśnie wtedy powstały zaprezentowane na wystawie litografie. Możemy się na nich zapoznać z "typami żydowskimi" (Żydami religijnym, młodzieżą żydowską świecką i religijną, rzemieślnikami, ludźmi napotkanymi na ulicy) oraz wyobrażeniami ludności miejscowej (polskiej i litewskiej). Na drugą część ekspozycji składają się widoki b. Wielkiego Księstwa Litewskiego z okresu okupacji niemieckiej. Zwiedzający ujrzą głównie trzy stolice gubernialne: Wilno, Kowno oraz Grodno, mamy tu jednak także całkiem sporą kolekcję "białostocką" (gwoli przypomnienia: Białystok od 1807 r. wchodził w skład tzw. Ziem Zabranych, a nie "Kongresówki"), a trafiają się widoki z mniejszych miast litewsko-białoruskich (Szawle – Lida). Dwie litografie nie dotyczą Litwy, lecz Inflant (targ w Mitawie, Żydówka z Rygi) i są łotewską "wklejką" do tej litewsko-polsko-białoruskiej wystawy. Wśród zaprezentowanych dzieł znane każdemu widoki: Ostra Brama, klasztor w Pożajściu, rynek z "łabędziowym" ratuszem kowieńskim, nadniemeński pejzaż Grodna. "Mniej znane" dotyczą miejsc szczególnie ważnych dla żydów (tj. np. cmentarz żydowski w Wilnie).
Wszystkie litografie podpisane są w trzech językach: polskim, litewskim i niemieckim (czy tak nie mogłoby być na co dzień i w Polsce, i na Litwie?), choć zabrakło (dlaczego?) języka, którym w owym czasie mówiła zdecydowana większość ludności żydowskiej: jidysz. Zostawia to pewne uczucie niedosytu, większe niż zauważony przez gości z Mińska brak białoruskiego (Grodno było na początku XX w. raczej żydowsko- i rosyjskojęzyczne). Wystawa po jej obejrzeniu – to wrażenie nie tylko moje – wywołuje ducha tęsknoty za zniszczoną przez europejskie totalitaryzmy wschodnioeuropejską wielokulturowością. Z drugiej strony znak zapytania: jak wielokulturowość sprawdziłaby się w świecie, w którym przez kilkadziesiąt lat skutecznie oduczyliśmy się codziennego funkcjonowania z "tym innym" (piszę o "Koronie – PRL", nie "LSRR – WKL", to odrębne światy).
Ekspozycję, zorganizowaną przez Ambasadę Republiki Litewskiej w Warszawie oraz Fundację "Żyd Niemalowany. Muzeum Wieczny Tułacz", będzie można zwiedzać do 5 stycznia 2012 od poniedziałku do piątku w godzinach 10.00 - 17.00. Zaprezentowane litografie są częścią kolekcji Alicji Schottlas.
T.O.
Rekomendacje internetowe:
http://zyd-niemalowany.pl/ambasada_litewska/ (możliwość zapoznania się z online z niektórymi pracami prezentowanymi na wystawie).
http://en.wikipedia.org/wiki/Hermann_Struck (nota biograficzna w Wikipedii, por. także inne wersje językowe)
Na zdjęciu: Hermann Struck (Wikimedia Commons); plakat wystawy
niedziela, 4 grudnia 2011
Przychodzą i odchodzą...
Rok 2011 przejdzie do historii politycznej krajów bałtyckich nie tylko jako dwudziesta rocznica niepodległości, okres zadrażnień polsko-litewskich czy zamieszania związanego z rozwiązaniem Sejmu Łotewskiego. To także czas partyjnych przemeblowań w trzech państwach. W marcowych wyborach mandatów w Riigikogu nie uzyskały Estoński Związek Ludowy (Eestimaa Rahvaliit, ERL) oraz Estońska Partia Zielonych (Erakond Eestimaa Rohelised, EER). Na Litwie rozwiązał się ważny kiedyś gracz na scenie politycznej Nowy Związek – Socjalliberałowie (vide: notka z lutego b.r. na tym blogu), zaś Partia Wskrzeszenia Narodowego znalazła bezpieczną przystań w szeregach Związku Liberałów i Centrum (przy okazji: cały czas nie doszło i chyba już nie dojdzie do zjednoczenia litewskiego ruchu liberalnego). W lipcu b.r. ważny moment przeżyła Łotwa: rozwiązaniu uległa działająca od 1998 r. Partia Ludowa, przez lata najważniejsze ugrupowanie na scenie politycznej, ostatnimi czasami o bardzo niskim zaufaniu społecznym. W tym samym miesiącu zniknęły ze sceny dwie partie nacjonalistyczne, jednocząc siły we wspólnym froncie pod nazwą "Visu Latvijai!" – TB/LNNK, zaś w sierpniu "Jedność" została już nie tylko luźnym pospolitym ruszeniem przedwyborczym, ale regularną partią (ze sceny znikną zatem rychło Nowa Era, Związek Obywatelski i Stowarzyszenie na Rzecz Innej Polityki). Kilka dni temu Związek Obywatelski Kristovskisa zlikwidował swą stronę internetową (jak jedność, to jedność...).
1 grudnia 2011 odeszło do historii ugrupowanie LPP/LC, powstałe w 2007 r. w wyniku fuzji Pierwszej Partii Łotwy i Łotewskiej Drogi. Za rozwiązaniem partii opowiedziała się większość delegatów. Teraz kolejne ruchy na lokalnych scenach politycznych, bo oddziały LPP/LC będą się przekształcać w nowe ugrupowania na własną rękę (zjednoczenie może przed wyborami do Sejmu w 2014 r.). W stolicy powstanie Partia Ryska pod kierownictwem wiceburmistrza Andrisa Ameriksa, zaś w Daugavpils, budząca skojarzenia z Turcją, Partia Rozwoju ("Attīstības partija") burmistrz Żanny Kulakovej. Skądinąd w stolicy Łatgalii ma powstać także inna partia miejska ("Nasza Partia") – dla wielu obserwatorów sceny politycznej powoli przestaje to być czytelne...
Zapraszam do lektury tekstu "Buldożer już nie pojedzie? Ainārs Šlesers odszedł z polityki" na portalu politykawschodnia.pl poświęconego likwidacji LPP/LC.
1 grudnia 2011 odeszło do historii ugrupowanie LPP/LC, powstałe w 2007 r. w wyniku fuzji Pierwszej Partii Łotwy i Łotewskiej Drogi. Za rozwiązaniem partii opowiedziała się większość delegatów. Teraz kolejne ruchy na lokalnych scenach politycznych, bo oddziały LPP/LC będą się przekształcać w nowe ugrupowania na własną rękę (zjednoczenie może przed wyborami do Sejmu w 2014 r.). W stolicy powstanie Partia Ryska pod kierownictwem wiceburmistrza Andrisa Ameriksa, zaś w Daugavpils, budząca skojarzenia z Turcją, Partia Rozwoju ("Attīstības partija") burmistrz Żanny Kulakovej. Skądinąd w stolicy Łatgalii ma powstać także inna partia miejska ("Nasza Partia") – dla wielu obserwatorów sceny politycznej powoli przestaje to być czytelne...
Zapraszam do lektury tekstu "Buldożer już nie pojedzie? Ainārs Šlesers odszedł z polityki" na portalu politykawschodnia.pl poświęconego likwidacji LPP/LC.
Subskrybuj:
Posty (Atom)