piątek, 14 października 2011

W Windawie zapłacimy wentami…

W zeszłym tygodniu zmęczoną koalicyjnymi przepychankami Łotwę obiegła sensacja: Ventspils (d. Windawa) będzie mieć własną walutę... O planach jej wprowadzenia na zwołanej specjalnie konferencji prasowej poinformował burmistrz portowego miasta, oligarcha, wielki przegrany wrześniowych wyborów, Aivars Lembergs. Jak zauważył Lembergs miasto ma już niektóre atrybuty charakterystyczne dla państwa: herb, hymn i flagę, a dojdą przedstawicielstwa dyplomatyczne zagranicą, członkostwo w ONZ, stowarzyszenie z Łotwą oraz ... wybory do lokalnej legislatywy. Przy okazji: dobrą tradycją Ventspils są od lat obchody Nowego Roku z 33 minutowym opóźnieniem w stosunku do Rygi. Kurlandzka Windawa leży bowiem geograficznie bliżej Warszawy i Berlina niż stolica Łotwy... Po ubiegłotygodniowej konferencji niektórzy zaczęli pytać o stan zdrowia Lembergsa, zaś przedstawiciele Partii Reform Zatlersa zapowiedzieli zgłoszenie planów wprowadzenia odrębnej waluty do prokuratury (brak poczucia humoru?).

Jak zapowiedziano, tak zrobiono. W środę na konferencji prasowej w Rydze (dziennikarze nie musieli się kłopotać i nadrabiać kilometrów) publicznie zaprezentowano miejską walutę ("vents"), której kurs wynosi 1:100 w stosunku do łata (łat jest walutą silniejszą). Wentem będzie się można rozliczać w miejscach turystycznych: w planetarium, parku wodnym, stoku narciarskim "Lemberga hūte", zamku liwońskim, hotelu "Ostmala" czy niektórych kawiarniach i restauracjach. Do obiegu zostaną wpuszczone następujące nominały: 5, 10, 20, 50 i 100 (w formie banknotów).

Pierwsze 1000 wentów od burmistrza otrzymali rzeźbiarz Gļebs Panteļejevs, architekt Pēteris Bajārs i aktor Jakovs Rafalsons. Wg Lembergsa "Ventspils jest tak odrębny i unikalny, że koncepcja własnej waluty wydaje się naturalna. Miasto ma swą flagę, swój język (?) i nawet własną strefę czasową, więc decyzja o wprowadzeniu wenta jest zgodna z prawem". Dodał, że pierwsze próby wprowadzenia odrębnego środka płatniczego miały już miejsce w 1990 r., jednak dziś "o nowych wentach mówi już cała Łotwa, a wkrótce będzie mówić cała Baltija i inne kraje Europy, bo każdy, kto do 1 grudnia b.r. przyjedzie do Ventspils otrzyma 300 wentów. Turysta podążą za pieniędzmi, ale pieniądze trzeba zarobić! Dlatego wypracowaliśmy mechanizm nie tylko wydatkowania, ale także zarobkowania, który pozwoli każdemu mieć pieniądze". Tyle Lembergs.

Nadmorski Ventspils jest już po sezonie letnim. Amatorzy jesiennych spacerów po plaży mogą odwiedzić miasto jeszcze przez dwa miesięcy, by za darmo uzyskać wenty. Przyjechać warto na pewno także w 2012 r., zwłaszcza, że szykuje się kilka nowych atrakcji...

PS. Świeżo wydrukowane wenty można obejrzeć na stronie ventspils.lv (zakładka: "Ventspils pilsētai sava nauda - venti (FOTO, VIDEO)").

czwartek, 6 października 2011

Krzysztof Buchowski w "Radiu Wnet"...

Jeśli znudzili Wam się niekompetentni politycy wypowiadający się na tematy litewskie, zapraszam dziś do wysłuchania rozmowy z prof. Krzysztofem Buchowskim – wykładowcą Uniwersytetu w Białymstoku, autorem publikacji "Polacy w niepodległym państwie litewskim 1918-1940" (1999), "Panowie i żmogusy. Stosunki polsko-litewskie w międzywojennych karykaturach" (2004), "Litwomani i polonizatorzy. Mity, wzajemne postrzeganie i stereotypy w stosunkach polsko-litewskich w pierwszej połowie XX wieku".

Wraz z autorem bloga "Spotkania polsko-litewskie" kol. Dominikiem Wilczewskim rozmawiać będziemy na temat historii relacji polsko-litewskich w ostatnich dwóch stuleciach (miłośnicy historii W.X.L. niech wybaczą…), a także problemach we wzajemnym postrzeganiu obu narodowości...

Audycja "Kącik Bałtycki" w "Radiu Wnet" dziś o godz. 19 czasu warszawskiego (o godz. 20 czasu wileńskiego i ryskiego). Można będzie słuchać przez Internet (www.radiownet.pl), a następnie odsłuchać po zamieszczeniu podcastu.

Zapraszam!

Kto się bogaci w Estonii...

Jak co roku pismo "Äripäev", obok "Dziełowych Wiedomosti" najbardziej prestiżowa gazeta biznesowa w Estonii, opublikowała listę "TOP 500" – najbogatszych przedsiębiorców zarejestrowanych w Estonii (niekoniecznie z obywatelstwem tego kraju). Jest dużo przesunięć, niespodzianek, a także nieuchronnych w wieloetnicznym regionie bałtyckim kontekstów narodowościowych. Na pierwszym miejscu znalazł się Hillar Teder – właściciel sieci supermarketów "O’Key", które podbiły Sankt Petersburg (majątek sięgający prawie 400 milionów euro), kolejne pozycje zajęli Fiodor Berman i Oleg Ossinowski – potentaci "stoczniowy" i "transportowy" (majątki ponad połowę mniejsze niż w przypadku "jedynki"). Wśród szczęściarzy dostrzeżemy znanych z poprzednich rankingów Toomasa Annusa, Marcela Vichmanna i Armina Karu (ostatni jest właścicielem "Olympic Casino Group").

Chcących się dowiedzieć więcej, zapraszam na stronę politykawschodnia.pl. Jutro znajdzie się tam osobny artykuł poświęcony rankingowi...

wtorek, 4 października 2011

Konsolidacja na Litwie

Cały czas koncentrujemy się na Łotwie, a warto zajrzeć, co za miedzą. Sezon polityczny dopiero będzie się rozkręcać – w październiku przyszłego roku wybory, jednak warto śledzić już teraz, co się dzieje na litewskiej scenie politycznej. Od kilkunastu miesięcy trwa na niej tzw. konsolidacja (zjawisko dobrze nam znane z Łotwy). Na tym blogu informowano już np. o połączeniu się Nowego Związku A. Paulauskasa z Partią Pracy Uspaskicha: zawarcie małżeństwa nie przebiegło bez problemów, bo z Nowym Związkiem pożegnała się spora grupa działaczy, która przeszła do liberałocentrystów (LiCS) zakładając tam "frakcję socjalliberalną". Teraz właśnie kolej na polityczne centrum: niedawno postanowiono o połączeniu LiCS z Partią Odrodzenia Narodowego (TPP). Złośliwi mówią, że polityczny karzeł wziął drugiego karła pod rękę... Warto jednak tej fuzji przyjrzeć się z bliska. Dlatego polecam artykuł redakcyjnego kolegi Dominika Wilczewskiego na portalu "politykawschodnia.pl" poświęcony właśnie temu mariażowi: "Partie środka jednoczą siły" (26.IX.2011 r.).

Link zewnętrzny: http://politykawschodnia.pl/index.php/2011/09/25/wilczewski-litwa-partie-srodka-jednocza-sily/

Na Łotwie gorąco...

Od napisana ostatniej notki na blogu minęło kilka tygodni, a dzieje się, co zrozumiałe, w łotewskiej polityce więcej niż zwyczajnej jesieni. Od trzech tygodni trwają rozmowy koalicyjne między Związkiem Reform Zatlersa i "Jednością", których końca nie widać, a trzeba jeszcze przejść do najważniejszego pytania: z kim oba ugrupowania będą rządzić. Kilka dni temu ZRP podjęła decyzję o włączeniu Centrum Zgody (SC) do koalicji rządowej – notabene "za" głosowali wszyscy członkowie klubu poselskiego, zaproponowano "Jedności" zachowania stanowiska premiera dla Dombrovskisa pod warunkiem wsparcia sojuszu z SC, jednak na Łotwie nic nie jest takie proste. "Vienotība" wyczuwając jak bardzo niepopularna w elektoracie jest koalicja z Rosjanami (a trzeba dodać, że "Jedności", inaczej niż u Zatlersa, grozi także rozłam w klubie sejmowym), zaczęło się od tego wariantu zdecydowanie dystansować, proponując sojusz "łotewskiej trójki": ZRP – "Jedność" – narodowcy. Od niedzieli media żyją z kolei inną propozycją: tzw. koalicją tęczy (varavīksnes koalicja), w zależności od wersji: wszystkich ugrupowań w Sejmie, względnie wszystkich partii poza nieakceptowanym przez Zatlersa Związkiem Zielonych i Rolników. Wersję nr 1 zaakceptował ZZS, wersję nr 2 ZRP, sceptycznie na jej temat wypowiadają się z kolei działacze Centrum Zgody, a pomysł odrzucili narodowcy. Czy to kolejny wybieg w negocjacjach koalicyjnych, czy wyjście z pata? Tymczasem wśród łotewskich narodowców, ale także w elektoratach "Jedności" i ZRP zaczyna narastać zaniepokojenie, że we władzach znajdą się Uszakow i Urbanovičs. Gdyby decyzja zapadła, można spodziewać się masowych protestów, a nawet niepokojów społecznych. Wykluczając na razie czarny scenariusz (nie ma co straszyć) trzeba zadać sobie pytanie na temat, nazwijmy to, inżynierii politycznej. Na ile politycy mają prawo układać za pomocą kalkulatorów i komputerów różne modele koalicyjne, nawet słuszne i korzystne dla kraju, ale nie do przyjęcia dla własnego elektoratu? Słusznie wyczuwa to "Jedność", rozumie to Zatlers, choć ostatni jest zdeterminowany, by stworzyć wspólny rząd z SC. Dziwi to o tyle, że to m.in. przez tę partię stracił szansę na reelekcję. W szeregach "Jedności" i ZRP, które od tygodni nie mogą dojść do porozumienia, wyczuwa się nerwowość: zatleryści wypominają centroprawicy sprawę "air Baltic", a sam Zatlers dał ostatnio do zrozumienia, że "są moralne powody, by Solvita Āboltiņa nie stanęła ponownie na czele Sejmu" (na Łotwie "wiem, ale nie powiem" trzyma się dobrze, także w ustach eksprezydenta).

Jak będzie, zobaczymy, chętnie poleciłbym tekst, który napisałem dla portalu "Polityka Wschodnia" ("Koalicja Zatlers–"Jedność". Czy skończy się jak POPiS?", polityka wschodnia.pl), ale mam świadomość, że sytuacja jest tak dynamiczna, iż artykuł pisany w nocy z 28 na 29 września może być w niektórych miejscach nieaktualny. Wciąż aktualne jest za to pytanie: czy "cudowne małżeństwo" (po prawdzie: nigdy nie było "małżeństwem", ani "cudownym", choć takim chciał je widzieć elektorat) "Jedności" i Zatlersa rozejdzie się w takich okolicznościach jak POPiS? O ile tydzień temu dawałem takiemu rozwiązaniu tylko 30-40% szans, dziś zastanawiam się, co się musi stać, żeby obie partie się porozumiały...