poniedziałek, 28 lutego 2011

Na szybko o wyborach

Jako, że mamy już poniedziałkowe popołudnie, a Główna Komisja Wyborcza uporała się wreszcie z liczeniem głosów (nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Litwini radzą sobie z tym lepiej niż Polacy. Czy wytłumaczeniem jest tylko wielkość kraju?), warto by skreślić parę słów komentarza i analizy odnośnie szóstych w historii odrodzonej Litwy wyborów samorządowych.
Przede wszystkim frekwencja. Litwini na wybory poszli – zagłosowało 44,08% uprawnionych (dla porównania: w poprzednich wyborach samorządowych w 2007 r. głosowało 41,3%, w wyborach do Sejmu w 2008 r. w pierwszej turze – 48,58%). Wiele osób, w związku z kryzysem zaufania do klasy politycznej podnosiły obawy, że społeczeństwo te wybory zbojkotuje. Przepowiednie te nie potwierdziły się. Całkiem spora frekwencja była również dwa tygodnie temu w okręgu Mariampol, gdy wybierano dodatkowego posła na Sejm RL (w uzupełniających w 2007 r. głosowało niecałe 26%, teraz 23% - wygrał przedstawiciel socjaldemokratów).
Wybory były przełomowe o tyle, że po raz pierwszy w historii udział w nich brać mogły nie tylko partie polityczne, ale również niezależni kandydaci (czy to indywidualnie, czy to w ramach bloków). Wielkim wygranym tej zmiany ordynacji okazał się wieloletni burmistrz Wilna i działacz Związku Liberałów i Centrum, bohater słynnej afery „abonentowej”, Artūras Zuokas, którego blok wygrał wybory w Wilnie (teraz rządząca klasa pluje sobie w brodę, że uchwaliła nowelizację ordynacji wyborczej, z szeregów Związku Liberałów i Centrum już dało się słyszeć zapewnienia, że jak Zuokas zechce wrócić, to ma drzwi otwarte). W trzech dużych miastach blok Zuokasa i ugrupowanie „Zjednoczone Kowno”, które uzyskało 8,88% głosów i 5 mandatów, są jednak jedynymi przykładami ruchów, które skorzystały na zmianie ordynacji. Większość miejsc w radach wielkich miast zajmą bowiem partie polityczne. O ile słaby wynik konserwatystów w dużych miastach był do przewidzenia, to zwraca uwagę niewielka liczba głosów oddanych na główna partię opozycyjną – socjaldemokratów (Wilno – 7,08%, Kowno – 11,48%, Kłajpeda – 9,24%). Ugrupowanie, które aspiruje do przejęcia władzy w przyszłym roku, będzie musiało się przyjrzeć działalności własnych komórek w tych ośrodkach. Mimo porażki konserwatystów (dopowiedzmy jednak uczciwie: w trzech dużych miastach pobili oni na głowę LSDP) wciąż mają oni spore szanse na zachowanie władzy w dwu ważnych ośrodkach: Kownie i Kłajpedzie. W tradycyjnie prawicowym Kownie TS-LKD uzyskało 21,84% głosów i 12 mandatów, co wraz z dwoma partiami liberalnymi (3+3), nacjonalistami z „Młodej Litwy” (4) powinno dać mu większość w samorządzie (pozostaje jeszcze możliwość pertraktacji ze „Zjednoczonym Kownem”, które otrzymało 5 mandatów). W Kłajpedzie większość uzyskały ugrupowania koalicji rządzącej (17 do 14), więc tu akurat nie powinno być problemów ze sformułowaniem większości (w portowej Kłajpedzie silniejszą flanką na prawicy okazały się jednak ugrupowania liberalne, nie konserwatyści).
Zajrzyjmy jeszcze do trzech dużych miast litewskich: Szawli, Poniewieża i Mariampola. Tutaj socjaldemokraci mogą pochwalić się lepszymi wynikami: w Szawlach LSDP z 23,34% głosów jest liderem. Posiadając 10 mandatów może rozdawać karty w radzie miejskiej (jako oczywistość nasuwa się na myśl koalicja z „Nowym Związkiem”, Partią Pracy oraz Porządkiem i Sprawiedliwością). Świetny wynik uzyskała również socjaldemokracja w Mariampolu: 29,94% i 9 mandatów (Litewski Związek Socjaldemokratyczny – 5,57% i dwa mandaty). W Poniewieżu doszło do wygranej konserwatystów (22,89% i 9 mandatów), jednak LSDP uzyskała niewiele mniej głosów i mandatów (16,59%; 7). Wydaje się jednak, że skład rady wskazuje na większe zdolności koalicyjne lewicy (Partia Pracy, Porządek i Sprawiedliwość, Litewski Ludowy Związek Chłopski). W dwóch z trzech wyżej wspomnianych miast pewien sukces odnieśli kandydaci niezależni: w Szawlach i Poniewieżu uzyskali po dwa miejsca (przy okazji – warto zwrócić uwagę, że gdy na liście znajduje się jedno nazwisko, to przy dobrym wyniku część głosów ulega zmarnowaniu; gdy z przeliczania głosów na mandaty wynikałoby 3 miejsca w radzie, kandydat dostaje jedno). Aspirujący do przejęcia władzy w kraju socjaldemokraci triumfowali w Druskienikach (60,53% i 17 mandatów; od 2000 r. rządzi tu popularny burmistrz z LSDP Malinauskas), Nerindze (48,19% i 8 z 15 m.), Olicie (22,95% i 7), rejonie kowieńskim (34,26% i 12) i możejkowskim (21,70% i 8),
Odrębną historią pozostaje Wilno, gdzie na podium stanęli: Blok Arturasa Zuokasa (12 mandatów), Blok Waldemara Tomaszewskiego (11) i konserwatyści (10). Obszerniej wyniki do samorządu stołecznego omówię w osobnej notce, teraz tylko skoncentruję się na Wileńszczyźnie, gdzie AWPL obroniła swoje pozycje, a nawet znacząco rozszerzyła stan posiadania (przede wszystkim w Wilnie: zamiast 6 mandatów będzie 11). W rejonie solecznickim ugrupowanie Tomaszewskiego zdobyło 22 na 25 mandatów, w wileńskim 19 na 27, w trockim – 5 na 25, zaś święciańskim – 4 na 25. Po długiej przerwie działacze Akcji powrócili do samorządów szyrwinckiego (zdobyli 2 mandaty) i wisagińskiego (również 2). Ogółem na kandydatów Akcji padło 77 239 głosów, co daje 6,96% głosów w skali kraju. Jest to dobry prognostyk na przyszłe wybory parlamentarne (w wyborach prezydenckich na Tomaszewskiego głosowało 65,2 tys. wyborców, w poprzednich wyborach samorządowych na Akcję – 57,9 tys.). Jest to więc wzrost o 20 tys., będący konsekwencją sojuszu z Aliansem Rosjan, a także mrówczej pracy, jaką wykonali działacze AWPL w celu zmobilizowania elektoratu.
„Co słychać” u innych uczestników litewskiego życia politycznego? Zepchnięciu na zupełny margines uległa Partia Wskrzeszenia Narodowego (TPP). Nie poszczęściło się założonej przez Vagnoriusa Partii Chrześcijańskiej (KP), choć np. uzyskała 2 mandaty w Trokach. Mimo słabszych wynikach niż poprzednio w niektórych samorządach nadal będzie reprezentowany Związek Liberałów i Centrum, wygrał m.in. w Wisagini (26,16% głosów i 8 mandatów) oraz rejonie płungiańskim (21,76% i 6). LCiS będzie również najprawdopodobniej współrządzić w dwóch wielkich miastach litewskich: Kownie i Kłajpedzie. Pozaparlamentarny od 2008 r. Litewski Ludowy Związek Chłopski (LLVS) nie powiedział jeszcze ostatniego słowa: wygrał w rejonach ignalińskim (53,50% i 12 z 21 mandatów), wiłkomierskim (23,49% i 7 z 25), poniewieskim (33,19% i 9 mandatów) i szawelskim (22,27% i 7 mandatów), uzyskał również reprezentację w rejonie jezioroskim i szkudzkim. Nowy Związek – Socjalliberałowie, który poniósł klęskę w Wilnie (startował tu lider ugrupowania A. Paulauskas) wygrał wybory w rejonie święciańskim (23,05% i 7 mandatów), a reprezentację uzyskał w Elektrenach (8,16% i 3 mandaty), Szyrwintach (12,50% i 3), Olicie (11,32% i 4), Molatach (8,95% i 3 mandaty), Nerindze (13,02% i 2 mandaty) czy Trokach (11,47% i 3). Populistyczna Partia Pracy Uspaskicha święciła triumfy w rejonie kiejdańskim (54,21% i 16 z 27 mandatów). Dobry wynik uzyskał Porządek i Sprawiedliwość, który ma duże szanse na wejście do układu rządzącego Wilnem.
Ciekawe procesy zachodzą w środowisku litewskich Rosjan. Do rady miejskiej Wilna nie dostali się obecni tam od lat Dmitrijewowie (wbrew nazwisku nie jest to małżeństwo) ze Związku Rosjan. Związek nie uzyskał również reprezentacji Kownie (miał ją jeszcze kilka lat temu). „Na osłodę” wyborcy przyznali mu 2 mandaty w radzie miejskiej Kłajpedy oraz jeden w Wisagini. Gdy piszę te słowa, nie jest jeszcze znany podział mandatów w łonie bloków politycznych, ale pewne jest, że Alians Rosjan/Sojusz Rosyjski utrzymał swoje trzy mandaty w Kłajpedzie i po raz pierwszy w historii zdobył przyczółek w Wilnie (możliwe, że 3-4 mandaty), gdzie dotychczas królowali Dmitrijewowie. Nie wiadomo, czy któryś z mandatów AWPL na prowincji obejmą Rosjanie.
Wielką przegraną wyborów jest Partia Żmudzińska byłego posła Skarbaliusa. Uzyskała przedstawicielstwo jedynie w rejonie kłajpedzkim (3 mandaty), nie powiodło jej zaś w pozostałych miejscach, w których wystawiła listy: w rejonie kretyngowskim (1,89%), szawelskim (1,87%), możejkowskim (2,23%), tauroskim (2,46%), telszańskim i mieście Połądze (2,24%). Świadczyłoby to o niewielkim zainteresowaniu Litwinów/Żmudzinów ugrupowaniami regionalnymi, a być może również o słabej jakości przywództwa ŻP, która jeszcze w 2009 roku przekroczyła próg 5% w wielu żmudzkich samorządach.
Do wyborów będziemy jeszcze wracać. Teraz na szybko wypadałoby złożyć gratulacje tak AWPL, jak i wszystkim ugrupowaniom/politykom, którzy odnieśli sukces w dniu wczorajszym. Teraz czekają nas żmudne pertraktacje koalicyjne, wybór nowych zarządów z burmistrzami (merami) na czele i następne cztery lata pracy – dla jednych ciężkiej, dla drugich mniej. I jedni, i drudzy jednak będą się musieli ubiegać o względy wyborców już za cztery lata, w 2015 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz