piątek, 29 października 2010

O Litwinach z KLD albo o specyfice wyborczej gminy Puńsk

27 października minęła dziewiętnasta rocznica pierwszych wolnych wyborów do Sejmu RP. Było to zarazem pierwsze od 1938 roku głosowanie, w którym swe kandydatury wystawili przedstawiciele mniejszości narodowych i etnicznych. Celowo nie biorę tutaj pod uwagę wyborów w 1989 roku, gdy przedstawicieli mniejszości ukraińskiej (W. Mądry) i mazurskiej (E. Kruk) umieściła na własnych listach "Solidarność", bo mandaty uzyskali oni raczej jako przedstawiciele ruchu, a nie własnych społeczności (startujący zaś do Senatu Sokrat Janowicz zaś nie przebił się poza podział "koalicja" i "opozycja solidarnościowa"). Wybory 1991 roku były pierwszą od dziesięcioleci okazją dla mniejszości narodowych, by "policzyć głosy" i pokazać większościowej społeczności, że nie żyjemy w „monoetnicznej”, jak chwalono się za PRL, Rzeczypospolitej.
W niedzielę 27 października 1991 roku obok przedstawicieli mniejszości niemieckiej w wyborcze szranki stanęli działacze Białoruskiego Komitetu Wyborczego związanego z Sokratem Janowiczem, Komitetu Wyborczego Prawosławnych (E. Czykwina), a także Wyborczego Bloku Mniejszości (WBM). W skład tej trzeciej organizacji oprócz przedstawicieli mniejszości ukraińskiej, łemkowskiej oraz czeskiej i słowackiej weszli polscy Litwini. Dodajmy, że społeczność litewska tak w okresie II RP, jak i PRL nie posiadała swych przedstawicieli w polskim parlamencie.
O głosy Litwinów zawalczyli w 1991 roku historyk Bronisław Makowski (okręg białostocko-suwalski), wykładowca Politechniki Warszawskiej i działacz „Solidarności” Rimas Jerzy Vaina (okręg krakowski), a także inni działacze społeczności litewskiej: Jan Wojczulis (okręg szczeciński), Kazimierz Sygit-Kraużlis (okręg elbląsko-olsztyński) i Józef Sygit-Forencewicz (miasto Warszawa).
Ostatecznie Wyborczy Blok Mniejszości zebrał niewiele głosów, co należy przypisać nieobecności na jego listach przedstawicieli dwóch największych liczebnie mniejszości: niemieckiej i białoruskiej – te dwie społeczni uzyskały łącznie 8 mandatów z własnych list (co charakterystyczne, Białorusi z „prawosławnej”, a nie „białoruskiej”), a także liczeniu głosów w skali okręgów, a nie kraju. Wyborczy Blok okazał się popularny w okręgu białostocko-suwalskim, gdzie uzyskał 3065 głosów, co przełożyło się na średnio 1,00% poparcia (w województwie suwalskim 2,8%, w białostockim – 0,1%). Dobry wynik w województwie suwalskim Blok zawdzięczał zarówno zamieszkałej tu mniejszości litewskiej, jak i ukraińsko-łemkowskiej. I tak, pierwszy na liście B. Makauskas uzyskał 1285 głosów (40% „udziału” w wyniku wyborczym listy). W „litewskich” Sejnach na WBM padło 231 głosów i 10,1%, w gminie Puńsk – 907 głosów i 76,2%, zaś w Suwałkach jedynie 60 głosów i 0,1%. Dobre wyniki uzyskali również kandydaci WBM w gminach o wysokim współczynniku Ukraińców: Baniach Mazurskich (27,3%), Budrach (27,8%), Kruklankach (26%), Pozezdrzu (18,2%) i Węgorzewie (8,7%). Inni kandydaci litewscy, startujący na terenach nie objętych zwartym osadnictwem litewskim, nie uzyskali już tak dużego uznania u wyborców: Rimas Jerzy Vaina zebrał w Krakowie 59 głosów (286 na listę), Jan Wojczulis w Szczecinie – 127, Kazimierz Sygit-Kraużlis w Olsztynie – 58 głosów (z 6950 na listę), Józef Sygit-Forencewicz w Warszawie – 71 (z 680 na listę).
Poznawszy smak wyborczej porażki Litwini postanowili w 1993 roku rekomendować swego działacza Kazimierza Baranowskiego na suwalską listę Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Kongres uzyskał wówczas jedynie 3,99% głosów w skali kraju i nie wszedł do Sejmu. W samym Puńsku na KLD padło 876 głosów i 59,47%. Tylko siedem z tych ”liberalnych” głosów nie zebrał Baranowski. Była to jedyna gmina w województwie z tak wysokim poparciem dla liberałów (następna w kolejce Gołdap, z której wywodził się lider listy Jarosław Słoma, miała „tylko” 19,48%). W całym województwie na Baranowskiego padło 1499 głosów. W następnym wyborach (1997) Litwini nie mieli już własnego kandydata, a najpopularniejszy w gminie Puńsk okazał się wystawiony przez SLD Janusz Szymański (25,86%). Gdyby wybory odbywały się tylko w Puńsku u władzy zostałaby czerwono-zielona koalicja, na którą głosowało prawie dwie trzecie wyborców (SLD – 46,37%, PSL – 19,18%). Na AWS padło 7,54%, na UW 5,73%, zaś na uważane za nacjonalistyczne BdP i ROP odpowiednio 2.00% i 4,68%. Popularniejsza niż w skali kraju okazała się także lewicowa Unia Pracy podkreślająca przywiązanie do idei tolerancji wobec mniejszości narodowych i etnicznych (6,11% głosów).
Po raz kolejny Litwini mieli szansę uzyskać mandat w 2001 roku. Wydawać by się mogło, że tym razem postawili na właściwego konia: wyborczą koalicję SLD-UP. Poparcie społeczności litewskiej dla obu partii lewicowych było w 1997 roku większe niż 50%, a sama lewica miała szansę na dobry wynik na Podlasiu. Ostatecznie SLD-UP zebrało w województwie 37,91% głosów i 6 mandatów. Mimo iż tradycyjnie najwięcej głosów zebrała lewica w regionach z silną reprezentacją mniejszości (powiat hajnowski - 76,3% głosów; powiat sejneński 63,72% głosów), to o sukcesie mogli mówić tylko przedstawiciele społeczności białoruskiej, którzy wywalczyli dwa z sześciu mandatów. Wójt gminy Puńsk Witold Liszkowski zebrał jedynie 2897 głosów - o wiele za mało, by uzyskać miejsce w Sejmie. W samej gminie na SLD-UP głosowali prawie wszyscy mieszkańcy (89,49%). Załamanie się poparcia społecznego dla SLD w latach 2003-2005 nie objęło gminy Puńsk, a może inaczej - wciąż silnym autorytetem cieszy się tu wójt Liszkowski, który zebrał w wyborach 2005 r. 2235 głosów i wysunął się na trzecie miejsce po Eugeniuszu Czykwinie (Białystok) i Marku Strzelińskim (Łomża). Pech chciał, że SLD zdobył w tych wyborach tylko dwa mandaty. Do wyborów 2007 r. Liszkowski już nie stanął, podobnie jak żaden innych kandydat litewski, stąd poparcie mieszkańców gminy rozbiło się mniej więcej równomiernie między trzy komitety: LiD, PO i PSL. Głosowano w gminie i na Janusza Krzyżewskiego (LiD), i na Cezarego Cieślukowskiego/Roberta Tyszkiewicza (PO), a także na Edmunda Borawskiego (PSL).
Jak zagłosują Litwini w 2011 roku? Wielka zagadka. Wiadomo jednak, że na urząd wójta będzie w tym roku kandydował tylko Witold Liszkowski i, że zdobędzie... no właśnie, ile? Najprawdopodobniej gdzieś w granicach 90-100% głosów. Front Jedności Narodu? Może i tak, ale czasem tak trzeba, gdy mieszkający obok "naród tytularny" nie zawsze patrzy przychylnym okiem na malutką mniejszość...

Litewski Wrocław…

Kilkanaście dni temu niemiecki dziennikarz zamieszkały w Polsce Klaus Bachmann „namieszał” ze swym wyborczym prowokacyjnym hasłem „litewski Wrocław” (das litauscher Breslau). Bachmann zgłosił swą kandydaturę na urząd prezydenta miasta, zapowiadając „przyłączenie Wrocławia do Kłajpedy, co pozwoli na odkorkowanie miasta i przerzucenie zatykających arterie miasta ciężarówek na statki”. Konsternację wzbudziło anty-wyborcze wezwanie: „My, Komitet "Litewski Wrocław", chcemy tylko ich [wyborców] głosów. Głosy liczą się, wyborcy się nie liczą - w Polsce są oni bowiem niemal zawsze w mniejszości wobec nie-wyborców. Dlatego Komitet "Litewski Wrocław" wzywa do nieoddania głosu na nikogo! Wyborco, przestań być wyborcą, zostań w domu, marznij na działce, wyjeżdżaj z miasta, dopóki możesz - ale nie oddawaj głosu na nikogo. Jeśli większość wyborców nie zagłosuje, nikt nie będzie mógł zaprzeczać, że tym samym posłuchali oni naszego apelu i że to my mamy największe poparcie. Zwycięstwo jest pewne, dlatego i ty wstrzymaj się od głosu!” Trzeba przyznać, że – inteligentnego – szyderstwa w polskiej polityce brakuje, tak więc udał się ten pomysł z „litewskim Wrocławiem”, a także głosowaniem poprzez nie-głosowanie. Stolica Dolnego Śląska ma jednak i realne związki z Litwą, nie tylko z rzeczoną Kłajpedą, z którą znajdowała się we wspólnym państwie przez ponad 200 lat (od połowy XVIII wieku aż do 1945 roku, gdy upadła tysiącletnia Rzesza). W litewskim Kownie działała w dwudziestoleciu międzywojennym filia wrocławskiej księgarni Priebatsch należąca do rodziny Holzmanów. W samym Wrocławiu istniał zaś od 1927 roku litewski konsulat honorowy na czele z kupcem Aloisem Landererem (wrocławski handlarz drewnem „o rozległych kontaktach międzynarodowych”). Funkcjonująca przez 12 lat placówka mieściła się przy współczesnych ulicach: Pocztowej (do 1933 roku) i Powstańców Śląskich (po 1933 roku). Terytorialnie obejmowała dwie rejencje: opolską i wrocławską – „bywalcy” Legnicy i Jeleniej Góry podlegali już pod litewski konsulat w Dreźnie. Alois Landerer – i tu wchodzimy na bardzo nieprzyjemny temat nazistowskiej polityki narodowościowej – musiał zostać przeniesiony w 1938 roku do Czechosłowacji z powodu żydowskiego pochodzenia. Sam konsulat w związku z agresją niemiecką na Kłajpedę (ach ta Kłajpeda…) w marcu 1939 roku i likwidacją państwa litewskiego w czerwcu 1940 roku de facto zaprzestał swej działalności. Jeszcze smutniejsze są wojenne losy niemieckiego historyka i pedagoga Willego Cohna, który został przez władze nazistowskie deportowany na Litwę i zakończył życie w niesławnym kowieńskim forcie. Kiedy myślę o „litewskim Wrocławiu” na myśl przychodzi mi diaspora kresowian, która po 1945 roku zasiedliła miasto. Byli to co prawda w większości mieszkańcy czterech województw południowo-wschodnich włączonych w skład USRR, jednak tu i tam „zaplątał” się jakiś wilniuk albo mieszkaniec podwileńskich Trok – wieloletnią aktorką Teatru Dramatycznego we Wrocławiu była wilnianka Halina Dobrowolska, z rodziny wileńskiej wywodzi się wrocławski artysta Andrzej Lachowicz. Z Uniwersytetu Stefana Batorego trafił do Wrocławia historyk sztuki Marian Morelowski, a wrocławską gminą karaimską zarządzał po II wojnie światowej „obywatel Troków” Rafał Abkowicz. Warto dodać, że z Wileńszczyzny pochodzi wieloletni arcybiskup metropolita wrocławski i kardynał prezbiter Henryk Gulbinowicz (przy okazji - piękne litewskie nazwisko). Litewskie korzenie, ale już nie „wileńskie”, ma z kolei Grażyna Tomaszewska-Cupaila – wrocławska działaczka opozycyjna i nauczycielka, w III RP kurator oświaty we Wrocławiu i wieloletnia radna miejska (w latach 2001-2002 przewodnicząca rady). Jej ojciec Česlovas Čiupaila był klerykiem seminarium kowieńskiego, w 1941 roku został wcielony do armii sowieckiej, z której uciekł i do końca życia ukrywał się w Polsce pod przybranym nazwiskiem „Tomaszewski”. Co ciekawe, samo Kowno z seminarium, którego nie zamknięto nawet w czasach sowieckich, jest w nowej rzeczywistości politycznej miastem partnerskim Wrocławia.

PS. Zerknąłem dziś na stronę Państwowej Komisji Wyborczej. Komitetu „Litewski Wrocław” nie zarejestrowano. Jest za to „Czerwony Wrocław”, zgłoszony przez pogrobowców Komunistycznej Partii Polski. Mieszkańcom stolicy Dolnego Śląska pozostaje życzyć przyłączenia do rozwijającej się Kłajpedy – zasługują na lepszy los niż Workuta…

piątek, 15 października 2010

Estońska dziwna język…

Nigdy nie próbowałem się na poważnie uczyć estońskiego, niemniej zdarzyło mi się kilkakrotnie przewertować słownik w poszukiwaniu słów, które mogłyby mi dać jakieś zaczepienie, znaleźć klucz do tego ugrofińskiego języka, oswoić go…
Spisałem słowa pochodzące z niemieckiego, rosyjskiego i łotewskiego. Niewiele ich, ale są. Dzięki temu jakoś łatwiej się poruszać przez artykuły w estońskiej prasie po włączeniu guzika „gugyl tłómacz”.
PS. Szwedzkiego nie znam, więc nie wiem, czy Estowie jakieś słownictwo zapożyczyli. Może ktoś z czytających tego bloga podpowie?
reis – podróż; reisija – podróżny (niem.)
kelder – piwnica (niem.)
paber – papier; pabeross – papieros (niem., ros.)
õlu – piwno (litewskie, łotewskie – alus)
taigen – ciasto (niem.)
Härra(d) – Pan/owie (niem.)
Proua(d) – Pani/e (niem.)
Preili – Panna (niem.)
Tüter – córka (niem.)
valik – wybór (niem.; por. mazurskie i warmińskie welowanie, welunek)
vinn – wódka
toomkirik – katedra (niem. – toom/Dom; kirik – kościół, cerkiew)
pilet – bilet (niem.); piletikassa (niem. – kasa biletowa)
seep – mydło (niem.)
nelgrid – goździki (kwiaty; niem.)
pilt – zdjęcie (niem.)
müts – czapka (niem.)
kuld – złoto (niem.?)
püksid – spodnie (niem.; kaszubskie i warmińsko-mazurskie „buksy”)
sokid – skarpety (niem.)
sall – szal (niem.)
lips – krawat (niem.)
aarst – lekarz (niem.)
turg – bazar (słow.?)
ametnik – urzędnik (niem., słow.?)
trükkija – drukarz (niem.)
kool – szkoła (niem.?)
pall – piłka (niem.)
mees – człowiek (niem.); meremees (marynarz), kaupmees (kupiec), jahimees (myśliwy)
maksma – płacić (łot.); maksumaksja (podatnik)
streikima – strajkować (niem.)
laulataba – poślubić (łot.)
rist – krzyż (niem.)
tee – herbata (niem.)
kohver – walizka (niem.)
maja – dom (łot.); majandus – gospodarka
leib – chleb (niem.)
klaas – szyba, szklanka (niem.)
torn – wieża (niem.)
münt – moneta (niem.)
mööbel – meble (niem.)

Wiersze w metrze

Andrus Kasemaa
Minu kodu

Kehv maja
kaevu ei ole
kõrvalhoone, ilus ärklituba
laut, viltune saun
tuul puhub seintest läbi
heinaküün, tuules laperdav uks,
mis on alati lahti
pikk hein on kaugel
Ukse all lainetab rohi –
minu armastus
Vaene maa on see
kauge kolkaküla –
minu ilus Eestimaa

Poeedirahu [Spokój Poety], Tartu, 2008

I twoje zdjęcie w Playboyu będzie...

By się trochę oderwać od łotewskiej polityki coś mieco lżejszego. Kilka dni temu Łotewskie Stowarzyszenie Wydawców Prasy skrytykowało sieć kolporterów „Rimi”, za to iż w swych kioskach nie chce udostępniać pięciu tytułów pism pornograficznych (chodzi o gazety: Princese", "Žirafe", "Tet A Tet", "XXL" un "SEX Fantasy). Postępowanie kolporterów nazwała „cenzurą”. Wśród dozwolonych czasopism znajdzie się jednak „Playboy”, którego pierwszy numer na Łotwie ukazał się 8 października. Pismo miało już wyjść po raz pierwszy na początku ubiegłego roku, jednak z powodu kryzysu pomysł został na jakiś czas odłożony. Widać, że z problemami gospodarczymi radzi sobie Łotwa coraz lepiej. Dodajmy, że podobna gazeta wychodzi od 2008 roku na Litwie.
Redaktorem „Playboya”  został łotewski poeta, satyryk i publicysta Egīls Zirnis. Na okładce gazety w roli „króliczka” pojawiła się dziennikarka Anna Rozīte. W numerze, oprócz zdjęć i rubryki satyrycznej, umieszczono także wywiady z łotewskim koszykarzem grającym w NBA Andrisem Biedriņšem i pianistą Vestardsem Šimkusem, a także opowiadania Kurta Vonneguta przetłumaczone po raz pierwszy na język łotewski. Z gazetą współpracuje również słynny łotewski dziennikarz „śledczy” Lato Lapsa. Nic, tylko zabrać się do czytania…

Kogo nie będzie w Sejmie albo o sympatii do Dąbrowskiego w Warszawie

Często narzekamy na Państwową Komisję Wyborczą, że zbyt długo zwleka z opublikowaniem oficjalnych wyników wyborów, albo że funduje nam takie horrory, jak podczas ostatniej nocy wyborczej, podczas której przegrany kandydat na kilkadziesiąt minut objął prowadzenie nad zwycięzcą. Ja tak bardzo się nie emocjonowałem, ale wiem, że niektórzy z nerwów nie spali, niektórzy brali proszki, a inni otworzyli szampana, którego musieli zaraz przelać do plastikowych butelek w nadziei na lepsze czasy. Nic to w porównaniu z tym, jak długo trzyma Łotyszów w niepewności Centralna Komisja Wyborcza. Niby już wszystko wiadomo, znamy liczbę miejsc, jakie przyznano w Sejmie poszczególnym partiom, trwają rozmowy koalicyjne, rozdziela się teki, niemniej wciąż nie ma oficjalnej listy posłów X kadencji (w chwili, gdy piszę ten tekst, nie są jeszcze znane wyniki z dwóch obwodów w Rydze), wiemy tylko mniej więcej kto się z parlamentem rozstanie. Lista pechowców jest długa: działacze PCTVL Mitrofanow i Sokołowski, cała plejada „gwiazd” Partii Ludowej i LPP/LC – tu bolesny „zjazd” z 33 mandatów do ośmiu. W  Sejmie nie zobaczymy już: Oskarsa Kastēnsa (LPP/LC), Anatolijsa Mackevičsa (LPP/LC), Kariny Pētersone (LPP/LC; przepadła w Vidzeme, gdzie kandydował prezydent Ulmanis – żadna ujma przegrać z taaaakim nazwiskiem), Jānisa Šmitsa (LPP/LC), Inty Feldmane (LPP/LC), Jānisa Dukšinskisisa (LPP/LC), a także, co szczególnie bolesne dla tego ugrupowania, byłych ministrów Partii Ludowej w rządzie Valdisa Dombrovskisa: Mārisa Riekstiņša, Baiby Rozentāle, Mareksa Segliņša i Edgarsa Zalānsa. Do Sejmu nie wszedł również były premier i mer Rygi Andris Bērziņš (LPP/LC). Mimo iż młodzi nacjonaliści z Visu Latvijai! Przezyli triumf, to jednak jest to gorzkie zwycięstwo dla całego bloku narodowego. Sami „młodzi” liczyli na więcej, niemniej uderzająca jest klęska ugrupowania TB/LNNK. W Sejmie nie będzie już Aivarsa Aksenoksa, Jurisa Dobelisa, Kasparsa Gerhardsa (minister transportu w rządzie Dombrovskisa!) i Mārisa Grīnblatsa. Koło TB/LNNK skurczy się do 3 posłów.
Warto jednak zwrócić uwagę, jak rozłożyły się głosy w poszczególnych prowincjach. W stolicy zwraca uwagę zwycięstwo Centrum Zgody. Stanowi to niejako potwierdzenie rosyjskiego „prawa do Rygi” jako najważniejszego miasta dla „Pribałtyki”. Jeśli jednak złączy się głowy partii koalicyjnych okazuje się, że w głównym mieście zdobyły przewagę ośmiu punktów nad „rosyjskojęzycznymi”. Ryga obroniona! To żart z mojej strony, niemniej już od kilku kadencji ukształtował się podział regionów wyborczych na „rosyjskie” albo zezujące ku lewicy (Ryga, Łatgalia) oraz „łotewskie”, „narodowe” i „patriotyczne” (Kurlandia i Semigalia, Inflanty Szwedzkie). W „czerwonej” Łatgalii LSDSP poniosła co prawda sromotną klęskę, niemniej Centrum Zgody zanotowało trzykrotną przewagę nad „Jednością”, co przełoży się na pokaźną liczbę mandatów z regionu. Drugie miejsce zajął w regionie Związek Zielonych i Rolników, dobry wynik uzyskała partia Šlesersa (LPP/LC). Gdyby wybory odbywały się tylko w Łatgalii nacjonaliści nie mieliby swoich przedstawicieli w Sejmie (choć dzięki dobrym wynikom w innych regionach mandat wezmą). Kurlandia, Semigalia i Vidzeme okazały się tradycyjnie sprzyjać centroprawicy (na „Vienotibę” padło tu odpowiednio: 31, 34 i 41% głosów), a także Zielonym i Rolnikom, którzy w Kurlandii pokonali nawet blok Dombrovskisa (odpowiednio: 33%, 27%, 22% - warto zwrócić uwagę na odwrotną korelację poparcia, czyżby w Kurlandii zadecydowała sympatia do Lembergsa?). Centrum Zgody w „łotewskich” regionach zostało zepchnięte do defensywy (13-15%), słabiej wypadł tu również ruch Šlesersa i Šķēlego, a lepiej nacjonaliści.
Frekwencja też się różniła w zależności od regionu – najniższa tradycyjnie w Łatgalii, najwyższa – w Rydze. Jak głosowali Łotysze zagranicą? Łącznie swe głosy oddało 13 tys. wyborców, z czego zdecydowana większość poparła „Jedność” (58%). Centrum Zgody niemal zremisowało tu z nacjonalistami (po 13%), jednak np. w USA na „Jedność” padło już 79% głosów, przy 13% dla TB/LNNK-VL i… 1% na Centrum. Z kolei w Rosji Centrum okazało się być najpopularniejsze (52%), „Jedność” zaś uzyskała 17% (tu podaję dane z exit polls, a nie CKW). Szczegółowe wyniki zresztą jeszcze opublikuję.
Za to w Warszawie... 48% głosów dla "Jedności", 16% dla Centrum, nacjonalistów - 13%, Zielonych i Rolników - 9%, a dla PLL 5%. W Sejmie wybranym na terenie RP "Jedność" uzyskałaby większość bezwzględną bez potrzeby wchodzenia w koalicje. Bo jak mieszkając w Polsce można nie kochać Dąbrowskiego?

czwartek, 14 października 2010

Afgańska wojna łotewska

14 października 2010 w afgańskiej misji zginął polski żołnierz Adam Szada-Borzyszkowski. Jest to już 22 ofiara wśród Polaków służących w dalekim kraju. Nie ma słów, które oddałyby śmierć człowieka, zwłaszcza w takich warunkach – wśród obcych ludzi, z daleka od domu i jeszcze w tak młodym wieku. W tych chwilach trzeba się solidaryzować z rodziną Zmarłego i złożyć jej jak najszczersze wyrazy współczucia. Wojna afgańska pochłonie życie jeszcze niestety niejednego żołnierza, lecz mimo to – chcę wierzyć – jest toczona nie tylko z powodów geopolitycznych i gospodarczych, ale również w obronie wartości europejskiej cywilizacji. Wiem, że brzmi to górnolotnie, a dla niektórych wrogo – żyjemy wszak w świecie, gdzie nie wypada publicznie mówić o różnicach kulturowych między Europą i Ameryką a resztą świata, ale tak chyba jest. Nie wszyscy to dostrzegają, na pewno nie ci, którzy postanowili urządzić sobie na forach internetowych wirtualne strzelanie do zmarłego.
Jaki ma to związek z Łotwą? Ano taki, że w symbolicznym wymiarze, nie tak może spektakularnym jak Gruzja, również kraje bałtyjskie uczestniczą w misji afgańskiej, a wcześniej uczestniczyły w misji irackiej. W związku ze śmiercią Polaka postanowiłem tę notkę rozgrzeszyć o listę łotewskich wojskowych, którzy zginęli w Afganistanie i Iraku. Cześć Ich pamięci!
***
Sejm zatwierdził w dniu 14 października przedłużenie o jeden rok misji żołnierskiej w składzie działających  w ramach NATO Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF). Rządowy wniosek poparło 64 posłów, przeciwko było 16. „Za” zagłosowały zarówno partie koalicji rządzącej (Nowa Era, Związek Obywatelski, Stowarzyszenie na rzecz Innej Polityki, Związek Zielonych i Rolników i TB/LNNK) oraz opozycyjna Partia Ludowa. Wśród oponentów przedłużenia misji znaleźli się deputowani dwóch ugrupowań rosyjskich (Centrum Zgody i PCTVL), a także Jānis Dukšinskis z ugrupowania centrystów. Większość posłów centrowej partii LPP/LC nie wzięła udziału w głosowaniu. Dzień wcześniej przedłużenia misji ISAF dokonała jednogłośnie Rada Bezpieczeństwa ONZ. Obecnie w Afganistanie służy 175 wojskowych z Łotwy (dla porównania – z Litwy 245, z Estonii – 160, spośród krajów posowieckich najwięcej wystawiła Gruzja – 925). Koszty wyposażenia misji na następny rok wyniosą najprawdopodobniej 12 milionów łatów. Dotychczas w operacji straciło życie 4 żołnierzy łotewskich (straty estońskie wyniosły ośmiu żołnierzy, Litwini stracili jednego).
Nasuwają się dwa wnioski: Łotysze, mimo dających się we znaki „pacyfistycznych” nastrojów (zwłaszcza wśród rosyjskojęzycznych, ale nie tylko), a także ciężkiego kryzysu gospodarczego, chcą kontynuować zaangażowanie na zagranicznych misjach. To troszkę kontrastuje z kierunkiem, w którym od jakiegoś czasu idzie Polska (nie wnikam, czy słusznie, czy nie). I drugi: co do tego kierunku jest w łotewskich elitach szeroka zgoda. Nie ma jej natomiast, bo być nie może, w „pszczołach” i tzw. Centrum Zgody i to też Dombrovskis będzie musiał wziąć pod uwagę przy konstrukcji parlamentarnej lub rządowej koalicji. Jest inteligentny. Wie.
Łotewskie ofiary misji afgańskiej:
·         Kapral Dāvis Baltābols (ur. 1979, w wojsku łotewskim od 2003 roku, na misji zagranicznej był drugi raz, odznaczony w 2005 roku za „udział w misjach międzynarodowych”; 25 lipca 2009 ranny w bitwie z Afgańczykami, zmarł 5 sierpnia 2009 w niemieckim szpitalu wojskowym w Koblencji).
·         Sierżant Voldemārs Anševics i starszy szeregowy Andrejs Merkuševs (ur. 1978)  (zginęli 1 maja 2009 roku od kuli rebeliantów afgańskich)
·         Starszy szeregowy Edgars Ozoliņš (ur. 1985; w armii służył od 2005 roku, w 2007 roku przeszedł do służby zawodowej; zginął 11 sierpnia 2008 roku od wybuchu miny, w której rannych zostało jeszcze trzech żołnierzy)
W misji irackiej zginęli:
* Porucznik Olafs Baumanis (ur. 1969; w wojsku łotewskim służył od 1997 roku, uczestniczył wcześniej w misji w Bośni i Hercegowinie, absolwent Narodowej Akademii Sił Zbrojnych oraz licznych kursów, zginął 8 czerwca 2004 roku w trakcie rozbrajania pocisku; był jedną z sześciu ofiar koalicji; żonaty, osierocił dwóch synów).
* Starsi szeregowi Gints Bleija (ur. 1981) i Vitālijs Vasiļjevs (ur. 1982) – zginęli 27 grudnia 2006 (trzech żołnierzy zostało rannych). W przypadku Bleiji była to pierwsza misja, Vasilijevs był już w Iraku po raz drugi.
Wszystkim im zapalam wirtualne światełko...
[*] [*] [*]

wtorek, 5 października 2010

I po balu...

2 października o godz. 22 zamknięto lokale wyborcze i zakończyły się przez jednych wypatrywane z nadzieją, przez drugich z niepokojem, wreszcie przez trzecich (wcale liczna grupa na Łotwie) z apatią wybory do Sejmu X kadencji. „Głosowanie przełomu” okazało się rzeczywiście przełomowe, choć nie dlatego, że wygrała partia rosyjskojęzycznych, którą zarówno na Łotwie i poza jej granicami straszono dzieci, lecz dlatego, że jest to chyba pierwszy w Europie rząd, który własnemu narodowi zafundował ostre jak nóż cięcia (Dombrovskis niczym Churchill, po tym co się stało w 2008 roku, mógł obiecać Łotwie jedynie „pot, krew i łzy”), a mimo to został wybrany na kolejną kadencję. Analogii można się doszukiwać w nieoczekiwanej przez nikogo wygranej premiera Słowacji Dzurindy w 2002 roku, ale jego reformy z lat 1998-2002 miały raczej charakter polityczny i nie uderzyły Słowaków po kieszeni. Sukces premiera został zauważony nie tylko w pozostałych krajach bałtyckich, pogratulował mu przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, do której należą ugrupowania Jedności[1], a Financial Times przepowiedział wielką popularność w gronie krajów europejskich w najbliższej przyszłości[2]

Policzmy głosy. Nie ma racji Jerzy Haszczyński („Rosjanie prawie wygrali wybory na Łotwie”, „Rzeczpospolita”, 4 października, s. 2), pisząc, że „zdominowana przez Rosjan partia odniosła wielki sukces w wyborach parlamentarnych na Łotwie” i „wynik łotewskich Rosjan jest wyjątkowy”. To przesada i uleganie histerii. Już w wyborach europejskich w 2009 roku trzy z ośmiu mandatów zostały „wzięte” przez ugrupowania rosyjskojęzycznych (posłowie Żdanok, Mirski, Rubiks), a trzy listy „rosyjskie” zgarnęły 29,5% głosów (dla porównania: w wyborach w 2004 środowiska te uzyskały 17,08% głosów i jeden mandat). W wyborach sejmowych poparcie dla ugrupowań rosyjskojęzycznych jest stabilne, choć zwiększa się z głosowania na głosowanie, tak w wyniku naturalizacji, jak i zmęczenia elektoratu rządzącymi partiami: w 2002 roku „Rosjanie” zebrali 20% głosów i 25 mandatów (PCTVL), w 2006 roku – 22,53% głosów i 23 mandaty (SC – 17, PCTVL – 6),  w 2010 zaś najprawdopodobniej – 27,08% głosów i 29 mandatów. Różnica między dobrym wynikiem PCTVL z 2002 roku a obecnym Centrum Zgody wynosi zatem 4 mandaty, co kąśliwie zdążyła zauważyć liderka PCTVL Tatiana Żdanok[3]. Wynik SC w niczym nie zmienia pozycji przetargowej tego ugrupowania, która była już silna w 2006 roku, jednak wówczas partie łotewskie „reanimujące” rząd Kalvitisa nie zdecydowały się na negocjacje z „Rosjanami”. Nowością może być to, że po raz pierwszy sojuszu z Centrum Zgody nie wykluczają ugrupowania centroprawicowe skupione w „Jedności” (wypowiedź Solvity Aboltini z JL w nocy z soboty na niedzielę). I, tym łotewskim rachubom na „rozmiękczenie” Centrum, wciągnięcie je w odpowiedzialność za państwo, „odczarowanie” i „obnażenie” tych, co „przez dwadzieścia lat nie rządzili” (widzimy jakąś analogię?), należy przypisać wzrost znaczenia „centrystów”, niekoniecznie zaś ich dobremu wynikowi wyborczemu (dobry jest on bardziej w tym sensie, że udało im się wyeliminować PCTVL, co Żdanok skomentowała słowami o „wariancie estońskim”). Nie da się jednak ukryć, że w kolejnych wyborach, w miarę postępującej naturalizacji nie-obywateli, potencjał ugrupowań rosyjskojęzycznych będzie wzrastał i jeśli nie w tej kadencji, to w następnej, wyciągnięcie ręki do Rosjan i wciągnięcie ich do odpowiedzialności za rząd będzie koniecznością. Kto stanie się łotewskim kanclerzem Schusselem?

Uporządkujmy. Policzono już prawie wszystkie „biuletyny” wyborcze i wiadomo, że do Sejmu wejdzie pięć bloków (właśnie – bloków, bo żaden z nich nie jest partią!): Jedność (30,76% i 33 mandaty), Centrum Zgody (25,67% i 29 mandatów), Związek Zielonych i Rolników (19,40% i 22 mandaty), Związek Narodowy „Wszystko dla Łotwy! – TB/LNNK” (7,56% i 8 mandatów) oraz O lepszą Łotwę (7,54% i 8 mandatów). Wypada zauważyć dobry wynik Związku Zielonych i Rolników (wzrost o trzy punkty procentowe i trzy mandaty – w wyborach w 2004 i 2009 partia ta prawie zupełnie nie miała szczęścia). Po raz kolejny prześlizgnęli się nacjonaliści, którym kilkakrotnie śmierć zaglądała już w oczy (w wyborach w 2002 roku – 5,4% głosów; tragiczny wynik w wyborach samorządowych w 2009 roku w Rydze i w innych ośrodkach). Będzie to już jednak nowy sojusz, bo pięć z ośmiu mandatów wzięli młodzi nacjonaliści z „Wszystko dla Łotwy!”, z zupełnie nową retoryką, budzącą grozę mniejszości rosyjskiej oraz groźne pomruki władz rosyjskich (via media). A dla innych po prostu niedoświadczeni demagodzy. Zresztą zaczęli już „wierzgać” przeciwko ministrowi transportu z bratniej TB/LNNK[4]. Wczoraj przez wchodzeniem z nimi w koalicję przestrzegł prezydent Zatlers. TB/LNNK z trzema-czterema mandatami będzie powoli zanikać, choć kiedyś miała swojego premiera, sporą reprezentację w Sejmach, Parlamencie Europejskim VI kadencji, a przez ostatnie kilkanaście lat była niezbędnym i chętnie zapraszanym partnerem w centroprawicowych koalicjach. Obecnie Jedność i ZZS mają większość 55 mandatów i mogą pominąć narodowców przy tworzeniu nowego rządu. Szansą dla tego ruchu byłoby dojście do władzy układu „Jedności” z „Centrum Zgody”, którym mogliby straszyć narodowo nastrojonych wyborców, na to się jednak nie zanosi.

Odrębny akapit wypada poświęcić ruchowi O lepszą Łotwę. Ostatnie miejsce i 8 mandatów to prawdziwy desaster. Małżeństwo Šlesersów w Rydze się prześlizgnęło, ale pozostali „znani” zostali za burtą. Warto dodać, że ugrupowanie to wspierane przez łotewskich oligarchów wydało najwięcej środków na kampanię wyborczą, podpisało porozumienie prawie z każdą z organizacji społecznych (emerytami, studentami, przedsiębiorcami, mniejszościami narodowymi etc.). W związku z niewielką ilością oddanych głosów, każdy wyborca tego bloku okazał się być „na wagę złota”. Ale żarty na bok – o ile Partia Ludowa i LPP/LC były jednym z największych klubów w Sejmie IX kadencji (28,14% głosów i 33 mandaty), a ich przedstawiciele sprawowali najwyższe funkcje w państwie (premierów: 2004-2007 i 2007-2009; ministra spraw zagranicznych 2007-2010; spraw wewnętrznych i sprawiedliwości 2007-2010) to obecnie środowisko to zeszło na zupełny margines. Do kogo zapukają teraz oligarchowie? Zostało ZZS z Lembergsem, ale czy politycy Jedności i Centrum Zgody są odporni na naciski „przedsiębiorców”? Wszak np. Jakow Pliner z PCTVL już oskarżał centrystów o uleganie wielkiemu biznesowi, a w gronie deputowanych do Sejmu z listy SC znalazł się np. milioner Mārtiņš Lauva.
Jak będzie – zobaczymy. Nowy rząd najprawdopodobniej w pierwszych dniach listopada.


[1] Dombrovski ar panākumiem vēlēšanās sveic Eiropas Tautas partijas prezidents, "Diena", 5 października 2010

[2] "Financial Times" Dombrovskim prognozē lielu popularitāti gaidāmajā ES samitā, "Diena", 4 października 2010

[3] Zwróciła również uwagę, że „padł ostatni bastion rosyjskiego oporu w krajach nadbałtyckich”, co należy uznać za przejaw megalomanii, patrz: Жданок: Латвия полностью копирует эстонскую модель, novost.err.ee, 3 października 2010

[4] Dzintars uzskata, ka Gerhardam nebūtu jāsaglabā satiksmes ministra Amati, "Diena", 5 października 2010


piątek, 1 października 2010

Valdis, Aivars czy Jānis, albo co nas czeka w dziesiątym Sejmie?

2 października, tradycyjnie w pierwszą sobotę października, odbędą się na Łotwie wybory do Sejmu. Kadencja starego, dziewiątego Sejmu, dobiega już końca, co z radością skonstatowała była prezydent VVF[1]. Dla porządku przypomnijmy: Sejm ten wybrany w październiku 2006 roku, przeżył trzech premierów, rozłam trzech ugrupowań i powołanie dwóch nowych, kryzys gospodarczy, uliczne rewolucje (brukową i parasolkową), perturbacje związane z umową graniczną z Rosją, a także w wielkich bólach dokonał wyboru nowego prezydenta. Jeszcze tylko piątkowa mowa głowy państwa[2] obejrzana przed zakupionymi w okresie prosperity odbiornikami i można iść głosować. Jest z czego wybierać, bo swe listy wystawiło 13 ugrupowań, z czego połowa ma realne szanse na przekroczenie 5%-owej klauzuli zaporowej. Są to w kolejności od najbardziej do najmniej popularnego (wg sondaży z sierpnia i września, Latvijas fakti): Centrum Zgody (Saskaņas centrs, SC), Jedność (Vienotība), Związek Zielonych i Rolników (Zaļo un Zemnieku savienība, ZZS), „O lepszą Łotwę!” (Par labu Latviju!, PLL), Narodowe Zjednoczenie „Wszystko dla Łotwy! – Ojczyźnie i Wolności/Łotewski Narodowy Ruch Niepodległości (Nacionālās apvienība "Visu Latvijai!" – Tēvzemei un Brīvībai"/LNNK)  oraz O Prawa Człowieka w Zjednoczonej Łotwie (Par cilvēka tiesībām vienotā Latvijā, PCTVL). Większych szans na pojawienie się w Sejmie nie mają: koalicja „Odpowiedzialność” (Atbildība) skupiająca ugrupowania socjaldemokratyczne i populistyczne, w tym bardzo „zasłużoną” Łotewską Socjaldemokratyczną Partię Robotniczą (LSDSP), Związek Chrześcijańsko-Demokratyczny (KDS), Ostatnia Partia (Pedeja Partija, PP), Dźwina – Łotwie (Daugava – Latvijai), Kontrola Ludowa (Tautas kontrole), „Wyprodukowano na Łotwie” (Ražots Latvijā) i ruch „O Republikę Prezydencką” (Par prezidentālu republiku, PPR)[3].
O palmę pierwszeństwa walczą dwa bloki polityczne: Centrum Zgody, koalicja trzech ugrupowań skupiających ludność rosyjskojęzyczną oraz rozczarowanych przemianami ustrojowymi Łotyszy (wśród liderów ma młodego mera Rygi Niła Uszakowa, byłego I sekretarza Komunistycznej Partii Łotwy Alfrēdsa Rubiksa wraz z rodziną, a także Jānisa Urbanovičsa, niegdyś I sekretarza Komsomołu, a obecnie kandydata koalicji na premiera). Drugim blokiem jest Vienotība (Jedność), która powstała z połączenia trzech działających wcześniej łotewskich partii centroprawicowych: Nowej Ery premiera Valdisa Dombrovskisa, Związku Obywatelskiego Sandry Kalniete i Ģirtsa Valdisa Kristovskisa, a także Stowarzyszenia na rzecz Innej Polityki, skupiającego działaczy rozczarowanych polityką Partii Ludowej, w tym byłego ministra spraw zagranicznych Artisa Pabriksa. Blok Vienotība, który jest główną podporą gabinetu Valdisa Dombrovskisa, opowiada się za kontynuacją dotychczasowej polityki społecznej i gospodarczej, za co jest krytykowany przez Centrum Zgody, występujące z programem socjalnym i roszczeniowym, a także przez mniejsze ugrupowania, w tym blok „O lepszą Łotwę”, który atakuje rząd z pozycji „wolnorynkowych”. Kandydatem Vienotīby na premiera został urzędujący szef rządu Valdis Dombrovskis, w rankingu potencjalnych szefów rządu zajmujący drugie  miejsce (po Lembergsie, a przed Ainārsem Šlesersem i niepopularnym i pozbawionym charyzmy Jānisem Urbanovičsem)[4]. „Na pudle”, jeśli chodzi o liczbę oddanych głosów, uplasuje się najprawdopodobniej również Związek Zielonych i Rolników, skupiający partię chłopską, nawiązującą do tradycji międzywojennego ruchu Ulmanisa, oraz ekologiczne ugrupowanie zielonych, które na Łotwie współpracuje z prawicą. ZZS popierają dwie partie regionalne: Partia Lipawska Uldisa Sesksa (mera Lipawy) oraz Dla Windawy i Łotwy (mera Windawy, który objął to stanowisko jeszcze w czasach sowieckich), które uzyskają najprawdopodobniej po jednym mandacie poselskim[5]. Właśnie wywodzący się z komunistycznego aparatu przedsiębiorca i mer Windawy Aivars Lembergs jest kandydatem ZZS na premiera.
Próg wyborczy przekroczą najprawdopodobniej jeszcze trzy ugrupowania: O lepszą Łotwę (PLL), która jest koalicją partii LPP/LC (Łotewska Droga/Pierwsza Partia Łotwy) z Partią Ludową. Oba ugrupowania rozdawały niegdyś karty w łotewskiej polityce, z ich ramienia wywodziło się sześciu szefów rządu, z tego dwóch sprawowało tę funkcję dwukrotnie. Obecnie obie partie walczą o przeżycie. Kandydatem PLL na premiera jest Ainārs Šlesers, rzutki polityk i biznesmen, były wicepremier i minister transportu, założyciel Pierwszej Partii Łotwy, a obecnie wicemer Rygi w zdominowanym przez Rosjan samorządzie miejskim. Jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci w łotewskiej polityce, a kilka tygodni temu ponownie stał się bohaterem skandalu, gdy w brukowej prasie wytknięto przeszłość jego ojca. Cios był poniżej pasa, ale za Šlesersem  ciągną się poważne zarzuty, związane m.in. ze spółką airBaltic (w ostatnich dniach kampanii nastąpiła wymiana ciosów między nim a premierem Dombrovskisem właśnie w tej sprawie), pochodzeniem prywatnego majątku, a także uzależnieniem od oligarchów. Blok „O Lepszą Łotwę” zapowiada wejście w koalicję rządową z Centrum Zgody, chcąc powtórzyć „wariant ryski” (Šlesers jest właśnie od 2009 roku zastępcą rosyjskiego mera Uszakowa), jest natomiast mało prawdopodobne, by oba ugrupowania zyskały niezbędną do tego większość. Nieodzownym partnerem dla koalicji „pojednania łotewsko-rosyjskiego” jest Związek Zielonych i Rolników, obecnie jeden z podmiotów rządu Dombrovskisa. Możliwe, że  twarzą takiego układu zostałby Lembergs jako premier. ZZS jest zresztą wymieniany jako ugrupowanie bez którego nie powstanie żadna powyborcza koalicja[6]
Piątą listą wyborczą, która najprawdopodobniej uzyska mandaty w Sejmie X kadencji będzie Zjednoczenie Narodowe „Wszystko dla Łotwy! – Dla Ojczyzny i Wolności/Łotewski Narodowy Ruch Niepodległości”. Nazwa długa i prawie nie do wymówienia, jednak odzwierciedla ewolucję sił  nacjonalistycznych w ciągu ostatnich 20 lat. Tak naprawdę są to trzy ugrupowania, z czego dwa już dawno utworzyły wspólną partię („Ojczyźnie i Wolności” wraz z LNNK), która brała udział w większości rządów po 1998 roku, a trzecie – Wszystko dla Łotwy! – powstało cztery lata temu i skupia narodowo nastrojoną młodzież o dość radykalnych poglądach. Program gospodarczy tej koalicji jest niejasny, pozostaje krytyczna wobec dyktatu międzynarodowych instytucji finansowych wobec Łotwy, opowiada się za ochroną miejsc pracy i gospodarki narodowej, a nade wszystko uniezależnieniem jej od Rosji. Z drugiej strony jest częścią rządu Dombrovskisa i akceptuje podstawowe założenia jego polityki. Najwięcej uwagi poświęca walce o tożsamość narodową i  język łotewski, który jest według niej zagrożony. Nie chce dopuścić do wprowadzenia dwujęzyczności, co w zawoalowany sposób zapowiadają Centrum Zgody i blok „O Lepszą Łotwę” (chodzi o wprowadzenie języka rosyjskiego do samorządów, w których Rosjanie stanowią ponad 20% mieszkańców, co w praktyce oznaczałoby dwujęzyczność większości łotewskich miast oraz Łatgalii). Kandydatem narodowców na premiera pozostaje europoseł i ekonomista Roberts Zīle, członek grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, będący swego czasu „na cenzurowanym” w brytyjskiej prasie za rzekome sprzyjanie neonazizmowi[7]. Szóstym ugrupowaniem – warto zauważyć, że to jedyna partia, a nie koalicja, która ma szansę na mandaty poselskie – jest „O Prawa Człowieka w Zjednoczonej Łotwie”. Kiedyś silne ugrupowanie (drugie miejsce w wyborach 2002 roku), obecnie na marginesie wielkiej polityki. Od Centrum Zgody różni się tym, że używa ostrzejszej retoryki wymierzonej w łotewskie elity polityczne, ma bardziej prosocjalny program (protestowała przeciwko zamknięciu szkół przez rosyjskie władze Rygi), a także skupia prawie wyłącznie osoby rosyjskojęzyczne, w przeciwieństwie do Centrum Zgody, które w założeniu jest projektem rosyjsko-łotewskim[8]. PCTVL oskarża się o to, że jej działania inspirowane są przez Kreml. Podobne zarzuty daje się usłyszeć również w stosunku do Centrum Zgody oraz niektórych partii łotewskich, zwłaszcza związanych z wielkim biznesem, jednak PCTVL „ma gębę” ugrupowania najbardziej sprzyjającego Rosji. Kandydatką na premiera jest Tatiana Żdanok, pierwsza w historii rosyjska posłanka do Parlamentu Europejskiego, a także przeciwniczka niepodległości Łotwy w 1990 roku, a na ministra spraw zagranicznych poseł Jakow Pliner.
Inne ugrupowania najprawdopodobniej nie znajdą się w Sejmie. Warto wspomnieć tu o LSDSP, która w przedwojennej Łotwie była najsilniejszym ugrupowaniem, swą pozycję zachowała również na emigracji, a po 1990 roku tylko raz znalazła się w Sejmie (1998-2002) i przez kilka miesięcy współtworzyła centrowy rząd Krištopansa. Niski rejting ugrupowania należy przypisać wzrostowi popularności Centrum Zgody wśród ludności łotewskiej, wielomiesięcznemu hamletyzowaniu (wejść czy nie-wejść do „Vienotiby”), dziwnym sojuszom wyborczym (związki z łotewskim Libertasem), a także wyjątkowo nieudaną kampanią (m.in. szef socjaldemokratów przebrany za zbiedniałego emeryta, bomżowe kukły w centrum miasta etc.). To już najprawdopodobniej ostatnie wybory LSDSP w tej formule, ponieważ łotewskie prawo przewiduje finansowanie partii politycznych, które przekroczyły w wyborach pułap 2% głosów. LSDSP pozbawione dotacji najprawdopodobniej zacznie się rozpadać, część jego działaczy przejdzie do Partii Socjaldemokratycznej „Zgoda” (część Centrum Zgody), część być może do SCP (Vienotiby). Z listy Vienotiby startuje w tych wyborach wiceprzewodniczący LSDSP Atis Lejiņš, co jest miernikiem wiary członków tego ugrupowania do szans wyborczych socjaldemokracji. Warto dodać, że w zeszłym roku LSDSP została wyeliminowana z samorządu ryskiego, gdzie przez lata odgrywała istotną rolę mimo braku reprezentacji parlamentarnej. Samorząd ryski zaś to istna kuźnia kadr politycznych, w stopniu nieporównywalnym z Warszawą czy Wilnem.
Wśród pozostałych ugrupowań znaleźli się kontestatorzy o programie zbliżonym do kabaretu (m.in. koalicja „Wyprodukowano na Łotwie”, która ogłosiła konkurs na premiera z ramienia tego ugrupowania w gazecie codziennej, a także domagała się postawienia psiej warty przez Pomnikiem Wolności w Rydze; Ostatnia Partia ze znanym z sowieckich dobranocek Niedźwiedziem Szczęścia jako kandydatem na szefa rządu) etc.. Jest również partia głosząca potrzebę zmiany systemu rządów z parlamentarno-gabinetowego na prezydencki („O prezydencką republikę”, PPR), a także reprezentowany niegdyś w Sejmie, a obecnie pozbawiony jakiegokolwiek wpływu na życie polityczne Związek Chrześcijańsko-Demokratyczny, zbliżony najpierw do Pierwszej Partii Łotwy, a następnie łotewskiej socjaldemokracji.
Interesującą kwestią pozostają ewentualne koalicje wyborcze. Obecny rząd tworzony jest przez Vienotibę, Związek Zielonych i Rolników oraz narodowców z TB/LNNK. Mimo opuszczenia koalicji przez Partię Ludową w marcu 2010 jego  pozycja jest silna, ustały międzypartyjne tarcia, stąd dążenie Vienotiby do powtórzenia tego scenariusza również w nowej kadencji. Jedność powstała wszak nie tylko po to, by zablokować możliwość dojścia do władzy „rosyjskiego” Centrum Zgody, ale również „partii oligarchicznych” (LLP/LC i TP), a także wzmocnić pozycję centroprawicy wobec ZZS. Projekt ten nie uzyskał jednak oczekiwanego poparcia społecznego, bo po krótkim okresie „euforii zjednoczeniowej” SC wysunęło się na prowadzenie i od kilku miesięcy notuje kilkupunktową przewagę nad „Jednością”. Na dodatek w międzyczasie po piętach zaczęło obu ugrupowaniom deptać ZZS. W ostatnich dniach przewaga „centrystów” nad „Jednością” maleje i w obliczu mobilizacji elektoratu łotewskiego (jak silna to mobilizacja zobaczymy 2 października) coraz bardziej prawdopodobne staje się zachowanie stanowiska przez Dombrovskisa. Vienotiba będzie potrzebowała jednak w Sejmie co najmniej jednego, jeśli nie dwóch partnerów koalicyjnych. Optymalnym scenariuszem jest wejście do Sejmu VL – TB/LNNK, wtedy oba ugrupowania mogą liczyć na prawie 40 mandatów i łatwiej będzie im rozmawiać z „wahającym się” ZZS.
W przypadku zdecydowanej wygranej Centrum Zgody mówi się o koalicji „a la Ryga”. Wiemy już jednak, że oba ugrupowania dostaną około 40 mandatów. Pewien ferment próbuje wprowadzić ostatnimi dniami Šķēle, który ogłosił, że blok „O Lepszą Łotwę” przystąpi najpierw do negocjacji z centroprawicą, a dopiero później z Centrum Zgody[9]. Trudno powiedzieć, na ile to szantaż wobec „centrystów”, celem wytargowania lepszych warunków ewentualnej koalicji, a na ile próba sondowania centroprawicy, w momencie gdy zanosi się na przyzwoity wynik Vienotiby. Last but not least niektórzy politolodzy przewidują niespodziankę i połączenie sił przez oba bloki polityczne: łotewski (Vienotiba) i rosyjski (Centrum Zgody), co pozwoliłoby ograniczyć nową koalicję do dwóch podmiotów[10] a także wyeliminować z gry ZZS, TB/LNNK – VL i blok „O lepszą Łotwę”[11]. Miałoby to również wymiar symboliczny – po 20 latach powstałby rząd jednoczący Rosjan i Łotyszy.
Warto wspomnieć jeszcze o kampanii wyborczej. Mówiąc oględnie – nie należała ona co najciekawszych. Ubiegły rok zdominowały całkowicie dyskusje „kto z kim się połączy i co z tego wyniknie”. Miało to bezpośredni wpływ na to, że w kampanii rozmawiano nie tyle o programach, co o personaliach, pojawiły się zarzuty, kto czego nie zrobił, choć mógł, a  kto czego nie mógł przez 20 lat, bo nie był dopuszczany etc. Trwała giełda nazwisk, wystawiano kandydatów na premierów (nawet partie o poparciu rzędu 5-6%), a nawet ministrów spraw zagranicznych. Powróciła kwestia rosyjska, w formie strachów przed powrotem do władzy inspirowanych przez Kreml Rosjan, tudzież budową „drugiego państwa” w ramach Łotwy (retoryka Vienotiby i narodowców), „Łotwy dwujęzycznej”, „Łotwy dwóch społeczności”, zamiast „Łotwy łotewskiej”. Z drugiej zaś strony siły lewicowe i PLL straszyły Międzynarodowym Funduszem Walutowym na pasku którego chodzi rzekomo niewrażliwy na ludzkie bolączki rząd Dombrovskisa. „Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela i Waszyngton” mrugał do widzów w debatach wyborczych Šlesers, który skądinąd często pojawiał się w Pierwszym Bałtyckim Kanale (rosyjskojęzyczna stacja TV odbierana w tzw. Pribałtyce najczęściej gościła przedstawicieli Centrum Zgody i PLL). Że niby PLL poprowadzi Łotwę własnymi drogami... Znaczna część Łotyszy, w których kryzys najbardziej uderzył spośród państw bałtyckich, od eksperymentów Šlesersa albo drukowania pieniędzy przez Centrum Zgody woli „dyktat MFW” realizowany rękami pozbawionego charyzmy, acz pracowitego i stąpającego po ziemi Dombrovskisa. Młody premier to prawdziwy towar eksportowy Łotwy, inteligentny, oczytany, choć skryty, w dodatku posługuje się językami obcymi w przeciwieństwie do Lembergsa i Urbanovicsa i nie wstyd pokazać go na salonach. Za Vienotibą nie ciągnie się też smród afer gospodarczych i komunistycznej przeszłości. Jeśli już raczej pewne wyzwania, np. jak poszerzyć elektorat i przyciągnąć mniejszości narodowe? (Mało ich na liście wyborczej ugrupowania w 2010 roku…). LSDSP po raz kolejny w kampanii nie potrafiła się przebić poza schemat „prawica – Łotysze”, „lewica – Rosjanie”[12], a za stosowne uznała straszenie emerytów śmiercią głodową. Zdaje się, że śmierć – niekoniecznie głodowa i zasłużona – czeka raczej to ugrupowanie. Szwungu nabrali nacjonaliści: starzy, wyleniali z TB/LNNK oraz młodzi, jeszcze niedoświadczeni ze Wszystko dla Łotwy!, którzy jeszcze nie wiedzą, że „wszystkiego” nie da się zrealizować. Skończy się najprawdopodobniej na 10 mandatach w Sejmie i roli młodszego koalicjanta Vienotiby.
Jak będzie dokładnie, przekonamy się w sobotę wieczorem, a najpewniej za kilka tygodni, gdy zbierze się Sejm i sformowany zostanie nowy rząd łotewski. Wypada życzyć szybkich i sprawnych negocjacji (sytuacja gospodarcza wciąż jest trudna), niekoniecznie ograniczonych do rozdzielania posad rządowych. 2 października na Łotwie będzie słonecznie…[13], a później? Zima. Miejmy nadzieję, że nie zasypie śniegiem za bardzo… Dievs, svētī Latviju!


[1] Vīķe-Freiberga: Šī Saeima ieies vēsturē ar nespēju ieklausīties veselajā saprata, diena.lv, 1 października 2010

[2] Zatlers dienu pirms vēlēšanām uzrunās tautu, diena.lv z 1 października 2010

[3] Pełna lista kandydatów w pięciu okręgach wyborczych dostępna na stronie www.cvk.lv
[4] Aptauja: populārākie premjera kandidāti – Lembergs un Dombrovskis, delfi.lv, 1 października 2010
[5] Dodajmy, że Dyneburska Partia Miejska (DPP) wystawiła swojego przewodniczącego Witalija Azarewicza na liście Centrum Zgody.
[6] Politologi: jaunā koalīcija netaps bez ZZS, Ir.lv z 24 września 2010
[7] Był to odprysk brytyjskiej walki politycznej, który uderzył w Łotwę. Chodziło o poparcie przez narodowców dla tzw. marszy legionistów z 19 marca, które upamiętniają powstanie Legionu Łotewskiego SS walczącego u boku III Rzeszy przeciwko ZSRR. Trzeba dodać, że TB/LNNK odcina się od relatywizacji zbrodni nazistowskich, uwagę skupiając na przestępstwach sowieckich dokonanych na Łotyszach po agresji na kraje bałtyckie w czerwcu 1940 roku. Z list tej partii kandydują regularnie przedstawiciele polskiej mniejszości narodowej na Łotwie. Por. m.in. Roberts Zile, „To call us Nazi sympathisers is absurd”, „Guardian” z 2 października 2009;
[8] Obecnie trzech z dwudziestu posłów Centrum to Łotysze, reszta – rosyjskojęzyczni, w tym jeden Żyd i Karelczyk (zob. saeima.lv). W nowym klubie poselskim SC proporcje te najpewniej będą korzystniejsze dla Łotyszy.
[9] Šķēle: PLL pirmie sarunu partneri par koalīciju – ZZS un 'Vienotība', delfi.lv z 21 września 2010
[10] Z drugiej strony przypomnijmy, że są to jednak koalicje wyborcze o dość sprzecznych często programach, np. LSP i Partia Socjaldemokratyczna „Zgoda”, względnie konserwatywno-nacjonalistyczny Związek Obywatelski i liberalne Stowarzyszenie na rzecz Innej Polityki. 30 września działacze Vienotiby zapowiedzieli jednak,  że po wyborach przystąpią do negocjacji nad utworzeniem wspólnej partii, zob. VIENOTĪBA uzsāk veidot vienotu partiju, vienotiba.lv z 30 września 2010
[11] PCTVL, nawet jeśli do Sejmu wejdzie, przy układankach koalicyjnych nie wchodzi w grę, na co zwrócił uwagę nacjonał-bolszewik Władimir Linderman wzywając w Pierwszym Kanale Bałtyckim rosyjskie audytorium telewizji do głosowania na Centrum Zgody, zob. także: Władimir Linderman, Лучше осторожный шаг вперед, чем энергичное топтание на месте, rus.delfi.lv z 20 września 2010
[12] Por. wywiad z Janisem Dinevicsem w Pierwom Bałtijskom Kanale, „Wiecziernieje interwju”, 20 września 2010 (do odsłuchania na stronie: tv1.lv (większość debat z kandydatami w języku rosyjskim)

[13] Vēlēšanu dienā visā Latvijā spīdēs saule, diena.lv, 1 października 2010