piątek, 29 października 2010

Litewski Wrocław…

Kilkanaście dni temu niemiecki dziennikarz zamieszkały w Polsce Klaus Bachmann „namieszał” ze swym wyborczym prowokacyjnym hasłem „litewski Wrocław” (das litauscher Breslau). Bachmann zgłosił swą kandydaturę na urząd prezydenta miasta, zapowiadając „przyłączenie Wrocławia do Kłajpedy, co pozwoli na odkorkowanie miasta i przerzucenie zatykających arterie miasta ciężarówek na statki”. Konsternację wzbudziło anty-wyborcze wezwanie: „My, Komitet "Litewski Wrocław", chcemy tylko ich [wyborców] głosów. Głosy liczą się, wyborcy się nie liczą - w Polsce są oni bowiem niemal zawsze w mniejszości wobec nie-wyborców. Dlatego Komitet "Litewski Wrocław" wzywa do nieoddania głosu na nikogo! Wyborco, przestań być wyborcą, zostań w domu, marznij na działce, wyjeżdżaj z miasta, dopóki możesz - ale nie oddawaj głosu na nikogo. Jeśli większość wyborców nie zagłosuje, nikt nie będzie mógł zaprzeczać, że tym samym posłuchali oni naszego apelu i że to my mamy największe poparcie. Zwycięstwo jest pewne, dlatego i ty wstrzymaj się od głosu!” Trzeba przyznać, że – inteligentnego – szyderstwa w polskiej polityce brakuje, tak więc udał się ten pomysł z „litewskim Wrocławiem”, a także głosowaniem poprzez nie-głosowanie. Stolica Dolnego Śląska ma jednak i realne związki z Litwą, nie tylko z rzeczoną Kłajpedą, z którą znajdowała się we wspólnym państwie przez ponad 200 lat (od połowy XVIII wieku aż do 1945 roku, gdy upadła tysiącletnia Rzesza). W litewskim Kownie działała w dwudziestoleciu międzywojennym filia wrocławskiej księgarni Priebatsch należąca do rodziny Holzmanów. W samym Wrocławiu istniał zaś od 1927 roku litewski konsulat honorowy na czele z kupcem Aloisem Landererem (wrocławski handlarz drewnem „o rozległych kontaktach międzynarodowych”). Funkcjonująca przez 12 lat placówka mieściła się przy współczesnych ulicach: Pocztowej (do 1933 roku) i Powstańców Śląskich (po 1933 roku). Terytorialnie obejmowała dwie rejencje: opolską i wrocławską – „bywalcy” Legnicy i Jeleniej Góry podlegali już pod litewski konsulat w Dreźnie. Alois Landerer – i tu wchodzimy na bardzo nieprzyjemny temat nazistowskiej polityki narodowościowej – musiał zostać przeniesiony w 1938 roku do Czechosłowacji z powodu żydowskiego pochodzenia. Sam konsulat w związku z agresją niemiecką na Kłajpedę (ach ta Kłajpeda…) w marcu 1939 roku i likwidacją państwa litewskiego w czerwcu 1940 roku de facto zaprzestał swej działalności. Jeszcze smutniejsze są wojenne losy niemieckiego historyka i pedagoga Willego Cohna, który został przez władze nazistowskie deportowany na Litwę i zakończył życie w niesławnym kowieńskim forcie. Kiedy myślę o „litewskim Wrocławiu” na myśl przychodzi mi diaspora kresowian, która po 1945 roku zasiedliła miasto. Byli to co prawda w większości mieszkańcy czterech województw południowo-wschodnich włączonych w skład USRR, jednak tu i tam „zaplątał” się jakiś wilniuk albo mieszkaniec podwileńskich Trok – wieloletnią aktorką Teatru Dramatycznego we Wrocławiu była wilnianka Halina Dobrowolska, z rodziny wileńskiej wywodzi się wrocławski artysta Andrzej Lachowicz. Z Uniwersytetu Stefana Batorego trafił do Wrocławia historyk sztuki Marian Morelowski, a wrocławską gminą karaimską zarządzał po II wojnie światowej „obywatel Troków” Rafał Abkowicz. Warto dodać, że z Wileńszczyzny pochodzi wieloletni arcybiskup metropolita wrocławski i kardynał prezbiter Henryk Gulbinowicz (przy okazji - piękne litewskie nazwisko). Litewskie korzenie, ale już nie „wileńskie”, ma z kolei Grażyna Tomaszewska-Cupaila – wrocławska działaczka opozycyjna i nauczycielka, w III RP kurator oświaty we Wrocławiu i wieloletnia radna miejska (w latach 2001-2002 przewodnicząca rady). Jej ojciec Česlovas Čiupaila był klerykiem seminarium kowieńskiego, w 1941 roku został wcielony do armii sowieckiej, z której uciekł i do końca życia ukrywał się w Polsce pod przybranym nazwiskiem „Tomaszewski”. Co ciekawe, samo Kowno z seminarium, którego nie zamknięto nawet w czasach sowieckich, jest w nowej rzeczywistości politycznej miastem partnerskim Wrocławia.

PS. Zerknąłem dziś na stronę Państwowej Komisji Wyborczej. Komitetu „Litewski Wrocław” nie zarejestrowano. Jest za to „Czerwony Wrocław”, zgłoszony przez pogrobowców Komunistycznej Partii Polski. Mieszkańcom stolicy Dolnego Śląska pozostaje życzyć przyłączenia do rozwijającej się Kłajpedy – zasługują na lepszy los niż Workuta…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz