czwartek, 24 listopada 2011

"Nasz patriotyzm, ich szowinizm?"

Niedawno z kolegą zajmującym się Litwą narzekaliśmy, że nie doczekaliśmy się w Polsce ani wywiadów – rzek ze znanymi postaciami litewskiej polityki (to jeszcze można by zrozumieć), ani ich solidnych biografii tłumaczonych na polski. W warszawskich bibliotekach dostępne są, nieprzełożone z litewskiego: autobiografia przywódcy Sąjūdisu "Lūžis prie Baltijos: politinė autobiografia" (Wilno 1997 r.), biografia Algirdasa Brazauskasa pióra Gediminasa Ilgūnasa ("Algirdas Brazauskas", Wilno 2009 r.), a także wspomnienia pierwszego prezydenta RL (A. Brazausks, "Penkeri Prezidento metai: ivykiai, prisiminimai, mintys" (Wilno 2000 r.). Niełatwo mają także zainteresowani historią Litwy przedwojennej: biografia Antanasa Smetony dostępna jest w Polsce także po litewsku (Liudas Truska, "Antanas Smetona ir jo laikai", Wilno 1996 r.). Chlubny wyjątek stanowi wydana w 2009 r. w Toruniu publikacja "Alma i Valdas: nasz los – Litwa" (tytuł oryginału: "Likimo vardas – Lietuva", następnie "Alma"). Przetłumaczona przez Beatę Piasecką książka jest w zasadzie jedyną dostępną w języku polskim publikacją na temat przywódców Republiki Litewskiej.

Kilka dni odbyła się prezentacja wywiadu – rzeki Mariusza Maszkiewicza (pierwszego przedstawiciela dyplomatycznego RP na Litwie po 1990 r.) z przywódcą Sąjūdisu Vytautasem Landsbergisem ("Nasz patriotyzm, ich szowinizm", Wydawnictwo "Adam Marszałek", Toruń 2011 r.). Organizowana z wielką pompą (przy udziale honorowego konsulatu Litwy w Toruniu oraz władz miejskich) i medialną oprawą (przy okazji: polska prasa znów podała, że Landsbergis to "pierwszy prezydent niepodległej Litwy") uroczystość wzbudziła kontrowersje polskich mediów na Litwie (zob. np. S. Tarasiewicz, "Skandaliczna wizyta Landsbergisa w Toruniu", infopol.lt z 21.XI.2011 r.; tutaj obszerny opis spotkania toruńskiego). Niektórzy pytali, czy w ogóle warto rozmawiać z kimkolwiek z prawej strony litewskiej polityki (lewa lepsza?), a zwłaszcza z Landsbergisem.

Nie będę oceniać książki nie przeczytawszy jej. Z pewnością wywiadów-rzek z politykami krajów nadbałtyckich do tej pory nie mieliśmy. Ten opublikowany w Toruniu niezależnie od zawartości posuwa nas do przodu. Trudno zresztą za sensowny uznać argument, by z Landsbergisem nie rozmawiać, bo to "nieprzyjaciel Polaków". Otóż z ideowymi oponentami rozmawia się często nawet i ciekawiej, jeśli ustawi się ich w pewnym kontraście do rozmówcy ("nie maluj mnie na kolanach, maluj mnie dobrze"). I tu muszę się zatrzymać, bo książki do tej pory nie miałem w ręku. Nie wiem zatem, jakie pytania pierwszemu przywódcy państwa litewskiego zadał ambasador Maszkiewicz. Znając go z publicznych wystąpień ufam, że znalazły się tam zagadnienia trudne (wskazuje zresztą na to pośrednio i sam tytuł).

Mariusz Maszkiewicz, Vytautas Landsbergis, "Nasz patriotyzm, ich szowinizm?", Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2011, ss. 168

sobota, 19 listopada 2011

Co o Bałtach w Bibliotece Sejmowej?

Przywiązanie do łóżka i komputera podczas nieplanowanej choroby bywa dobrą okazją, by przeczesać Internet pod kątem lituaniców, letoniców i estoniców. Interesujący jest zasób polskich bibliotek i czytelni związany z tematyką nadbałtycką. Najbogatsze zbiory posiada wciąż Biblioteka Narodowa w Warszawie (niektóre publikacje sięgają połowy XIX w.), ja przyjrzałem się jednak temu, co o Bałtach znaleźć można w Bibliotece Sejmowej (BS +ZHS, czytelnie na Wiejskiej i Stępińskiej). Co nowego? Poza pracą doktorską Łukasza Makowskiego ("System polityczny Łotwy i jego związki ze sferą gospodarczą w dobie trzeciej fali demokratyzacji", Toruń 2011), którą jakiś czas temu recenzowałem, świeżym drukiem pachnie wydana zestaw źródeł pod tytułem "Prigoworiennyje nacizmom: sbornik dokumientalnych swiditielstw o złodiejanijach niemieckich nacistow i ich posobnikow v gody giermanskoj okupaciji Łatwii w 1941-1945 gg" (fundacja "Istoriczieskaja pamjat’", Ryga 2011). "Historyczna Pamięć" – mająca swe oddziały i w Moskwie, i w Rydze, powstała w 2008 r. Wchodzących na jej stronę internetową wita piękna czerwona gwiazda przepasana wstążeczką św. Jerzego (takie wstążeczki noszą na Łotwie Rosjanie, którzy chcą zamanifestować, że niekoniecznie identyfikują się z czerwono-biało-czerwonym sztandarem). Fundacja kierowana przez Aleksandra Diukowa ma za zadanie m.in. badanie historii Rosji i krajów Europy Wschodniej, animowanie debat i "okrągłych stołów", a także współpracę badawczą z organami państwowymi Federacji Rosyjskiej. Wśród aktualności: trochę notek z krajów bałtyckich, m.in. "Czy na Litwie jest faszyzm?" (przedruk z "Kuriera Litewskiego"), a także komentarz współpracowniczki "Historycznej Pamięci" Ludmiły Worobiowej do słów Inesisa Feldmanisa (odpowiedzialnego ze strony łotewskiej za organizację komisji historyków) na temat uznania przez Rosję okupacji Łotwy. Jak twierdzi Worobiowa: "tezy o okupacji Łotwy wywołują u mnie wielkie wątpliwości, to polityczne sztampy, że niby Rosja była więzieniem narodów. Wszyscy zapominają, że sowiecka Łotwa była silnym, rozwijającym się krajem, a teraz bieduje". Książkę Worobiowej utrzymaną w podobnym tonie można przeczytać w Bibliotece Sejmowej ("Istorija Łatwii ot Rossijskoj Imperii k SSSR", Fundacja "Historyczna Pamięć", Moskwa 2009). W zasobie czytelni, z której korzystają (?) polscy parlamentarzyści aż roi się od prac polemicznych z oficjalną historiografią bałtycką. Można znaleźć np. publikację źródłową pod redakcją A. Sazonowa "Sowietskaja okkupacija" Pribałtiki w archiwnych dokumentach. Projekt „Argumenty istiny" (Instytut Badań Społeczno-Politycznych Rosyjskiej Akademii Nauk, Moskwa 2009), w której autor "rozprawia się z mitem sowieckiej okupacji" (z rosyjskojęzycznej recenzji w Internecie) . Ci, którzy wierzą w bałtycki "mit o ludobójstwie" (tak w Wilnie, Rydze i Tallinie określa się sowieckie praktyki wywózek, rozstrzeliwania elit, walki z kułactwem i "bandyckim podziemiem" z lat 1940-1956; takie stawianie sprawy spotyka się z ostrą kontrreakcją strony rosyjskiej i żydowskiej) szybko zrewidują go pod wpływem wydanej w 2007 r. w Moskwie książki Diukowa "Mif o gienocidie: repressii sowietskich włastiej w Estonii (1940-1953)". Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że w zasobie znajduje się także nieco bardziej obiektywna praca Jeleny Zubkowej "Pribałtika i Krieml 1940-1953" (Instytut Historii Rosji Rosyjskiej Akademii Nauk, Moskwa 2008), która oprócz polemiki z tezą o okupacji wskazuje na sowieckie represje wobec Bałtów. W bibliotece można się także zapoznać z estońskim punktem widzenia sprawy, sięgając po publikację Marta Laara "Wojna w lesie: walka Estonii o przetrwanie 1944-1956" (Kraków 2008).

Proporcje mówią jednak sama za siebie. Szczególny sentyment kupujący książki dla BS czuli chyba do wydawnictw MSW. Można np. przeczytać demaskującą "bałtycki faszyzm" książkę pod redakcją W. Bylinina: "Pribałtika: pod znakom swastiki (1941-1945): sbornik dokumientow" (Zjednoczona Redakcja MSW FR, Moskwa 2008), a także "NKWD – MWD SSSR w borbie z banditizmom i woorużiennym nacionalisticzieskim podpoliem na Zapadnej Ukrainie, w Zapadnoj Biełarusi i Pribałtikie (1939-1956): sbornik dokumentow"(red. N.I. Władimircew, A.I. Kokurin; to samo resortowe wydawnictwo, Moskwa 2008). Sprawy okupacji Łotwy, oczywiście tylko "niemieckiej" i "faszystowskiej", naświetla także praca "Unicztożit’ kak możno bolsze...” łatwijskije kollaboracionistskije formirowanija na territorii Biełorussii, 1942-1944 gg. Sbornik dokumentow" (redaktor D. S. Walijewa). Publicystyczna walka "z faszyzmem i nacjonalizmem" Łotyszy (Estończyków) nie tylko "historycznym", ale także "tu i teraz" zajmuje pokaźne miejsce na półkach BS, wystarczy sięgnąć po publikację Michaiła Krysina pod tytułem ("Pribałtijskij faszyzm: istorija i sowriemiennost’", Wydawnictwo Veče, Moskwa 2007), dotyczącą nie tylko II wojny światowej, ale i współczesnej polityki (rosyjskie media permanentnie określają współpracujące z PiS ugrupowanie TB/LNNK jako "faszystowskie"). Ci, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej na temat walki o "brązowego żołnierza" w Tallinie w 2007 r. (i wewnętrznych stosunków estońsko-rosyjskich) mogą to zrobić z... "centrolewicowego punktu widzenia" biorąc do ręki pracę Igora Rozenfelda pt. "Estonija do i poslie "bronzowoj noczi". Estonskaja riespublika 1991-2009. Lewocientriskij wzgliad" (Tartu 2009). Igor Rozenfeld to doktor nauk filozoficznych i były działacz Estońskiego Frontu Narodowego, dziś krytyk transformacji ustrojowej, dostrzegający pozytywy Estońskiej SRR, walczący z faszyzmem, nacjonalizmem i "prawicowym zagrożeniem". Dziennikarz Borys Buraczyński recenzując w 2010 r. tę książkę wytknął Rozenfeldowi stosowanie kalek typowych dla "stalinowsko-chruszczowowsko-breżniewowskiej historiografii", a całą pracę uznał za roczarowującą ("Борис Бурачинский: несколько слов о книге Игоря Розенфельда «Эстония до и после «бронзовой ночи»", dzd.ee z 19.10.2010 r.).

Kilka książek dostępnych w Sejmie to paranaukowa publicystyka związana z krytyką polityki integracji społecznej na Łotwie. Do rąk możemy dostać pracę pt. "Sowriemiennaja jewropejskaja etnokratija: naruszenije praw nacjonalnych mienszistw w Estonii i Łatwiji" (Fond Istoriczieskaja Pamjat’, Moskwa 2009), a także "Probliemy praw nacionalnych mienszistw w Łatwii i Estonii". Współautorem pierwszej z publikacji jest Władimir Buzajew, w latach 2002-2010 poseł na Sejm z listy "praw człowieka", z kolei wstęp do książki napisała posłanka do PE (z PCTVL) Tatiana Żdanok. Redaktorem drugiej z publikacji wydanej przez osławiony Instytut Demokracji i Współpracy w Paryżu jest W. Poleszczuk.

Starczy. Wydaje się, że bałtyści powyrywaliby sobie włosy z głowy, gdyby przejrzeli katalog biblioteczny w Sejmie. Nie chodzi o to, by nie prezentować czytelnikowi rosyjskiego punktu widzenia, bo i z takim zapoznać się muszą badacze historii regionu. Pytanie tylko, czy powinny być to "prace pierwszego kontaktu", względnie, czy należy dawać trybunę "historykom" z rosyjskiego MSW (bo np. praca Zubkowej została oceniona jako wartościowa) albo zacietrzewionym publicystom. Last but not least, współczesne pokolenie dość rzadko czyta bukwy, może więc warto by – łotewski nie każdy musi znać – zakupić nieco prac anglojęzycznych dotyczących historii Łotwy? Można polecić np. dostępne w Bibliotece Narodowej świetne kompendium historii Łotwy XX wieku: "History of Latvia: the 20th century" (pod red. Dainy Bleiere). Dla bardziej leniwych: "The A to Z of Latvia" autorstwa Andrejsa Plakansa (zawierająca m.in. słowniczek historycznych pojęć – praca "na rozgrzewkę").

Gwoli sprawiedliwości: w zasobie znajdują się prace niezmiernie interesujące i pożyteczne, zwłaszcza dotyczące Litwy, o której dużo się w Polsce wydaje (z Łotwą i Estonią gorzej). Wypada wymienić tu chociażby publikacje prof. prof. Piotra Łossowskiego i Jacka Zielińskiego, dr dr Przemysława Kierończyka i Małgorzaty Runiewicz, książkę "Polacy nad Dźwiną" pod redakcją prof. prof. Jacka Kurczewskiego i Małgorzaty Fuszary, godna polecenia jest także praca Marcina Kosienkowskiego pt. "Strategia adaptacyjna Federacji Rosyjskiej wobec państw bałtyckich" (Toruń 2006) i analizy OSW, by wymienić choć niektóre świetnie napisane prace (a jest ich więcej). Nie zmienia to jednak bardzo ponurego wrażenia, że księgozbiór dotyczący Łotwy i Estonii dobrany jest albo przypadkowo, albo z „klucza rosyjskiego”, co nie jest dobrą rekomendacją dla czytelnika z Warszawy. Trochę szkoda, bo Biblioteka Sejmowa to jednak prestiż.

piątek, 18 listopada 2011

Listopad miesiącem Łotwy*, czyli... Święto Niepodległości

Polskie i łotewskie święto niepodległości dzieli zaledwie tydzień w kalendarzu (11.11 – 18.11), za to znacząca różnica poziomu, jeśli chodzi o obchody. Zakazana po 1940 r. data przetrwała na emigracji i w sercach najbardziej antykomunistycznie nastawionej części społeczeństwa, za to po 1991 r. stała się spoiwem cementującym choć na moment podzielone z różnych przyczyn społeczeństwo. Dziś nawet burmistrz Rygi Nił Uszakow, którego partia oskarżana jest o niedostatecznie patriotyczną postawę, przywdział czerwono-biało-czerwoną wstążkę, a wcześniej przemówił w telewizji do obywateli (i po łotewsku, i po rosyjsku) ze świątecznym pozdrowieniem. Zwrócić się do obywateli nie omieszkali Valdis Dombrovskis, Andris Bērziņš i Solvita Āboltiņa. Ich pozdrowienia przeczytać można było nawet wchodząc na wzbogacony o świąteczny lay-out portal "draugiem.lv" (odpowiednik "Grona"). Specjalny list do przedstawicieli mniejszości narodowych z okazji Święta Niepodległości wysłał z kolei szef koalicyjnego już "Visu Latvijai!", co można wiązać z chęcią łagodzenia skrajnego wizerunku partii.

18 listopada, jak co roku, na uroczystej sesji zebrał się Sejm, który odwiedzili przedstawiciele korpusu dyplomatycznego. W katedrze św. Jakuba odbyło się ekumeniczne nabożeństwo z udziałem najwyższych osób w państwie, zaś pod Pomnikiem Wolności tradycyjnie już złożono kwiaty. Ze Świętem Niepodległości zbiegł się stołeczny festiwal "Staro Rīga" – program oświetlenia najważniejszych i najbardziej charakterystycznych budynków w mieście (Ratusz, Sejm, Dom Czarnogłowych, Opera Narodowa etc.). Spod budynku Uniwersytetu Łotewskiego pod Brackie Mogiły (odpowiednik warszawskiego Cmentarza Wojskowego) wyruszyli korporanci – marsz zgromadził prawie 1,4 tys. uczestników (i marsze, i korporacje są na Łotwie dużo liczniejsze niż w Polsce). Spod Pomnika Ulmanisa (ojca niepodległości Łotwy, a po 1934 r. dyktatora) pod Pomnik Wolności o godz. 19 ruszył organizowany przez "Visu Latvijai!" Marsz z Pochodniami („Lāpu gājiens”) – w imprezie nie budzącej na Łotwie aż takich kontrowersji jak warszawski Marsz Niepodległości wzięło udział kilkaset osób, w tym posłowie VL!-TB/LNNK. O godz. 20 pod Pomnikiem Wolności przemówienie do narodu wygłosił prezydent Bērziņš.

Atrakcje przygotowały i poszczególne samorządy. Miasto Ryga zaoferowało m.in. koncerty, wystawy, a także... bezpłatny transport miejski. Daugavpils niepodległość uczciło mszą katolicką (w Rydze odbyły się w tym czasie raczej nabożeństwa ekumeniczne), odsłonięciem tablicy upamiętniającej przedwojennego starostę i burmistrza Andrejsa Švirkstsa, projekcją filmu o 1945 r., a także koncertem na pl. Jedności ("Vienības laukums"). W Jełgawie uroczystości miejskie skoncentrowane były wokół pomnika pierwszego prezydenta Łotwy Jānisa Čakstego.

Święto Niepodległości obchodzone jest na pamiątkę proklamacji niezawisłości Łotwy przez Łotewską Radę Narodową (Latvijas Tautas padome, LTP) w dniu 18 listopada 1918 r. Zakazane przez Sowietów, odrodziło się w okresie Atmody. Opublikowana dziś w piśmie "Diena" ankieta przynosi wynik niejednoznaczny: 37% mieszkańców Łotwy zawsze lub prawie zawsze obchodzi święto, jedna trzecia jedynie od czasu do czasu, zaś 23% nie obchodzi go w ogóle. Najbardziej patriotyczni okazali się mężczyźni, etniczni Łotysze, mieszkańcy Widzemii i Zemgalii, a także mieszkańcy wsi, najmniej – osoby pozbawione obywatelstwa, Rosjanie i inne mniejszości, a także ryżanie. Chętniej świętują osoby zajmujące stanowiska kierownicze, specjaliści, osoby wielodzietne, a także z wysokimi dochodami, mniej afiszują się ze świętem osoby na podrzędnych stanowiskach czy bezrobotni. 37% pytanych (zwłaszcza młodzi) weźmie udział w obchodach organizowanych przez państwo (samorząd), 29% obejrzy je w telewizji, zaś 21% spędzi ten moment z bliskimi lub przyjaciółmi.

* "listopad jest łotewskim miesiącem" ("Novembris ir Latvijas mēnesis") – tydzień wcześniej ma miejsce na Łotwie inne ważne święto: Dzień Lāčplēsisa (obchodzony jako dzień wojska na pamiątkę oswobodzenia Rygi od armii Bermonta 11.11.1919 r.).

wtorek, 15 listopada 2011

Slalom Uszakowa

Poranna prasa łotewska przynosi kolejne informacje, kto podpisał się pod wnioskiem o referendum w sprawie nadania językowi rosyjskiemu statusu państwowego na Łotwie (przypomnijmy, że zbiórka podpisów organizowana jest od początku bieżącego roku przez stowarzyszenie Родной язык/Dzimtā valoda, a jego działacze muszą zebrać 154 tys. podpisów pochodzących od co dziesiątego uprawnionego do głosowania obywatela RŁ). Na liście znalazło się wielu prominentnych samorządowców Centrum Zgody (SC): burmistrz Rzeżycy Aleksandrs Bartašēvičs, wiceburmistrzowie Daugavpils Witalij Azarewicz (Vitālijs Azarevičs) i Wiaczesław Sziriakow (Vjačeslavs Širjakovs), burmistrz Zilupe Oleg Agafonow (Oļegs Agafonovs), a także wielu urzędników z rządzonego przez Rosjan ryskiego magistratu. Samorządowcy poszli przykładem Niła Uszakowa (od 2009 r. burmistrza stolicy, w tym roku kandydata SC na premiera), który przed wyborami zdystansował się od inicjatywy Władimira Lindermana, zaś tydzień temu uznał, że podpisać się jednak należy. W uzasadnieniu podał: "zarówno ja, jak i Centrum Zgody wciąż opowiadamy się za tym, by na Łotwie był tylko jeden język państwowy – łotewski. Jednak mający obecnie miejsce zbiór podpisów tylko w pewnym stopniu związany jest ze statusem języka rosyjskiego. To bardziej kwestia szacunku. Ludzie, którzy teraz podpisali się za przeprowadzeniem referendum, pokazali obecnie rządzącym politykom, że zbrzydło im obecne nastawienie władz i chcą zachować szacunek do samych siebie" (cytat za: "Ušakovs parakstījies par krievu valodu kā otru valsts valodu", "Diena", 8.XI.2011 r.). W dalszej części wypowiedzi stwierdził, ze Centrum Zgody wykazało bardzo dużo dobrej woli proponując trzyletnie memorandum na zagadnienia historyczno-narodowościowe, po wyborach spotkało się zaś z nawoływaniami do utworzenia "łotewskiej koalicji" w opozycji do SC. Czarę goryczy miała także przelać postawa ministrów z VL!-TB/LNNK (Gaidisa Bērziņša i Žanety Jaunzeme–Grende), którzy nie chcieli przyznać środków finansowych na przeprowadzenie referendum. Uszakow co prawda nie wierzy w sukces głosowania (proporcje etniczne wśród obywateli Łotwy są jak trzy do jednego, w dodatku przyznaniu rosyjskiemu statusu języka państwowego sprzeciwił się koalicjant Uszakowa Alfrēds Rubiks), ale uważa, iż "należy być razem z setkami tysięcy mieszkańców Łotwy, którzy chcą zachować poczucie szacunku do samych siebie". To ostatnie określenie ("pašcieņas izjūta") szef rządzącej Ryga koalicji powtarzał wielokrotnie.

Jaka jest faktyczna przyczyna slalomu Uszakowa wokół referendum? Nie należy wykluczać, że zdecydowały właśnie sprawy godnościowe: urazy związane z niewejściem do rządu, nacjonalistyczną retoryką VL!-TB/LNNK i budową rządu na bazie etnicznej, a nie programowej (na marginesie – koalicja "Jedności" z "Centrum Zgody" byłaby również egzotyczna programowo). Bardziej wnikliwy obserwator zauważy, że Uszakow znajduje się w sytuacji bardzo trudnej politycznie: mimo uznania de facto okupacji sowieckiej z 1940 r. i zgody na jeden język państwowy, nie udało mu się zapewnić wejścia SC do gabinetu Dombrovskisa. Z drugiej strony centrowy kurs Uszakowa był od początku kwestionowany przez część działaczy SC, a traktowany wrogo przez ugrupowanie Tatiany Żdanok (PCTVL). Po politycznej klęsce, jaka była w październiku udziałem Centrum, Uszakow musi pokazać muskuły, by uniknąć marginalizacji przez działaczy zarzucających mu "zdradę" i "zaprzedanie się partiom łotewskim", które skutkowało... (tu radykałowie triumfują!) ograniem Centrum w negocjacjach koalicyjnych. Bardzo możliwe, iż Uszakow boi się, że w obrębie SC lub poza nim (niekoniecznie na bazie dogorywającego PCTVL) mogłaby się pojawić jakaś alternatywa dla sfrustrowanego niewejściem do rządu (po raz trzeci) elektoratu. Szef SC chce tego uniknąć. Pytanie tylko, czy przybliża go to czy oddala od udziału we wspólnych rządach z Dombrovskisem i Zatlersem? Być może jednak nie to jest dziś głównym zmartwieniem rosyjskich polityków na Łotwie...

poniedziałek, 14 listopada 2011

Dzieje się w stolicy...

Od 13 do 27 listopada trwają w Warszawie organizowane już po raz kolejny Dni Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. Najbliższy tydzień bogaty będzie także w wydarzenia związane z Litwą, Łotwą i Estonią. I tak oto w czwartek dwie imprezy: Ambasada Republiki Litewskiej oraz Związek Pisarzy Litwy zapraszają na prezentację książki "Czeladnik czasu. Trójjęzyczny zbiór esejów na temat życia i twórczości Czesława i Oskara Miłoszów". Postać Czesława Miłosza (jako noblisty) znana jest uczniowi szkoły, sylwetka Oskara pozostaje obca często i dla studentów literatury. Będzie okazja, by nadrobić tę lukę. Tego samego dnia, choć o godzinę wcześniej (o 17-tej), debata polsko-litewsko-białoruska pod hasłem "Okupacja Wilna czy Polskie Kresy Wschodnie. Dwa spojrzenia na przeszłość polsko – litewską". Wśród gości: Jan Kieniewicz, Rimantas Miknys, Dangiras Mačiulis i Aleś Smalanczuk. Również w czwartek odbędą się w Warszawie obchody łotewskiego święta niepodległości. Za to w przyszłą środę 23 listopada w klubokawiarni "Podróżnik" na warszawskim Żoliborzu o swych estońskich pasjach podróżniczych opowiedzą Kazimierz Popławski (redaktor naczelny eesti.pl) oraz Piotr Manowiecki (Towarzystwo Narciarskie Biegówki). W Muzeum Sportu cały czas (do 31 stycznia 2012 r.) można oglądać wystawę "Estoński sport na starej fotografii" – zgromadzone zdjęcia pochodzą z lat 1877-1927.

Długo nie pisałem...

Długo już nie pisałem. Obiecuję, że nadrobię zaległości z nawiązką. Dla tych, którzy chcieliby przeczytać coś nowego na temat Łotwy polecam artykuły zamieszczone na portalu "Polityka Wschodnia": "Łotwa ma nowy rząd" (27 października) oraz "W Sejmie po łatgalsku?" (4 listopada). We wtorek powinna ukazać się recenzja książki "Śmierć Żydów. Fotografie", która nawiązuje do mordu na łotewskich Żydach dokonanego pod kurlandzką Lipawą.

Wkrótce i nowa notka na blogu.