piątek, 13 maja 2011

Łotwa kłóci się o homoseksualizm (w podręcznikach)

Wiadomość została podana przez łotewskie media w zeszłym tygodniu, jednak dotychczas debatę publiczną zdominowało zagadnienie Święta 9 Maja, dlatego pozwalam sobie pisać o całej sprawie dopiero dziś.

Wszystko zaczęło się od listu otwartego, w którym przedstawiciele wspólnot i organizacji religijnych zwrócili się do premiera Dombrovskisa z prośbą, by szef rządu i minister oświaty Rolands Broks ocenili zawartość podręcznika do nauk społecznych przeznaczonego dla 9 klasy szkół średnich. Pod listem podpisali się m.in. katolicki arcybiskup Rygi Zbigniew Stankiewicz, arcybiskup Łotewskiego Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego (LELB) Jānis Vanags, biskup Związku Łotewskich Parafii Baptystycznych Pēteris Sproģis, przedstawiciele parafii adwentystów dnia siódmego, a także organizacja "Młode Pokolenie" ("Jaunās paaudze"). Swój podpis złożyła przedstawicielka wydziału zabezpieczenia społecznego urzędu miejskiego w Rydze Irēna Kondrāte, a także dwaj politycy: szef młodzieżówki LPP/LC Agris Ameriks (syn wiceburmistrza Rygi z ramienia tego ugrupowania) oraz poseł na Sejm RŁ Imants Parādnieks (Wszystko dla Łotwy!). O co chodzi? Powodem kontrowersji stała się strona 187 podręcznika (wydanego z inicjatywy Ministerstwa Oświaty i Nauki, IZM), na której "Zvaigzne ABC" (jedno z najbardziej prestiżowych wydawnictw na Łotwie) umieściło wywiad z psycholog Jolantą Cihanovičą. Wg Cihanovičy, będącej wcześniej członkiem zarządu Organizacji LGBT i Ich Przyjaciół "Mozaīka", homoseksualizm jest po prostu zwyczajną preferencją seksualną równorzędną z heteroseksualizmem, a członkowie społeczności LGBT – akceptowani w większości krajów Europy – stanowią w Łotwie 8-10% ludności. Sygnatariusze byli oburzeni wypowiedzią pani psycholog, którą uznano za osobę nie całkowicie neutralną w sporze na temat natury homoseksualizmu. Z interwencją do ministra oświaty pospieszyło również ugrupowanie O Lepszą Łotwę (PLL) – zwane przez przeciwników politycznych "partią pastorów", pytając, czy to norma, że w podręcznikach przedrukowuje się wywiady z portali internetowych (wywiad ukazał się na stronie apollo.lv). Zwrócono również uwagę na związki psycholog z organizacjami LGBT, podkreślające, że jej wypowiedzi "są tendencyjne i nie odpowiednie dla młodzieży, której seksualność jest dopiero w stadium rozwoju, a zrozumienie tych kwestii dopiero się formuje". Zwrócono również uwagę na brak naukowego potwierdzenia tezy o 8-10% udziale homoseksualistów w społeczeństwie. Zażądano od IZM zajęcia jasnego stanowiska w tej sprawie.

Ministerstwo, na czele którego stoi przedstawiciel bloku politycznego Związek Zielonych i Rolników (mimo swojej "centrowości" ugrupowanie to w sprawach kulturowo-obyczajowych zajmuje stanowisko bardziej konserwatywne od prawicowej "Jedności"), zgodziło się z uwagami PLL oraz liderów organizacji religijnych. Wydawnictwu zlecono uzupełnienie do 1 lipca informacji na temat homoseksualizmu o "alternatywne poglądy". "Zvaigzne ABC" nie daje jednak za wygraną. Wg głównej redaktor Ilze Briģe książka "odpowiada wszelkim kryteriom". Odpowiednie uwagi ministerstwa dotarły do wydawnictwa zresztą dopiero w piątek 6 maja, dlatego sprawa ta jest wciąż dyskutowana na kolegium. Z ponownym wydrukiem nie będzie jednak tak łatwo: książka została wydana dopiero w zeszłym roku. "Dotychczas nie było żadnych zastrzeżeń. Książka mówi o wszystkich aspektach związanych z seksualnością, o relacjach hetero- i homoseksualnych, o przerywaniu ciąży (...) Jest przygotowana zgodnie z podejściem socjologicznym. Interesujące społecznie kwestie zostały tu poddane jako temat do dyskusji. Uczniom wraz z nauczycielami dano możliwość dyskusji o tych problemach" – tyle redaktor główna wydawnictwa. Wg sekretarz prasowej IZM Bandeniece "fragmenty wywiadu z ekspertem Jolantą Cihanovičą mogłyby się znaleźć w podręczniku, jednak powinny zostać wzbogacone o przeciwny pogląd – stanowisko kościołów, by zachęcić uczniów do dyskusji na ten temat".

O sprawie wypowiedział się dziennikarz, bloger i wykładowca Uniwersytetu Łotewskiego Kārlis Streips, który swego "coming outu" dokonał już w wieku 16 lat i nigdy nie krył w życiu publicznym swej orientacji seksualnej (do 1989 r. mieszkał w USA). Jest znany ze swego krytycznego podejścia do Łotwy, którą swego czasu nazwał "republiką bananową", był również sądzony za "podburzanie do nienawiści narodowościowej" przeciwko Rosjanom (jeden z czytelników jego bloga oburzył się na porównanie Pomnika Zwycięstwa do męskiego członka, a także zgryźliwe uwagi na temat rosyjskiego burmistrza Rygi Niła Uszakowa). Od 1992 r. jest również związany z parafią anglikańską w Rydze, był jej współzałożycielem, a następnie wygłaszał w niej kazania (na marginesie – to w kościele anglikańskim po raz pierwszy udzielono "ślubu homoseksualnego" na Łotwie, pracował w nim także pierwszy gejowski pastor, ekskomunikowany wcześniej ze wspólnoty luterańskiej Māris Sants). Streips wyraził oburzenie "mieszaniem się kościoła do spraw publicznych". Wg dziennikarza "nie bez powodu w Łotwie i innych demokratycznych państwach kościół jest oddzielony od władzy świeckiej – jeśli chce kogoś nauczać, niech robi to na kazaniach, ale do szkół wtykać swojego nosa nie może. Powinien trzymać swój nos z dala od spraw świeckich". Przy okazji oskarżył duchownych o obłudę, gdyż "ani politycy, ani przedstawiciele kościoła nie protestowali nigdy tak intensywnie przeciwko rozwodom, które dla wartości rodzinnych i sytuacji demograficznej państwa przysłużyły się znacznie gorzej, niż tak gorąco zwalczany przez nich homoseksualizm". Odwołał się również do Biblii, w której "Jezus sprzeciwiał się rozwiązaniu małżeństwa, ale o preferencjach seksualnych nic nie mówił", dlatego fakt, że kościół występuje przeciwko społeczności LGBT jest „przejawem gigantycznej obłudy”. Wg Streipsa kościół rzymskokatolicki "powinien spojrzeć sam na siebie", gdyż "przez stulecia tolerował pedofilów wśród własnych duchownych". Streips, jedna z kilku osób w Łotwie, które otwarcie mówią o swych preferencjach seksualnych, uważa homoseksualizm za coś całkowicie normalnego, a "tylko niezbyt mądrzy ludzie mogą uważać go za chorobę". Jak podkreśla: "homoseksualiści byli zawsze – zarówno w czasach, gdy palono za to na stosie i umieszczano w klinikach psychiatrycznych, jak i teraz, a dzieci należy uczyć, że człowiek jest człowiekiem, niezależnie od jego seksualności, koloru skóry, narodowości i innych czynników".

Sprawa podręcznika jest delikatna, bo dotyka relacji państwo – kościoły, dlatego też politycy starają się być oględni w wyrażaniu własnych poglądów, by nie zrażać do siebie wierzącego elektoratu. W sprawie listu organizacji religijnych wypowiedziała się jednak minister kultury Sarmīte Ēlerte (Związek Obywatelski). Wg byłej redaktor naczelnej "Dieny" "kościół nie ma podstawy, by żądać uwzględnienia w podręczniku własnych poglądów na temat homoseksualizmu, ponieważ Łotwa jest państwem świeckim". Nieco się rozpędzając dodała, iż "żądanie, by usunąć jakiś pogląd z podręcznika bądź zakazać publikacji jest ukrytą cenzurą. Skądinąd, kwestia, której organizacji pogląd należy umieścić w podręczniku – kościoła, "Mozaīki" (łotewska organizacja chroniąca prawa LGBT), psychologów czy socjologów – jest i powinna być niezależnym wyborem specjalistów od oświaty". Wg Ēlerte "państwo nie ingeruje w sprawy kościoła, nie mówi duchownym, jakie kazania mają głosić z ambony. Kościół wciąż posiada szerokie możliwości głoszenia własnych poglądów w spektrum publicznym". Trzeba dokonać małego sprostowania – nikt z sygnatariuszy nie mówił o wykreśleniu z książki informacji lekarskich i naukowych o homoseksualizmie, chodziło raczej o uzupełnienie podręcznika o wrażliwość kościołów chrześcijańskich, których wierni stanowią na Łotwie wciąż sporą grupę ludności. Chrześcijański punkt widzenia na naturę homoseksualizmu pozostaje zresztą dość popularny nawet i w krajach Europy Zachodniej. Trudno zgodzić się z tezą Ēlerte, że poglądy kościelne nie powinny być uwzględnianie w podręcznikach, "bo Łotwa jest państwem świeckim" – ich miejsce jest jak najbardziej w podręczniku, gdy pomoc naukowa musi uwzględniać wszystkie punkty widzenia, nie narzucając uczniom żadnego z nich, a dając prawo wyboru. Kwestią zupełnie odrębną pozostaje wpływ kościołów na ustawodawstwo w dziedzinie związków partnerskich, ale powiedzmy sobie szczerze – to nie wspólnoty religijne blokowały na Łotwie przez lata uregulowanie tej kwestii, a raczej odziedziczona po czasach sowieckich społeczna niechęć do homoseksualizmu, której ulegają również politycy.
Sprawa wywołała ożywione komentarze na forach internetowych. Jak to zwykle bywa forumowicze podzielili się na dwie radykalne grupy. To co może zaskakiwać, to dość spora liczba komentarzy broniących podręcznika, a atakujących polityków i organizacje religijne. Pojawiły się oczywiście dyżurne argumenty o "pedofilii duchownych", "obłudzie kościoła katolickiego", "inkwizycji, która mordowała inaczej myślących" etc. Jedna z forumowiczek wyraziła żal, że musi żyć "w ciemnej, zacofanej i nietolerancyjnej Łotwie", gdy Europa jest tak kolorowa. Z drugiej strony mieliśmy głosy odwołujące się do homoseksualizmu jako grzechu, będącego "przepustką" do ulegania pedofilii i zoofilii. Niektóre komentarze brały w obronę kościoły chrześcijańskie, przypominając Streipsowi, ze o tym, co kościół może głosić z ambony i czego może się domagać w życiu społecznym, decydowano odgórnie raczej w czasach sowieckich. Niektórzy pisali, że brzydzą się tak samo katolikami, jak i homoseksualistami.

Dyskusja o podręczniku, która równie dobrze mogłaby się odbyć w Polsce czy na Litwie, pokazuje jak bardzo kontrowersyjną kwestią pozostaje homoseksualizm na Łotwie, która – w przeciwieństwie do Polski czy NRD – zalegalizowała go dopiero w 1993 r. W dyskusji tej objawiły się dwa skrajne poglądy. Ciekawe, że ci którzy mówią o prawie do obecności wspólnoty LGBT w życiu publicznym, bardzo chętnie odebraliby je kościołom chrześcijańskim, które "mają się trzymać z daleka od spraw publicznych". W opinii wielu (znalazło to swoje odbicie choćby w słowach minister kultury pochodzącej z prawicowej "Jedności") wspólnoty wyznaniowe wciąż powinny się ograniczyć do sprawowania posługi religijnej i do minimum zredukować zabieranie głosu już nie tylko w sprawach politycznych, ale również społeczno-kulturowych, bo w ten sposób "łamią świeckość państwa". Z drugiej strony, mieliśmy nieco histeryczną postawę PLL, którego liderzy tacy jak Ainārs Šlesers, Ainars Baštiks czy Jānis Šmits od lat walczą „z zagrożeniem homoseksualnym”, które w bardzo tradycjonalistycznej Łotwie jest raczej papierowym tygrysem. "Walka o tradycyjne wartości rodzinne" prezentuje się "na górze" całkiem dobrze, choć skutkuje nietolerancją i poniżaniem "na dole" (nie pierwszy to przypadek, gdy dobre intencje polityków rozmijają się z rezultatami ich działań). Z drugiej strony mamy kultywowane jeszcze od czasów sowieckich przekonanie, że "kościół nie powinien zabierać głosu w sprawach publicznych". Może zamiast nawzajem kneblować sobie usta czas zacząć debatę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz