piątek, 3 lutego 2012

Towarzystwo Radiotechniczne „ELEKTRIT” – historia Polski w pigułce.

Wśród wielu publikacji o Litwie, które ukazały się w 2011 r., zwraca uwagę wydana własnym sumptem przez Henryka Berezowskiego książka "Towarzystwo Radiotechniczne Elektrit: Wilno 1925-1939". Gdy myślimy o historii międzywojennego Wilna najczęściej przychodzą do głowy albo wydarzenia polityczne, albo sprawy związane z kulturalno-naukowym życiem miasta (Uniwersytet Stefana Batorego, Instytut Naukowo-Badawczy Europy Wschodniej, Teatr na Pohulance, grupa "Żagary"). Mało pisze się o radiofonii na Kresach Północno-Wschodnich, choć nowoczesna jak na owe czasy stacja Polskiego Radia w Baranowiczach do dziś budzi podziw Białorusinów odkrywających "niesowiecką" przeszłość miasta. Niewystarczająco dobrze znane Polakom z "Korony" jest powstałe w 1925 r. i działające do wybuchu wojny "Towarzystwo Radiotechniczne "Elektrit". W ubiegłym roku postanowił nam je przybliżyć Henryk Berezowski.

Historia zakładu zaczyna się od założenia przez Samuela i Hirsza-Grzegorza Chwolesów oraz Nachmana Lewina sklepu przy ul. Wileńskiej, w którym mieścił się warsztat radiotechniczny naprawiający sprzęt radiowy (1925). Dwa lata później spółka rozpoczęła montaż i sprzedaż własnych odbiorników, później bardzo szybko przyszła – wraz z uruchomieniem stacji Polskiego Radia w Wilnie – produkcja podzespołów radiowych. W 1934 r. towarzystwo uzyskało licencję austriackiej spółki "Minerwa", dzięki której na polski rynek trafiły odbiorniki produkowane na Kresach (w międzyczasie przeniesiono siedzibę spółki na ul. Szeptyckiego).

Jak żartowano w międzywojniu, mieszkańcy pozbawionego zakładów przemysłowych Wilna "dzielili się na tych, co w "Elektricie" pracują, i na tych, którzy mają nadzieję tam pracować" (z opinii inż. Feryszki). Firma, której zakłady mierzyły ponad 10.000 m² powierzchni, zatrudniała z górą tysiąc pracowników (jak na Wilno liczba imponująca). Towarzystwo wprowadzało co sezon nowe modele radioodbiorników (by podać wybrane modele: "Komandor" – "Transmare" – "Colonel" – "Hejnał"; ich nazwy częściowo były wzorowane na produktach wiedeńskiej "Minerwy"). Eksportowało produkty do Estonii, Wielkiej Brytanii, Skandynawii, Portugalii, Związku Południowej Afryki czy Palestyny. Delegatury spółki otwierano nie tylko w miastach polskich, ale także np. w Sofii czy Helsinkach (w książce możemy zobaczyć zarówno zdjęcia przedstawicielstw, jak i reklamy skierowane na polski i międzynarodowy rynek). W przedsiębiorstwie działała własna gazeta ("Elektrit-Radio. Wiadomości techniczne Zakładów Elektrit w Wilnie"), związki zawodowe (i mniej, i bardziej "czerwone"), a także... Robotniczy Klub Sportowy z sekcjami pływacką, futbolową czy bokserską. Jak przypomina Henryk Berezowski wielu ze sportowców RKS wywalczyło medale. Nie było jednak "różowo": nie tylko ze względu na kryzys lat 30-tych i specyficzny czas prasy – pracowników zatrudniano na okres od jesieni do wiosny, później musieli sobie radzić sami – ale także konkurencję (do radiowych potentatów należały wówczas takie spółki jak "Marconi" czy "Philipps") wypominającą szefostwu spółki żydowskie pochodzenie. Rok 1938 r. przynosi anschluss Austrii i zerwanie współpracy z wiedeńską "Minerwą" (skądinąd: w książce zamieszczono piękne pocztówki wydawane przez austriacką spółką z Wilnem jako miastem... pełnym cebulastych cerkwi! – piękny przyczynek do tego, jak nasz region widzieli przedstawiciele "Mitteleuropy"). Smutne memento przed ostatecznym końcem wileńskich zakładów.

Kres działalności "Elektritu" – choć jak się okazało, było "życie po śmierci" – przyniosła II wojna światowa. Po zajęciu Wilna przez Sowietów, jeszcze w trakcie "pierwszej okupacji", cały dobytek towarzystwa wywieziono do Mińska, by "na surowej ziemi", praktycznie od zera wybudować Zakłady Radiowe im. Wiaczesława Mołotowa (autor daje malowniczy, choć smutny opis budowy – zwykłych mińszczan wyrzucano wówczas z domów, by mogli się w nich osiedlić pracujący nad budową "radiowego imperium"). To w tych zakładach, przemianowanych na Mińskie Zakłady Aparatury Pomiarowej im. Włodzimierza Lenina, produkowano słynne radia "Mińsk", do złudzenia przypominające produkty Elektritu. Dziś, jak wskazują fragmenty z forum internetowego zamieszczone w książce Berezowskiego, mało kto na terenie krajów WNP zdaje się przyjmować prawdę skąd naprawdę wywodzą się odbiorniki "Mińsk", "Marszałek" czy "Pionier".

Henryk Berezowski, "Towarzystwo Radiotechniczne Elektrit: Wilno 1925-1939", nakład własny, Warszawa 2011, ss. 128. (Książka, oddając hołd wielonarodowościowemu Wilnu, zawiera streszczenia w językach angielskim, niemieckim, rosyjskim, litewskim i hebrajskim).

3 komentarze:

  1. Pięknie napisane. Dziękuję. Szkoda, że do niewielu ludzi to dociera.
    radioretro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. С вами согласен. Интересно, что вас, как и меня зовут Генрих. Может быть в книге Томаса Оточи есть фото братьев Хволесов и Нахмана Левина. Я был близко знаком с Вениамином Пумпянским, работником этого завода, впоследствии первым главным инженером Минского радиозавод и начальником СКБ. Мой имейл: genrut@gmail.com Буду рад с вами пообщаться непосредственно. Генрих

      Usuń
  2. Пишу по русски. Статья о истории Электрита, с которого началась история белорусского радио, очень интересна. Но хотел бы увидеть фото братьев Хволесов и Наума Левина. Генрих Рутман

    OdpowiedzUsuń