niedziela, 31 lipca 2011

Dziś ostatni dzień lipca...

Są wakacje, czas leci szybko, aż trudno zauważyć, że od ostatniej notki pisanej na blogu minęły 3 tygodnie. A u Bałtów działo się przez ten czas sporo. 17 lipca odbyła się II tura wyborów w Kłajpedzie, którą wygrał Naglis Puteikis ze Związku Ojczyzny – na jesieni zobaczymy na ile trwale przełamał złą passę swojego ugrupowania. Wybryki nacjonalistów znów zepsuły międzynarodową reputację Litwy: 10 lipca neonazistowscy wandale zniszczyli miejsce pamięci w Ponarach, zaś kilka dni temu media podały informację o organizacji przez Litewski Związek Młodzieży Narodowej obozu letniego w podwileńskich Dziewieniszkach pod hasłem "Ačiū Dievui(-ams), kad gimiau baltas"/"Dziękuję Bogu/Bogom, że urodziłem się – i tu gra słów – "Bałtem"/"biały". Nie byłoby to warte wspominania, gdyby inicjatywa nacjonalistów nie doczekała się współfinansowania przez litewski rząd (sic!), a także gdyby nie miejsce odbycia obozu: pogranicze litewsko-słowiańskie zamieszkane w większości przez Polaków. Premier Kubilius powiedział, że żadnej tolerancji dla nacjonalizmu ze strony władz nie będzie – na ile szczere, a na ile "polityczno-poprawne" to słowa trudno powiedzieć – wyrzucenie z TS-LKD Songaiły i jego Związku Litewskich Narodowców (LTS), a także uregulowanie zaległych spraw w relacjach litewsko-żydowskich, kazałyby wierzyć w "nowe otwarcie" litewskiej centroprawicy. 11 lipca Naczelny Sąd Administracyjny (Lietuvos vyriausiasis administracinis teismas, LVAT) – jak pisze "Kurier Wileński" – "w ostatecznym i niepodlegającym zaskarżeniu werdykcie" stwierdził, że samorząd rejonu wileńskiego zobowiązany jest w ciągu miesiąca zdjąć tabliczki z napisami w językach polskim/rosyjskim i zastąpić je wpisami w języku państwowym jak przewiduje Ustawa o Języku Urzędowym oraz uzupełniająca ją uchwała rządu. Orzeczenie LVAT było związane z uprzednim zaskarżeniem przez samorząd rejonu wileńskiego decyzji okręgowego sądu administracyjnego w Wilnie. Po orzeczeniu sądu pozostaje czekać na inicjatywę litewskiej klasy politycznej, która już deklaruje, że możliwe byłoby podwójne nazewnictwo w rejonach zamieszkanych przez 33% przedstawicieli mniejszości. Na ile to "zajączki" wypuszczane dla uspokojenia strony polskiej, na ile rzeczywiste intencje (na rok przed wyborami?), zobaczymy wkrótce. Chyba jednak to pierwsze. Od dwóch tygodni Litwa żyje sprawą Gołowatowa. W związku z tym, że o kwestii tej obszernie pisały media, a także wierny towarzysz wędrówek po skomplikowanej tematyce bałtyckiej Dominik Wilczewski (Zob. "Litewsko-austriacka "zimna wojna" (z Rosją w tle)" – wpis z 25 lipca na portalu "Spotkania polsko-litewskie", zob. także D. Wilczewski, "Sprawa Gołowatowa obnaża podział na "starą" i "nową" Europę", w: "Biuletyn Wschodni" P. A. Maciążka, 24 lipca 2011 r. – można znaleźć przez wyszukiwarkę google), ja tę sprawę w tym momencie pominę.

Na Łotwie, mimo wakacji, sezon par excellance polityczny. 8 lipca miało miejsce uroczyste zaprzysiężenie nowego prezydenta Łotwy Andrisa Bērziņša, który zdążył już odbyć wizyty zagraniczne w Litwie i Estonii, a także spotkać się z przedstawicielami partii politycznych, Sejmu oraz najważniejszych kościołów Łotwy (znalazł także czas na spotkanie z organizatorami festiwalu "Nowa Fala" w Jurmali). W sobotę 9 lipca manifest swego nowego ugrupowania ("Partii Reform Zatlersa") przedstawił ustępujący prezydent Valdis Zatlers. W tym samym dniu pożegnaliśmy się z istniejącą od 1998 r. Partią Ludową (Tautas partija, TP) – dowodzoną przez Andrisa Šķēlego centroprawicową formacją przez lata określającą treść łotewskiej polityki wewnętrznej i zagranicznej (proces likwidacji ugrupowania trwać będzie jeszcze kilka miesięcy). 23 lipca odbyło się na Łotwie referendum zainicjowane w maju b.r. przez prezydenta Zatlersa – 95% spośród niecałej połowy głosujących wypowiedziała się za skróceniem kadencji Sejmu X kadencji, otwierając drogę do ponownych wyborów wyznaczonych przez Centralną Komisję Wyborczą na 17 września. W dniu referendum doszło do kongresu założycielskiego partii Zatlersa, a także zjazdu organizacyjnego Partii Widzemskiej – założonej przez związanych dotychczas z TP samorządowców z północy Łotwy. Swe siły połączyli nacjonaliści – "starej daty" z TB/LNNK oraz "młodzi" z "Wszystko dla Łotwy!". W mijający właśnie weekend (30-31 lipca) zebrały się gremia partii "Nowa Era" (JL) V. Dombrovskisa i "Związek Obywatelski" (PS) G. V. Kristovskisa, które wypowiedziały się za powołaniem do życia zjednoczonej centroprawicowej formacji „Jedność” w dniu 6 sierpnia. Z decyzją władz PS nie zgodzili się niektórzy członkowie, w tym radny Rygi Jānis Mārtiņš Skuja, który po przywróceniu mu członkostwa w połowie lipca ponownie odszedł z ugrupowania. Patrząc na sondaże: na wysokim poziomie utrzymują się notowania rosyjskiego Centrum Zgody i nacjonalistów, spadły akcje "Jedności" i ZZS, wciąż niepewna jest pozycja tworzonej w pocie czoła – nie bez przeszkód – partii Zatlersa. O przeżycie walczy oligarchiczna partia LPP/LC. Do 18 sierpnia ugrupowania łotewskie zobowiązane są przedstawić CKW listy kandydatów w wyborach do Sejmu.

Północna sąsiadka Łotwy Estonia od kilku dni żyje sprawą przyjazdu Dalajlamy. Kwestia spotkania z przywódca Tybetu już budzi kontrowersje o charakterze politycznym – ze spotkania z Tenzin Gjaco zrezygnowała przewodnicząca Riigikogu Ene Ergma (IRL – Związek Ojczyźniany i Republikański), co jest najwyraźniej nie w smak liderowi ugrupowania Maartowi Laarowi, który w 2001 r. jako premier spotkał się Dalajlamą). W połowie lipca Partia Socjaldemokratyczna (SDE) na spotkaniu z prezydentem Ilvesem – jej byłym liderem – wyraziła mu poparcie w staraniach o reelekcję w październiku b.r., zapowiadając zgłoszenie jego kandydatury w Riigikogu. Na początku lipca prezydent odwiedził gruzińskiego kolegę Micheila Saakaszwilego – przypomnijmy, że Estonia bardzo mocno popiera starania Południowego Kaukazu o wyrwanie się spod dominacji moskiewskiej (w 2008 r. bez żadnych zastrzeżeń wsparła Gruzję podczas konfliktu z Rosją, a T.H. Ilves przemawiał na tyfliskim wiecu u boku L. Kaczyńskiego i W. Juszczenki). Oprócz spotkania z prezydentem i premierem estoński gość znalazł czas, by pomówić z liderami lokalnej opozycji. Zachęcił władze gruzińskie do kontynuacji reform gospodarczych i politycznych, co należy traktować jako zawoalowaną sugestię nawiązania przez obecną ekipę dialogu z wewnętrznymi przeciwnikami.

PS. Tych, którzy przez trzy tygodnie stęsknili się za wpisami na blogu "Wilno-Ryga-Tallin-Helsinki", odsyłam do moich tekstów publikowanych na stronie „Radia Wnet” pod nazwiskiem „Tomasz Otocki” (ostatnio m.in. "Łotwa: balu nie będzie" – 1.07.2011; "Ryga, 4 lipca. Marsz Żywych" – 3.07.2011; "Serwis Lecha Kaczyńskiego na sprzedaż", 8.07.2011; "Premier w Brazylii" – 13.07.2011; "Komu nie po drodze z nową falą?" – 23.07.2011). Są to krótkie informacje głównie o charakterze bieżącym i "ciekawostkowym". Do poważniejszych tekstów mojego autorstwa odsyłam na założony przez P. Maciążka portal "Polityka Wschodnia". Zapraszam również do odsłuchiwania cotygodniowych audycji w "Radiu Wnet", a także do zaglądania na profil "Kącik Bałtycki" w tymże radio.

piątek, 8 lipca 2011

Prezydent Zatlers. Próba bilansu

Właśnie kończy się czteroletnia kadencja prezydenta Zatlersa. Wybrany przed czterema laty na najwyższy urząd w państwie głosami koalicji Partii Ludowej, Związku Zielonych i Rolników, LPP/LC i TB/LNNK polityk w ciągu ostatnich czterech lat oceniany był różnie. Często krytycznie, często padały pod jego adresem mocne i niesprawiedliwe słowa (dodajmy, że głównie z ust politologów i komentatorów życia politycznego, nie licząc ostatnich "występów" polityka ZZS Aivarsa Lembergsa), co nie oznacza, że część uwag pod jego adresem była trafna. Trudno się np. nie zgodzić z opinią, że nie mający politycznego doświadczenia chirurg (na przełomie lat 80 i 90. był jedynie związany z Łotewskim Frontem Ludowym), choć sprawował urząd prezydenta w zgodzie z prawem i wszelkimi regułami kultury politycznej, nie miał ani charyzmy, ani daru przemawiania. Nie wyrobił w sobie umiejętności poruszania się w zawiłym i brutalnym świecie polityki, często w swych działaniach wykazywał dziecięcą naiwność (choćby rozwiązując Sejm, a następnie oczekując ponownego wyboru na stanowisko prezydenta przez ten sam parlament). Nie dobrał również pracującego na niego grona urzędników pałacowych. Valdis Zatlers od początku miał "pod górkę": w wyborach z maja 2007 r. poparcia nie udzieliły mu dwa duże ugrupowania sejmowe: Centrum Zgody i Nową Erę, w dodatku u progu prezydentury wywołał skandal, który zauważyły wszystkie światowe media: przyznał się do przyjmowania drobnych prezentów od własnych pacjentów. Jak na Łotwę przewina niewielka, ale pewna plama na pierwszym roku kadencji. Sprawiedliwie dodajmy: nie było łatwo rozpocząć urzędowanie, znajdując się w cieniu niezwykle popularnej Vairy Vīķe-Freibergi, osoby również bez doświadczenia politycznego, ale z charyzmą, ogromną wiedzą i imponującym doświadczeniem życiowym, w dodatku zdobytym "w wolnym świecie". Trudno również o porównania z pierwszym prezydentem Guntisem Ulmanisem (skądinąd ten drugi o Zatlersie wypowiada się dziś z bardzo dużym szacunkiem). O ile ponowny wybór Ulmanisa i Vīķe-Freibergi był formalnością (ostatnia zebrała w ponownych wyborach 90 głosów), to reelekcja Zatlersa już od co najmniej dwóch lat była obiektem spekulacji: czy wybiorą na następną kadencję? Nie wybrali. Wskazując na pozytywy minionych czterech lat, dodajmy: to Zatlers wysunął kandydaturę Valdisa Dombrovskisa na urząd premiera, a następnie wspierał działania jego rządu, broniąc go przed atakami oligarchów i demagogów. Owszem nie rozwiązał Sejmu na początku 2009 r., w okresie tzw. rewolucji brukowej po klęsce gabinetu Godmanisa, gdy wszyscy tego od niego oczekiwali, ale w ostatnich dwóch latach był czynnikiem stabilizującym łotewską politykę, targaną podjazdowymi wojnami. I zasługi w polityce zagranicznej: o ile VVF nie udało się przełamać lodów na linii Ryga – Moskwa, to Zatlers przyłożył do tego swoją cegiełkę m.in. podczas grudniowej wizyty w Moskwie w 2010 r. Owszem, miał łatwiej, działając w kontekście tzw. resetu, ale nie odbierajmy mu tej zasługi. Jak zapamiętają Zatlersa zwykli Łotysze? Trochę jako osobę gapowatą, niezdecydowaną, bez specjalnej charyzmy i inwencji. Ale też jako sumiennego, oddanego państwu urzędnika państwowego, którego nie trzeba było się wstydzić na salonach europejskich i który w odpowiednim momencie potrafił powiedzieć "stop" niszczeniu państwa przez grupy interesu, rozwiązując Sejm. Decyzja z 28 maja b.r. – również niejednoznacznie oceniana przez komentatorów: a to, jako zbyt spóźniona, a to jako przejaw nielojalności wobec ekipy "Jedności" – chyba już zaciąży do końca na wizerunku trzeciego prezydenta, który za chwilę stanie się liderem Partii Reform. I ten nieco sztuczny uśmiech, za którym kryło się nieprzeniknienie i tajemnica. Byłbym zapomniał: królik Lisis oraz koty Makss i Čārlijs. Ci lokatorzy Zamku Ryskiego też tworzyli jego koloryt.

Kilka danych statystycznych o minionej kadencji:
Prezydent Zatlers ogłosił 1102 ustaw, zwrócił do ponownego rozpatrzenia 13, zaś 14 razy wyszedł z inicjatywą ustawodawczą. Odwiedził 117 miejscowości w Łotwie, w tej liczbie wszystkie większe miasta. Odbył 96 wizyt zagranicznych, 24 razy przyjmował głowy innych państw na Łotwie. Rozpatrzył 1241 wniosków o ułaskawienie (pozytywnie – 122). Otrzymał 34,6 tys. listów i 2,7 tys. pozdrowień.

Dane statystyczne za: "Beidzas Zatlera prezidenta pilnvaru termiņš", LETA, 7.07.2011 r.

PS. Jeśli ktoś chce się zapoznać z pełnym dorobkiem prezydentury Zatlersa może to zrobić na stronie president.lv, zakładka: "Ieskats Valsts prezidenta Valda Zatlera četru gadu padarītajos darbos".

czwartek, 7 lipca 2011

Lipcowe odznaczenia

Dziś 6 Lipca, a więc Dzień Państwowości Litewskiej obchodzony na pamiątkę koronacji Mendoga na pierwszego i jedynego w historii Litwy króla. Prezydent Dalia Grybauskaitė odznaczyła z tej okazji zasłużonych dla Litwy obywateli i cudzoziemców. Wśród "szczęściarzy" znaleźli się m.in. Karl Alfred Lamers, przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, za zasługi na rzecz członkostwa Litwy w Sojuszu i wzmacnianie współpracy litewsko-niemieckiej (Krzyż Wielki Orderu Za Zasługi dla Litwy), Liudvikas Sabutis – sygnatariusz Aktu Niepodległości z 1990 r. i poseł do Sejmu Restytucyjnego (Krzyż Komandorski Orderu Wlk. Ks. Giedymina), pianista Rokas Zubovas (Krzyż Kawalerski Orderu Za Zasługi dla Litwy), Antony Polonsky – amerykański historyk żydowskiego pochodzenia, badacz relacji polsko-żydowskich i żydowsko-litewskich, doktor honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego (Krzyż Oficerski Orderu Za Zasługi dla Litwy). Odznaczonych zostało także dwóch Polaków: Ryszard Grzybowski, starosta powiatu sejneńskiego – za rozwijanie stosunków polsko-litewskich na Sejneńszczyźnie (Krzyż Kawalerski Orderu Za Zasługi dla Litwy), a także Jerzy Tadeusz Petrus za pomoc w odbudowie Pałacu Władców w Wilnie/Zamku Dolnego (Krzyż Kawalerski Orderu Za Zasługi dla Litwy).

Wszystkim odznaczonym wypada złożyć serdeczne gratulacje.

środa, 6 lipca 2011

"Jedność" przez podział?

Minęło zaledwie (a może aż?) 5 tygodni od decyzji prezydenta Valdisa Zatlersa o rozwiązaniu Sejmu X kadencji, a misternie utkana przed wyborami 2010 r. "Jedność" – porozumienie trzech centroprawicowych partii politycznych, które miało zablokować dojście do władzy rosyjskiego Centrum Zgody i osłabić wpływy oligarchów w państwie – zaczyna się pruć. Zaczęło się w połowie czerwca od zawieszenia w prawach, a następnie wykluczenia z szeregów tych członków Związku Obywatelskiego (PS), którzy nie chcieli powołania do życia wspólnej partii pod nazwą "Jedność" (obawiając się zezowania niektórych polityków "Jedności" w kierunku Centrum Zgody). Część działaczy PS, w tym pięciu radnych stołecznej Rygi, utworzyła platformę "Demokratyczni Patrioci" ("Demokrātiskie patrioti"), która w wyborach wystartuje wspólnie z sojuszem dwóch ugrupowań nacjonalistycznych: "Ojczyźnie i Wolności/LNNK" i "Wszystko dla Łotwy!". W środę 6 lipca na "Jedność" spadł jednak kolejny cios: dwóch posłów tego ugrupowania, obaj związani z ugrupowaniem Nowe Czasy (JL), Klāvs Olšteins (28 l.) i Guntars Galvanovskis (29 l.), poinformowali o opuszczeniu szeregów centroprawicowego bloku. Wg deputowanych nadszedł czas na nowe pokolenie, które "wychowało się w niepodległej Łotwie, tu zdobyło wykształcenie i doświadczenie zawodowe, które może lec u podstaw dobrego zarządzania państwem". Młoda generacja trzydziestolatków "nie brała udziału w prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych i nie przeszła radzieckiej szkoły życia", powinna więc stanąć do rywalizacji z dotychczasowymi elitami. Warto skądinąd zauważyć, że osoby obecnie sprawujące władzę na Łotwie również nie należą do najstarszych: klasa polityczna w kraju nad Dźwiną jest średnio 15 lat młodsza od polskiej, zaś premier Dombrovskis ma 39 lat. Mówi się, że właśnie do młodych ustępujący prezydent Zatlers zaadresuje swoją ofertę polityczną. Powstanie nowego ugrupowania, które najprawdopodobniej zostanie nazwane "Partią Reform" (czytelne nawiązanie do partii premiera Andrusa Ansipa), jest już bowiem prawie pewne. Wśród stu kandydatów na jego listach znajdą się ludzie dotychczas nie związani z polityką – w tym kontekście mówiło się m.in. o przewodniczącej Łotewskiej Konfederacji Pracodawców (LDDK) Elīnie Egle czy kontroler państwowej (będącej wg mediów kandydatką do chyba już wszystkich stanowisk w państwie) Ingunie Sudrabie. Posłom "zbiegom", że nawiążę tutaj do słów, które padły w polskiej polityce w 2001 r., dostało się już od przewodniczącej Sejmu Solvity Āboltiņi. O wieku kobiet mówić nie wypada, ale należy ona do tego pokolenia (ur. 1963), które Galvanovskis i Olšteins pragnęliby już wysłać na boczną ławę. W dodatku należy do tej samej partii, co dwaj posłowie. Wg Āboltiņi dzielenie się na mniejsze ugrupowania jest destrukcyjne i krótkowzroczne, zwłaszcza, gdy ma miejsce na dwa miesiące przed wyborami. Nawiązując do koalicji "Jedność", która by odnieść sukces na miarę zeszłorocznych wyborów musi zostać poddana jak najszybszej reanimacji, marszałek Sejmu podkreśliła: "nie jest to krótkoterminowy projekt, a szerokie przedstawicielstwo narodu na okres dekady". Mówiąc o partii Zatlersa dodała: "jeden człowiek nie tworzy jeszcze ani partii ani skutecznej polityki", a "w tak krótkim czasie nie jest możliwe powstanie naprawdę kompetentnej i skutecznej organizacji". Wg sondaży ugrupowanie Zatlersa może zabrać „Jedności” nawet trzecią część elektoratu spychając ją na drugie lub nawet trzecie miejsce po Centrum Zgody i ZZS. Nerwowość liderów "Jedności" jest zatem w pełni uzasadniona.

W tym tygodniu jesteśmy świadkami innych turbulencji na scenie politycznej Łotwy. W poniedziałek media poinformowały o możliwości likwidacji istniejącej od 1998 r. Partii Ludowej (TP), niegdyś najważniejszego ugrupowania w kraju, założonego przez przedsiębiorcę i trzykrotnego premiera Andrisa Šķēlego. Powodem jest kara finansowana nałożona na TP – opiewająca na ponad milion łatów – za sprzeczne z prawem finansowanie kampanii wyborczej w 2010 r. Wniosek o likwidację wyszedł z szeregów młodzieżówki TP. W czerwcu b.r. z szeregów TP wystąpiła cała plejada samorządowców związanych z regionem Vidzeme (b. Inflanty Szwedzkie), którzy chcą założyć własną partię na czas wyborów samorządowych 2013 r.

W lecie 2011 r. na swą sytuację nie może narzekać nacjonalistyczne ugrupowanie "Wszystko dla Łotwy!" ("Visu Latvijai!"). W ciągu miesiąca od rozwiązania Sejmu poparcie dla nich wzrosło o 63%, zaś do drzwi stukają coraz to nowi członkowie (ostatnio m.in. szef CDI i właściciel portalu Atlants.lv Gatis Sprūds, założyciel zespołu "Līvu" Juris Pavītols czy znana łotewska filolog Vineta Poriņa). Najprawdopodobniej skończy się na 7-9 posłach zamiast obecnych 5.

Niepewny jest los największego (i wymarzonego) przeciwnika "Wszystko dla Łotwy!": partii "O Prawa Człowieka w Zjednoczonej Łotwie" (PCTVL) kierowanej przez Tatianę Żdanok – ona tak jak TP zlikwidowana nie zostanie, ale ma niewielkie szanse na wejście do Sejmu po rocznej przerwie, również z powodu fatalnej sytuacji finansowej. Nie należy liczyć na dobry wynik Łotewskiej Robotniczej Partii Socjaldemokratycznej (LSDSP), do 1934 r. najważniejszego ugrupowania w kraju, a w okresie II Republiki cieszącego się poparciem na poziomie 4-5% (za wyjątkiem "szczęśliwych" wyborów 1998 r., gdy do Sejmu prześlizgnęło się 14 posłów). W zeszłym roku wyborcy pokazali LSDSP bardzo czerwoną kartkę – sytuując nawet za takimi tworami politycznymi jak "Wyprodukowano na Łotwie" i "Ostatnia Partia", która wystawiła na premiera kandydaturę bohatera jednej z łotewskich kreskówek ("Laimes Lācis").

poniedziałek, 4 lipca 2011

Wybory w Kłajpedzie

Dwa zaskoczenia:

1. Frekwencja. W wyborach wzięło udział 4,6 tys. kłajpedzian, co daje uczestnictwo na poziomie 10,7%. Dla porównania w tegorocznych wyborach uzupełniających w okręgu Mariampol (13.II.) głosowało 23,25%. W wyborach uzupełniających w listopadzie 2009 r. do urn poszło: w okręgu Szyłele-Szyłokarczma – 36,4%, w okręgu Wilno/Soleczniki – 42,8%. Nawet jeśli założyć, że mamy początek wakacji, a społeczeństwo jest zmęczone odbywającymi się co i róż wyborami (2009 – prezydenckie i europejskie; 2011 – samorządowe), frekwencja powinna skłonić litewską klasę polityczną do refleksji. Oczywiście nie skłoni.

2. Wynik wyborów. Zacznę od tego, że trudno być zaskoczonym poparciem dla kandydatów Partii Pracy (DP) oraz Porządku i Sprawiedliwości (TT). W wyborach samorządowych w lutym 2011 r. oba ugrupowania uzyskały tu łącznie 14% głosów. Nie dziwi też słaby wynik kandydata Związku Liberałów i Centrum – ugrupowania niegdyś mocnego w portowym mieście, ale obecnie z poparciem na poziomie 13% (ostatnie wybory samorządowe, w skali kraju jest jeszcze gorzej). Nieco może zaskakiwać słaby wynik kandydatki LRLS Diany Stankaitienė (w głosowaniu z lutego liberałowie dostali prawie 18% głosów, wystawiając własnego mera z powodu którego nb. odbyły się te wybory), ale trzeba dodać, że nie jest ona postacią charyzmatyczną. To co zaskakuje to fakt, że Litwini postawili na kandydata Związku Ojczyzny, od 2009 r. dołującego w sondażach, a w Kłajpedzie niezbyt popularnego (w 2011 r. – 14% poparcia). Co więcej, kandydat TS-LKD Naglis Puteikis otarł się o bezwzględną większość (47,12%), z kolei reprezentant LSDP (od 2009 r. nieustannie królującej w sondażach) Aloyzas Každailevičius uzyskał jedynie 17,07%. Litwini są jednak przekorni – trudno sobie wyobrazić zwycięstwo kandydata AWS czy SLD w wyborach senackich w 2000/2001 r. czy 2004/2005 (a poparcie dla konserwatystów bardzo przypomina okres "schyłkowego Buzka" i "schyłkowego Millera"). Z drugiej strony, pojedynek "konserwatysta" – "socjaldemokrata" w II turze jest zaskoczeniem o tyle, że Kłajpeda to miasto liberalne (w 2008 r. w okręgu Danės LRLS i LiCS zebrały między 21,25% a 29,64% głosów, w samej Kłajpedzie w 2009 r. – 20,16%, w 2011 r. – 30,94%). Oczywiście, o wyeliminowaniu kandydata liberałów z II tury zadecydowało trwające od 2006 r. rozbicie ruchu liberalnego.

Wszystko wskazuje na to, że za II tygodnie (czy przy równie niskiej frekwencji?) posłem zostanie Naglis Puteikis. Jest doświadczoną, nieszablonową osobą i pewnie dlatego to jemu zaufali wyborcy, dając mu 2,5-krotną przewagę nad nieco bezbarwnym działaczem LSDP (mimo jednoznacznie negatywnych postaw wobec rządu Kubiliusa również w samej Kłajpedzie). Puteikis ukończył studia historyczne w Wileńskim Uniwersytecie Państwowym (w międzyczasie, jak wielu Litwinów, przeżył "etap afgański"). W wolnej Litwie zajmował się m.in. ochroną zabytków, był wiceministrem kultury, zaś w 1997 r. przez krótki okres sprawował mandat poselski. Był dyrektorem państwowego przedsiębiorstwa stoczniowego "Klaipėdos laivų remontas" (2000-2004). Od 2007 r. jest nieprzerwanie radnym miejskim Kłajpedy z listy TS-LKD, stoi również na czele lokalnych struktur konserwatystów. Wraz z wyborem Puteikisa konserwatyści dysponować będą trzema mandatami bezpośrednimi w Kłajpedzie, liberałowie – jednym.

niedziela, 3 lipca 2011

Historia Finlandii

Oficjalna strona ambasady w Finlandii w Polsce poinformowała, że niedługo ukaże się "Historia Finlandii" autorstwa Barbary Szordykowskiej, która w 1995 r. habilitowała się na podstawie pracy "Finlandia w polityce caratu w latach 1899-1914. Problemy rusyfikacji i unifikacji". Jest to pierwsza publikacja po wielu latach dotycząca historii tego – bałtyckiego! – kraju, ale skądinąd nie jedyna, jaka ukazała się dotychczas. Wcześniej na polskim rynku można było zakupić "Krótką historię Finlandii" autorstwa Mattiego Klinge (profesora Uniwersytetu w Helsinkach i Sorbony) wydaną w 1997 r. w Helsinkach przez Wydawnictwo Otava w tłumaczeniu Jarosława Suchoplesa, zaś nieco później "Historię Polityczną Finlandii 1809-1999" pióra Osmo Jussili. W okresie PRL ukazała się "Historia Finlandii" autorstwa prof. Tadeusza Cieślaka (słynna seria "Ossolineum"). Tradycja polskiego pisania o Finlandii nie jest więc znowu taka uboga, choć zawsze warto wiedzieć więcej o kraju, wraz z którym byliśmy częścią Wielkiego Imperium Romanowów (1815-1915). O wiele gorszą sytuację mamy z Łotwą: w okresie PRL nie wydano żadnej publikacji na temat jej historii (nie licząc prac przyczynkarskich P. Łossowskiego i A. Skrzypka), a i okres III RP nie był dla naszego byłego sąsiada zza Dźwiny nazbyt łaskawy (dla porównania: w wydawnictwie TRIO ukazały się historie Litwy i Estonii XX wieku, w dodatku mieliśmy choćby historię Litwy autorstwa H. Wisnera). Wypada życzyć, byśmy szybko – jako kraj – nadrobili te zaległości...