wtorek, 5 października 2010

I po balu...

2 października o godz. 22 zamknięto lokale wyborcze i zakończyły się przez jednych wypatrywane z nadzieją, przez drugich z niepokojem, wreszcie przez trzecich (wcale liczna grupa na Łotwie) z apatią wybory do Sejmu X kadencji. „Głosowanie przełomu” okazało się rzeczywiście przełomowe, choć nie dlatego, że wygrała partia rosyjskojęzycznych, którą zarówno na Łotwie i poza jej granicami straszono dzieci, lecz dlatego, że jest to chyba pierwszy w Europie rząd, który własnemu narodowi zafundował ostre jak nóż cięcia (Dombrovskis niczym Churchill, po tym co się stało w 2008 roku, mógł obiecać Łotwie jedynie „pot, krew i łzy”), a mimo to został wybrany na kolejną kadencję. Analogii można się doszukiwać w nieoczekiwanej przez nikogo wygranej premiera Słowacji Dzurindy w 2002 roku, ale jego reformy z lat 1998-2002 miały raczej charakter polityczny i nie uderzyły Słowaków po kieszeni. Sukces premiera został zauważony nie tylko w pozostałych krajach bałtyckich, pogratulował mu przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, do której należą ugrupowania Jedności[1], a Financial Times przepowiedział wielką popularność w gronie krajów europejskich w najbliższej przyszłości[2]

Policzmy głosy. Nie ma racji Jerzy Haszczyński („Rosjanie prawie wygrali wybory na Łotwie”, „Rzeczpospolita”, 4 października, s. 2), pisząc, że „zdominowana przez Rosjan partia odniosła wielki sukces w wyborach parlamentarnych na Łotwie” i „wynik łotewskich Rosjan jest wyjątkowy”. To przesada i uleganie histerii. Już w wyborach europejskich w 2009 roku trzy z ośmiu mandatów zostały „wzięte” przez ugrupowania rosyjskojęzycznych (posłowie Żdanok, Mirski, Rubiks), a trzy listy „rosyjskie” zgarnęły 29,5% głosów (dla porównania: w wyborach w 2004 środowiska te uzyskały 17,08% głosów i jeden mandat). W wyborach sejmowych poparcie dla ugrupowań rosyjskojęzycznych jest stabilne, choć zwiększa się z głosowania na głosowanie, tak w wyniku naturalizacji, jak i zmęczenia elektoratu rządzącymi partiami: w 2002 roku „Rosjanie” zebrali 20% głosów i 25 mandatów (PCTVL), w 2006 roku – 22,53% głosów i 23 mandaty (SC – 17, PCTVL – 6),  w 2010 zaś najprawdopodobniej – 27,08% głosów i 29 mandatów. Różnica między dobrym wynikiem PCTVL z 2002 roku a obecnym Centrum Zgody wynosi zatem 4 mandaty, co kąśliwie zdążyła zauważyć liderka PCTVL Tatiana Żdanok[3]. Wynik SC w niczym nie zmienia pozycji przetargowej tego ugrupowania, która była już silna w 2006 roku, jednak wówczas partie łotewskie „reanimujące” rząd Kalvitisa nie zdecydowały się na negocjacje z „Rosjanami”. Nowością może być to, że po raz pierwszy sojuszu z Centrum Zgody nie wykluczają ugrupowania centroprawicowe skupione w „Jedności” (wypowiedź Solvity Aboltini z JL w nocy z soboty na niedzielę). I, tym łotewskim rachubom na „rozmiękczenie” Centrum, wciągnięcie je w odpowiedzialność za państwo, „odczarowanie” i „obnażenie” tych, co „przez dwadzieścia lat nie rządzili” (widzimy jakąś analogię?), należy przypisać wzrost znaczenia „centrystów”, niekoniecznie zaś ich dobremu wynikowi wyborczemu (dobry jest on bardziej w tym sensie, że udało im się wyeliminować PCTVL, co Żdanok skomentowała słowami o „wariancie estońskim”). Nie da się jednak ukryć, że w kolejnych wyborach, w miarę postępującej naturalizacji nie-obywateli, potencjał ugrupowań rosyjskojęzycznych będzie wzrastał i jeśli nie w tej kadencji, to w następnej, wyciągnięcie ręki do Rosjan i wciągnięcie ich do odpowiedzialności za rząd będzie koniecznością. Kto stanie się łotewskim kanclerzem Schusselem?

Uporządkujmy. Policzono już prawie wszystkie „biuletyny” wyborcze i wiadomo, że do Sejmu wejdzie pięć bloków (właśnie – bloków, bo żaden z nich nie jest partią!): Jedność (30,76% i 33 mandaty), Centrum Zgody (25,67% i 29 mandatów), Związek Zielonych i Rolników (19,40% i 22 mandaty), Związek Narodowy „Wszystko dla Łotwy! – TB/LNNK” (7,56% i 8 mandatów) oraz O lepszą Łotwę (7,54% i 8 mandatów). Wypada zauważyć dobry wynik Związku Zielonych i Rolników (wzrost o trzy punkty procentowe i trzy mandaty – w wyborach w 2004 i 2009 partia ta prawie zupełnie nie miała szczęścia). Po raz kolejny prześlizgnęli się nacjonaliści, którym kilkakrotnie śmierć zaglądała już w oczy (w wyborach w 2002 roku – 5,4% głosów; tragiczny wynik w wyborach samorządowych w 2009 roku w Rydze i w innych ośrodkach). Będzie to już jednak nowy sojusz, bo pięć z ośmiu mandatów wzięli młodzi nacjonaliści z „Wszystko dla Łotwy!”, z zupełnie nową retoryką, budzącą grozę mniejszości rosyjskiej oraz groźne pomruki władz rosyjskich (via media). A dla innych po prostu niedoświadczeni demagodzy. Zresztą zaczęli już „wierzgać” przeciwko ministrowi transportu z bratniej TB/LNNK[4]. Wczoraj przez wchodzeniem z nimi w koalicję przestrzegł prezydent Zatlers. TB/LNNK z trzema-czterema mandatami będzie powoli zanikać, choć kiedyś miała swojego premiera, sporą reprezentację w Sejmach, Parlamencie Europejskim VI kadencji, a przez ostatnie kilkanaście lat była niezbędnym i chętnie zapraszanym partnerem w centroprawicowych koalicjach. Obecnie Jedność i ZZS mają większość 55 mandatów i mogą pominąć narodowców przy tworzeniu nowego rządu. Szansą dla tego ruchu byłoby dojście do władzy układu „Jedności” z „Centrum Zgody”, którym mogliby straszyć narodowo nastrojonych wyborców, na to się jednak nie zanosi.

Odrębny akapit wypada poświęcić ruchowi O lepszą Łotwę. Ostatnie miejsce i 8 mandatów to prawdziwy desaster. Małżeństwo Šlesersów w Rydze się prześlizgnęło, ale pozostali „znani” zostali za burtą. Warto dodać, że ugrupowanie to wspierane przez łotewskich oligarchów wydało najwięcej środków na kampanię wyborczą, podpisało porozumienie prawie z każdą z organizacji społecznych (emerytami, studentami, przedsiębiorcami, mniejszościami narodowymi etc.). W związku z niewielką ilością oddanych głosów, każdy wyborca tego bloku okazał się być „na wagę złota”. Ale żarty na bok – o ile Partia Ludowa i LPP/LC były jednym z największych klubów w Sejmie IX kadencji (28,14% głosów i 33 mandaty), a ich przedstawiciele sprawowali najwyższe funkcje w państwie (premierów: 2004-2007 i 2007-2009; ministra spraw zagranicznych 2007-2010; spraw wewnętrznych i sprawiedliwości 2007-2010) to obecnie środowisko to zeszło na zupełny margines. Do kogo zapukają teraz oligarchowie? Zostało ZZS z Lembergsem, ale czy politycy Jedności i Centrum Zgody są odporni na naciski „przedsiębiorców”? Wszak np. Jakow Pliner z PCTVL już oskarżał centrystów o uleganie wielkiemu biznesowi, a w gronie deputowanych do Sejmu z listy SC znalazł się np. milioner Mārtiņš Lauva.
Jak będzie – zobaczymy. Nowy rząd najprawdopodobniej w pierwszych dniach listopada.


[1] Dombrovski ar panākumiem vēlēšanās sveic Eiropas Tautas partijas prezidents, "Diena", 5 października 2010

[2] "Financial Times" Dombrovskim prognozē lielu popularitāti gaidāmajā ES samitā, "Diena", 4 października 2010

[3] Zwróciła również uwagę, że „padł ostatni bastion rosyjskiego oporu w krajach nadbałtyckich”, co należy uznać za przejaw megalomanii, patrz: Жданок: Латвия полностью копирует эстонскую модель, novost.err.ee, 3 października 2010

[4] Dzintars uzskata, ka Gerhardam nebūtu jāsaglabā satiksmes ministra Amati, "Diena", 5 października 2010


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz