sobota, 11 czerwca 2011

Czy to już koniec oligarchów?

Jak podaje polska Wikipedia oligarchia to "forma rządów polegająca na sprawowaniu władzy przez niewielką grupę ludzi (..) Najogólniej rzecz ujmując, oligarchia to rządy podobne do dyktatorskich, które cechują się przywłaszczeniem suwerennej roli w państwie przez małą grupę np. wyodrębnioną ze starszyzny rodowej lub elit majątkowych". Słowo to jest jednak nie tylko używane w odniesieniu do starożytnej Grecji czy XVII-wiecznej Anglii. Link zewnętrzny umieszczony w haśle "oligarchia" przez Wikipedystów prowadzi nas do artykułu "Oligarchowie z czerwonym rodowodem" na portalu tygodnika "Głos". Słowo "oligarcha", niezbyt popularne w Polsce, gdzie mówiło się raczej o "aferałach" i "złodziejach", i to na uboczu debaty politycznej, zrobiło furorę w sąsiedniej Łotwie. Wszystko wskazuje na to, że wrześniowe, przyspieszone wybory do Sejmu, odbędą się właśnie u naszych północnych sąsiadów pod hasłem "walki z oligarchią". Obok etnicznej dychotomii "Łotysze – Rosjanie" jest to od lat główna oś sporu między partiami politycznymi w kraju nad Dźwiną. Powstała w 2010 r. centroprawicowa "Jedność" na sztandary wpisała sobie nie tylko prześcignięcie rosnącego w siłę rosyjskiego Centrum Zgody, ale również, a może nawet przede wszystkim, walkę z rodzimą oligarchią blokującą społeczno-gospodarczy rozwój kraju.

Kim są oligarchowie? Z definicją tego pojęcia niejeden Łotysz miałby kłopot. Pochodzące z greki słowo "ὀλιγαρχία" ("panowanie nielicznych"; od ὀλίγος „oligoz” - "nieliczny" + ἀρχή "arche" - "władza") weszło jednak na trwałe do lokalnego dyskursu politycznego. Jak piszą eksperci OSW Joanna Hyndle i Paweł Siarkiewicz w opracowaniu "Wybory prezydenckie na Łotwie w cieniu intryg politycznych" (8 czerwca 2011) "ścisłe powiązanie biznesu z polityką stanowi cechę charakterystyczną dla łotewskiej sceny politycznej od momentu przywrócenia przez ten kraj niepodległości. We wszystkich kadencjach parlamentu nieprzerwanie działają siły polityczne finansowane lub bezpośrednio kierowane przez tzw. oligarchów – najbogatszych biznesmenów, którzy zbudowali majątki dzięki kontrolowaniu procesów prywatyzacyjnych na początku lat 90., korumpowaniu urzędników państwowych i parlamentarzystów, udziałom w mediach oraz pozyskiwaniu coraz większego wpływu na kolejne rządy, aż do bezpośredniego włączania się do polityki i obejmowania eksponowanych stanowisk państwowych". I dalej: "międzynarodowe instytucje działające przeciwko korupcji zarzucają od lat Łotwie brak skutecznych działań na rzecz przejrzystości biznesu, jak i polityki". Za głównych wyrazicieli politycznych interesów oligarchów uznaje się na Łotwie trzech polityków: Aivarsa Lembergsa (57 l.), od 1988 r. nieprzerwanie sprawującego stanowisko burmistrza nadbałtyckiej Windawy, Ainārsa Šlesersa (41 l.), byłego ministra komunikacji i wiceburmistrza Rygi oraz założyciela Pierwszej Partii Łotwy, a także Andrisa Šķēle (53 l.), trzykrotnego premiera i lidera Partii Ludowej. Obecnie ugrupowania oligarchiczne reprezentuje w Sejmie 30 posłów (dla porównania: jeszcze w 2006 r. liczba ta wynosiła 51 – spadła po ostatnich wyborach i spektakularnej klęsce bloku "O lepszą Łotwę"). To dzięki im, chytrze wspartym przez przedstawicieli mniejszości rosyjskojęzycznej, został w ubiegłym tygodniu wybrany na prezydenta przedsiębiorca, najbogatszy emeryt na Łotwie, sygnatariusz Aktu Niepodległości z 1990 r., Andris Bērziņš. Przeciwko oligarchom zgromadzili się w ubiegły czwartek demonstranci pod Sejmem, którzy wygwizdali prezydenta – elekta, uznanego za eksponenta ich interesów. Również w imię walki z oligarchią prezydent Zatlers rozwiązał pod koniec maja Sejm, co pozbawiło go szans na reelekcję. To wreszcie oligarchom skrzyknięci przez Internet młodzi ludzie urządzili dwa dni temu uroczysty pogrzeb.

Oblicza się, że w środę wieczorem w centrum Rygi, w naddźwińskim parku AB Dambis, zgromadziło się 8-9 tysięcy osób protestujących przeciwko wpływowi skorumpowanych przedsiębiorców na życie polityczne Łotwy. Skrzykiwali się przez Internet, "wieść gminną", zachęcani również przez organizacje społeczne i polityczne, a także niektóre tradycyjne media. Z dobrymi humorami i śpiewem na ustach, część z nich przystrojona w narodowe barwy. Dużo ludzi młodych, w średnim wieku, wesołych. Zupełnie nie jak na pogrzebie. W ruch poszły kukły trzech polityków, transparenty, gwizdki. Organizator akcji "pogrzeb oligarchów" Viesturs Dūle – na co dzień prezes zarządu Łotewskiego Funduszu Rozwoju Intelektualnego – szyderczo podziękował wymienionym z nazwiska politykom za "nauczkę, którą nam dali". Wezwał również, by rozpocząć w Internecie zbiórkę pod petycją o ujawnienie właścicieli "off-shorów", a także – to apel do wnuków – by opowiedzieli swym dziadkom, jak destrukcyjny wpływ na sytuację kraju mają oligarchowie. Spalony został skonstruowany przez studentów Akademii Sztuk Pięknych "kloc korupcji" ("Korupcijas klucis") symbolizujący wszystko to, co najgorsze w łotewskiej polityce – w tym postawę apatycznego społeczeństwa, by "nie słyszeć, nie mówić i nie widzieć" o niegodziwościach, które mają miejsce w życiu publicznym. Oligarchom odegrano marsz żałobny.

Akcja miała również miejsce w innych miejscowościach, m.in. w Jełgawie, Aizpute, Daugavpils, a także w... Wiedniu.

Oligarchowie na swój "pogrzeb" zareagowali ciężkim dowcipem: w stylu oskarżeń rzuconych kilka dni temu przez Aivarsa Lembergsa pod adresem odchodzącego prezydenta, który miał przyjąć od Sorosa walizkę dolarów za rozwiązanie Sejmu. Hasło "Soros" jest bowiem tradycyjną już odpowiedzią na wszelką krytykę korupcji na Łotwie. Rodzimych, patriotycznych i przyczyniających się do wzrostu PKB oligarchów mogą wszak zwalczać jedynie nasłani przez zachodni kapitał "sorosiści". "Sorosistką" została już m.in. była redaktor naczelna pisma "Diena" Sarmite Elerte, działaczka "rewolucji parasolkowej" (również przeciwko oligarchom) z 2007 r., która niedawno trafiła do polityki jako posłanka "Jedności" i minister kultury w rządzie Dombrovskisa. Lider LPP/LC Ainārs Šlesers zapytał "żartobliwie", czy środowa impreza "nie była czasem finansowana ze środków Sorosa". Wg posła młodzież powinna raczej koncentrować się wokół celów pozytywnych, a nie negatywnych. "Należy być , a nie " – taka – jedna z wielu – rada Šlesersa. A także ostrzeżenie: "walcząc z tak zwanymi miejscowymi oligarchami, Soros i inni międzynarodowi oligarchowie, na przykład z Rosji, zdobędą na Łotwie taką władzę, o jakiej nikomu się nie śniło". Na razie większość Łotyszy nie przejmuje się wizjami Šlesersa. Bardziej "sieriozny" w ocenie happenerów był Aivars Lembergs. Potwierdzając tezę o inspiracji protestów przez Fundację Sorossa, związaną wg Lembergsa z rządzącą "Jednością", stwierdził, że "dzisiejsza akcja przekroczyła wszelkie granice". "Gdy mowa o pogrzebach, uznaję, że są to groźby pod adresem mnie i mojej rodziny, by przegonić mnie z polityki". Z drugą częścią zdania dmonstranci z pewnością by się zgodzili. "Usiłowali mnie już zastraszyć wszyscy: Partia Ludowa, Nowa Partia, Pierwsza Partia Šlesersa, "Nowa Era" i "Jedność" – wszyscy oni ogłaszali, że będą walczyć z oligarchą Lembergsem" – skarży się burmistrz. Co ciekawe, pierwsze trzy ugrupowania uznaje się właśnie za oligarchiczne. Były to jeszcze czasy, gdy "przedsiębiorców" stać było na luksus rywalizacji między sobą. Obecnie zawarli sojusz taktyczny. W zeszłym roku doszło do połączenia LPP/LC i Partii Ludowej w jeden blok polityczny pod nazwą "O lepszą Łotwę" (złośliwi dodawali: "dla nas i naszych rodzin"). W czerwcowych wyborach prezydenckich do tej dwójki dołączyło trzecie ugrupowanie: Związek Zielonych i Rolników, od 2009 r. będące częścią rządu tworzonego przez "Jedność". Na razie, mimo takiego manewru ze strony ZZS, nie ma jeszcze mowy o rozpadzie koalicji rządzącej. Zresztą Dombrovskisowi i tak się zarzuca zbytnie patrzenie przez palce na "sdiełki" Lembergsa, od którego głosów on sam zależny jest w parlamencie. Wpływu na bieg spraw w państwie udało się bowiem na razie pozbawić jedynie dwóch panów "Š": Šlesersa i Šķēlego. Związek Zielonych i Rolników wraz z prywatną partyjką Lembergsa ("Łotwie i Windawie", LV) okazał się partnerem niezbędnym do zapewnienia centroprawicy większości w parlamencie. Dlatego coraz głośniej w rządzącej "Jedności" mówi się o zamianie koalicyjnego partnera na bardziej przewidywalne Centrum Zgody. Ale to dopiero po wyborach, po wewnętrznej debacie, a także postawieniu pewnych warunków Rosjanom (tj. m.in. uznanie okupacji sowieckiej – w warstwie historycznej, a w obszarze gospodarczym – wydanie ostrej walki szarej strefie). Czy grzebiący oligarchów i tym razem nie poczują się oszukani przez tych, na których stawiali?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz